Była świrnięta! Nie dość, że zmaltretowała jego biedny ogon, który dalej pulsował mu z bólu, to rzucała mu w pysk kawałkiem myszy! Nie miał pojęcia co jej odbiło. Była jakaś niepoczytalna! Takie wahania nastrojów nie były normalne! No a zwłaszcza atakowanie go, jakby był jakąś jej zabawką! Może i musiała go szkolić, ale czemu od razu przechodziła do dręczenia? Jeżeli tak jej nie pasowało to, że przestał jej dokuczać, mógł w każdej chwili do tego wrócić. Im bardziej poznawał wojowniczkę, tym czuł do niej coraz większą, palącą nienawiść.
- Wolałem mieć cię użyteczną - wytłumaczył się. - Obym tego nie pożałował. Nie depcz już mojego ogona. Jasne? - Wstał jak głupi mając nadzieję, że to koniec jej żartów.
Mylił się. Ból ponownie rozlał się w jego ogonie, gdy ta go złapała w swoje zębiska. Przywrócił się na grzbiet, zapominając jaka potrafiła być szybka. Pisnął, bo to uczucie go aż paraliżowało. To było potworne! Wykrzywił pysk w grymasie, czując się jak taka wiewiórka, którą niesie się za ogon na stos ze zwierzyną.
- Zostaw! Ani się waż! Co ty wyprawiasz! No dobra, polowanie mi nie idzie, ale to nie powód byś mnie ciągała jak jakąś mysz! - wrzasnął, mając powoli dość tego babsztyla.
- To jest wręcz idealny powód - zaśmiała się, plując mu w pysk. O fuj! Naprawdę to zrobiła! Starł jej ślinę łapą zdegustowany. - Karma wraca. A teraz upolujesz coś, czy wyrwiemy ci ten ukochany ogonek?
Nie zamierzał pozwolić, by znów go za niego złapała. Nie da sobie go wyrwać, by przypominać matkę i siostrę, których ogony były tak krótkie, jakby odgryzione przez jakieś dzikie zwierzę. Chociaż możliwe, że wtedy pozbyłby się problemu w postaci swojego słabego punktu. Na dodatek Obsrane Echo była okropną mentorką! Jak miał coś złapać, skoro nie mówiła mu, gdzie popełniał błędy? Praktycznie uczył się na własną łapę, bo z nią nie dało się normalnie przeprowadzić treningu.
- Nie wyrywaj! Upoluje! Ale nie wiem co robię źle! Za szybko idę? Nie mam cela? Doradź, a nie mi grozisz - Wstał, nie zamierzając odwrócić się do niej tyłem. Nie popełni ponownie tego błędu.
- Musisz być cichy. Nie tup łapami jak borsuk. Musisz być też zwinny. To nie tylko zadźganie zwierzęcia, bo ono ci będzie uciekać, prawda?
- Tak. Prawda. Dobra. Dam radę. Skupie się - westchnął, szybko szukając kolejnej piszczki.
Wyczuł wiewiórkę. Akurat była niedaleko i to na ziemi. Zaczął do niej sunąć, starając się wziąć do serca rady kotki. Rzucił się na zwierzynę, lecz źle wyliczył odległość, bo przydzwonił łbem o drzewo, a piszczka zwiała w korony drzew. Strach od razu go zalał. Szybko odwrócił się, wiedząc że ta poczwara się za nim czaiła, by spełnić swoją groźbę.
- To się nie liczy! Nie była to mysz!
Zawarczała cicho.
- Powtórz taką chorą pomyłkę jeszcze raz, a dostaniesz po mordzie, jasne?
Nastroszył się na to, szukając kolejnej zwierzyny. Praktyka czyniła mistrzem, prawda? Tym razem wypatrzył ptaka. Skubał sobie coś na ziemi, nieświadomy niebezpieczeństwa. Podszedł do niego cicho i skoczył. Już był przez moment szczęśliwy, lecz ptak wyrwał się mu z uścisku, dziobiąc po pysku. Pisnął, odskakując. Niech to! Znów zawalił! Widząc mentorkę, przybrał pewniejszą postawę niż powinien.
- To wcale nie było tak jak myślisz... - zaczął się tłumaczyć.
Jednak nie dokończył myśli, bo stara wojowniczka rzuciła się na niego, przyszpilając do ziemi i dając mu kilka razy po pysku. Bolało. Ponownie palące uczucie go zalało. Ta chęć rozorania jej pyska. Sprawienie, by to ona była na dole. Mógł teraz tylko pluć sobie w pysk, że Obsrane Echo powodowała w nim obawę. Ale co się dziwić, skoro była nieprzewidywalna. Takiej do głowy mogło wpaść wszystko, a potem coś by jej odbiło!
Skrzywił się, mordując ją wzrokiem.
- Czemu nic ci się nie udaje? - rzuciła do niego z pretensją.
- Może to wina mentora, a nie moja? - syknął, próbując się uwolnić spod jej cielska.
- A może głupiego ucznia?
Zmrużył oczy. Że co takiego? On był głupi? Wcale nie! Pływać jakoś się nauczył! To problem był w tym, że nie rozumiał tego całego sekretu z łapaniem zwierzyny! To, że wojownicza mu coś tam podpowiedziała, miało się nijak do praktyki. Pewnie sama nie potrafiła, dlatego szło im tak topornie. Ale jak wtedy mógł wytłumaczyć tą mysz, której ogon walnął go w pysk, nie tak dawno temu? Ukradła jakiemuś wojownikowi, który ją zakopał, by później po nią wrócić? Wyglądała mu na taką.
- Przez ostatni czas biłem drzewo, a ty wylewałaś łzy. Nic dziwnego, że mi nie wychodzi, bo nikt mi nie pomagał w nauce polowania - prychnął do niej. Matka w końcu go olała, bo była zajęta, przez co wtedy użalał się nad sobą, nie wiedząc co począć.
Zmrużyła ślepia.
- Ale wytłumaczyłam ci wszystko co powinieneś. Po prostu nie ćwiczysz! Wiesz jak polować, tylko jesteś beztalenciem!
- Przecież teraz ćwiczę! A ty mnie lejesz za to! - miauknął niepocieszony. - Potrzebuje czasu. Nie robię przecież tego specjalnie!
No i to była prawda! Był bardzo zdeterminowany, by w końcu mu to wyszło. Nie chciał być tak daleko w tyle i obserwować zwycięstwo siostry. Nie mogła stać się lepsza od niego! Nie mogła!
- Daję ci już stanowczo za dużo czasu! Nie mówię ci, że masz to umieć najlepiej ze wszystkich, tylko żebyś był chociaż trochę pożyteczny złap jedną zwierzynę! To aż tak trudne? - zapytała.
Nie odpowiedział jej na to, gapiąc się tylko w te jej szalone oko. Pysk dalej go piekł od uderzeń. Głupia Zboczone Echo! Niby to jego wina? Dużo czasu minęło? Pfff...
Jeszcze raz go uderzyła w pysk.
- Odpowiedz.
Pisnął, krzywiąc się z bólu.
- Złapie w końcu to cholerstwo! Jestem kotem! Każdy potrafi, ja także! - zapewnił.
- To pokaż, że nie jesteś gnojem! Idź i złap tą durną mysz!
Kiedy go puściła, zaczął dalej szukać tej myszy. Pysk go piekł i mrowił, dekoncentrując, ale musiał to zrobić. Wiedział już, gdzie popełniał błąd. Olśniło go, ale nie dzięki pomocy staruchy. To wina jego łap. Śmieszne prawda? Mentorka nie zauważyła w jaki sposób atakował i nawet nie uświadomiła mu, że powinien używać do tego pyska!
Gdy znalazł mysz, przypadł do pozycji łowieckiej, rzucając się na ofiarę. Tym razem wbił się zębami w kark stworzonka, nie łapiąc go w łapy. Kiedy przestało się ruszać poczuł dumę. Udało się!
Gapił się na to niedowierzając. Udało!
- Tak! - rzucił zadowolony w przestrzeń, co nie umknęło uszom kocicy.
- Gratulacje - powiedziała cicho. - W końcu masz się czym szczycić. Chociaż... I tak wygląda marnie.
Rzucił tą myszą w jej pysk, tak jak wtedy ona tym ogonem. Ot, taka mała zemsta.
- Nie grymaś. Jest? Jest. Nie było powiedziane w jakim ma być stanie. - odpowiedział.
Miał nadzieję, że teraz się tym udławi i zdechnie gdzieś w krzakach. Miał jej serdecznie dosyć.
<Echo?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz