Och tak... te słowa łechtały mu wspaniale ego. Zamruczał zadowolony, liżąc ją w policzek. Była jego. Cała jego. Nie zamierzał jej już wypuszczać ze swoich łap. Na dodatek ta krew, która zaczęła spływać z jej ran... Dalej czuł ten metaliczny posmak na języku. A te jej krzyki... No normalnie poezja. Nic tylko pragnęło się, by to trwało i trwało. Wspaniała randka. Wiedziała jak zrobić nastrój.
- Nie będziesz już sprawiać mi problemów? - zapytał, oczekując właściwej odpowiedzi.
- P-postaram się... - pisnęła cicho, krzywiąc się lekko.
Na te słowa odsunął się od niej, dając jej przestrzeń. Tak jak jej obiecał, już nie kontynuował kąsania, chociaż bardzo go kusiło to kontynuować. Jednak... Wtedy kotka dowiedziałaby się, że jego słowa były nic nie wartę.
- Proszę bardzo. Widzisz? Dotrzymuje obietnic. - miauknął, obserwując jak ta łapie szybkie oddechy, strosząc z przerażeniem futro.
Zerwała się od razu do biegu, zostawiając go.
Nie gonił jej, wylizując łapy z zadowolonym pomrukiem. I tak przed nim nie ucieknie. Jeszcze to powtórzą.
***
Wszedł do legowiska, rozglądając się po nim zmęczonym wzrokiem. Treningi dawały mu w kość. Bardziej jednak pod postacią psychiczną a nie fizyczną. Wtoczył się do środka, dostrzegając Paskudę i kierując ku niej swoje kroki. Dojrzał jak bardziej się skuliła, próbując go oszukać, że spała. Podszedł do niej, wisząc nad nią niczym sęp. Przyglądał się jej chwilę, a potem usiadł obok z ciężkim westchnięciem. Nie uszło jego uwadze jej lekkie wzdrygnięcie, a tym bardziej odsunięcie. Dojrzał jak kotka kładzie swój ogon na pysku, jakby to miało sprawić, że będzie niewidzialna.
- Paskudo. Wiem, że nie śpisz - powiedział do niej, kończąc ten jej cyrk.
- Ś-śpię...- wydukała, nie zdając sobie sprawy ze swojej głupoty.
- Właśnie potwierdziłaś, że nie śpisz - prychnął, kręcąc głową. Mysi móżdżek. - Wiesz... Niedługo będę wojownikiem - pochwalił się jej. - Wiesz co to znaczy?
Pokręciła głową.
- N-nie...
Jak to nie wiedziała? Widać było jak interesowała się klanem. Wojownik w końcu to był ktoś! Uwolni się raz na zawsze od Zanikającego Echa i będzie robił co chcę!
- Że będę w końcu kimś ważnym! Nikt nie będzie mną pomiatał i rozkazywał. Ale to będzie wolność... - powiedział, lekko się uśmiechając. Ah... Już chciał, by Rudzikowy Śpiew go mianował. Polepszył się od ostatniego razu i polowanie mu wychodziło, więc... Nadawał się. To i tak cud, że nie skonał tam jako beztalencie, skoro uczyła go taka wronia strawa.
- T-to t-teraz n-nie b-byłeś k-kimś ważnym? - wymamrotała zdziwiona.
Co?! Co ona insynuowała? Oczywiście, że był! I nadal jest!
- Byłem! - warknął, tupiąc łapą. - Znaczy nadal jestem. Tylko będę dzięki temu jeszcze bardziej ważny! Będę rozkazywał młodszym od siebie i mógł ich karać za błędy. Dostane też własnego ucznia do przeszkolenia - wymieniał jej profity jakie z tego były.
Kiwnęła łbem.
- R-rozumiem...- powiedziała cicho - T-to... D-dobranoc...- wyszeptała, próbując uniknąć dalszych rozmów z kocurem.
- Już idziesz spać? Taka jesteś wymęczona? - prychnął, odsuwając jej ogon z jej pyska. - Spójrz na mnie. - zażądał.
<Paskudo?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz