Wyrywanie zielska było bardziej męczące, niż myślał. Jednak było warto. Zebrał kilka fragmentów chwastów i ziół, które mogłyby się do czegoś przydać. Znalazł idealne miejsce na ich schowanie. Blisko będącego w budowie obozu znajdowała się mała norka, która po zakryciu kamieniem nie była widoczna. Niedługo pokaże Gęsiej Łapie lub Deszczowej chmurze swoje znaleziska.
Jutro Trucizna znów miał przyczynić się do budowy obozu, tym razem zbierając mech na posłania i gałęzie na ściany ochronne. Nie było to tak fajne jak wyrywanie, a raczej kolekcjonowanie chwastów, ale to zawsze coś. Przecież musiał udowodnić, że to on we wszystkim, dosłownie wszystkim jest najlepszy. Inni uczniowie, a już szczególnie Wronia Karma powinni podkulać ogonki na jego widok. Przecież widzieli, na co go stać. Jeśli brat nie będzie potulny, van po raz drugi wbije mu cierń w łapę, starając się, by Wrona już nigdy nie mógł chodzić normalnie. Durny pokraka.
***
Głos mentorki wybudził ucznia z głębokiego snu. Niedługo patrol miał wyruszyć. Dlaczego akurat teraz, gdy uczniowie wykonują specjalne zadania, on musiał zaspać?? Trująca Łapa językiem wygładził swoje piękne futerko, szykując się do wyjścia. Widząc na sobie wzrok Dziczej Siły, van starał się schować wszystkie objawy znużenia. Musiał pokazać jedynie swoje silne strony. Odepchnął na bok stojącego przy nim brata, czochrając jego wylizane futerko. Niech je sobie układa jeszcze raz. Zawsze, gdy Trucizna był brudny, ocierał się o Wronią Karmę, mając nadzieję że go zezłości lub doprowadzi do płaczu. Oczywiście, żadne otarcie nie mogło obyć się bez przedrzeźniania. Gdyby brat przy innych wyszedł na słabeusza, dla Trującej Łapy oznaczałoby to tylko pozytwy.
***
Z pyskiem pełnym zielonego mchu Trująca Łapa wraz z resztą patrolu kierował się w stronę obozu. Sarni Krok i Szczurzy Cień szli z tyłu, również trzymając sporych rozmiarów kulki, a Dzicza Siła niosła sporą gałąź. Chociaż nadal czuł zawiść do Klanu Gwiazdy za odebranie im domu, cieszył się z tego, jak szybko powstaje nowe obozowisko. Szczególną nadzieję pokładał w obronnym aspekcie budowy. Obóz musiał być niezdobyty. Inne koty, widząc jego potężne bariery, powinny drżeć na jego widok. I oczywiście na widok Trucizny, wybiegającego zza nich w obronie klanu. Kocur wyobraził sobie siebie rozrywającego futra i skórę wrogów, wołających o litość. Ale dobry wojownik nie zna litości. Dobry wojownik brutalnie zabija. Delektując się swoimi wyobrażeniami, Trucizna zacisnął szczęki na mchu i pazurami przeorał leżącą przed nim kupę ziemi, udając, że to kocie ciało. Otrzepując łapę z brudu, poczuł ostry, świeży zapach, który od razu go zaalarmował.
- Dzicza Siło! Co to jest za zapach? - zapytał mentorki, jeżąc futro z ekscytacji. Mentorka wypuściła badyl i schyliła się, węsząc. Gdy uniosła głowę do góry, w jej oczach było widać strach. Czego mogła się tak bać?
-BORSUK!! - wrzasnęła, alarmując resztę patrolu. Po chwili z pobliskich krzaków wyłoniła się potężna, biało czarna sylwetka. Borsuk!! Trucizna był wniebowzięty. Nareszcie, będzie brać udział w prawdziwej walce! Wysunął pazury, biegnąc w stronę zwierzęcia. Za nim pognali Dzicza Siła, Szczurzy Cień i Sarni Krok, wydając z siebie bojowe okrzyki. Zwierz był ranny, na jego śnieżnobiałych łatach widniały czerwone ślady. Trująca Łapa skoczył i zatopił pazury w cielsku borsuka, nie spodziewając się jego siły. Pomimo ran zwierzę nie wyglądało na zmęczone lub osłabione. Jednym ruchem zrzuciło z siebie ucznia i ruszyło na Sarni Krok. Jednak Trucizna nie zamierzał się poddawać. Znów skoczył, tym razem wbijając pazury jeszcze głębiej. Nie puszczał, nawet gdy borsuk rzucał się na wszystkie strony, próbując go zrzucić, a on nie potrafił zadać żadnego celnego ciosu. Nie puszczał nawet wtedy, gdy jego tylną łapę i końcówkę ogona przeszył palący ból. Jego mentorka i reszta kotów walczyli równie zajadle. Van zacisnął zęby. Ból dodawał mu siły. Zeskoczył z grzbietu borsuka, skupiając swoją uwagę na jego ślepiach. Choć skok na zranionej nodze wywoływał mdłości, kocur nie dał tego po sobie poznać. Gdy borsuk był zajęty atakowaniem wojowników, uczeń zamachnął się, celując w jego oczy. Nie trafił. Jedynie lekko podrapał jego nos. Dzicza Siła, przejmując pomysł ucznia, rozorała pysk zwierzęcia silnym uderzeniem. Borsuk zawył, cofając się. Nie był całkowicie oślepiony, ale krew spływała mu po pysku, zasłaniając obraz. Poharatany Trucizna uśmiechnął się z dumą, obracając się w stronę wojowników. Żaden z nich nie wyszedł z bitwy bez ran, a Sarni Skok ledwo uniknęła śmierci. Przepełniony samouwielbieniem zapomniał o kontuzji łapy. Nie obchodziło go, że inni walczyli równie zaciekle co on, a nawet przysłużyli się do przegonienia borsuka w o wiele większym stopniu. Nie zwracał uwagi na to, że prawie nie potrafił walczyć. Był najlepszy. We wszystkim. To ON wykrył zapach. To ON jako pierwszy rzucił się do walki. To ON wymyślił pomysł z oślepieniem borsuka. On, on, on.
Borsuk
[przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz