*bardzo, bardzo dawno temu*
Miodunka siedziała w środku legowiska medyków. Czekała na brata. Kiedy dostrzegła, jak ten wchodzi wraz z Wiatrem, zaczęła po kryjomu czekać na reakcję matki. Specjalnie wcześniej powiedziała rudej, że ma bezsenność. Ta dała jej ziarna maku. Szylkretka udawała tylko, iż je zjadła, a tak naprawdę włożyła je pod mech legowiska, na którym właśnie leżała, udając, że śpi.— No, bierz te zioła i wychodzimy — mruknął bury do jej brata, co sprawiło, iż od razu szlak ją w środku trafiał. Głupek! A co jakby jej brat był naprawdę chory? Miał by iść na trening mimo choroby? Widać było, jak bardzo mentor się przejmuje swoim „ukochanym” uczniem!
Wtedy właśnie do nowo przybyłych podeszła ruda medyczka.
— A-a co się s-stało? — wyjąkała Plusk, kuląc się. — Ktoś z-z was potrzebuje z-ziół? – spytała matka. Miodunka leżała dalej, z lekko przymrużonymi oczami, żeby wyglądały na zamknięte, jednak tak naprawdę obserwowała przez szparki wszystko. Biedna mama! Musiała się tak strasznie bać! Ale to było niestety konieczne, by przekonać brata, o prawdziwej naturze burego.
— No, twój dzieciak twierdzi, że ma kaszel — jęknął wojownik, wywracając oczami.
— M-mocno kaszlesz? — spytała syna medyczka, podchodząc do kremowego.
— Trochę — przyznał arlekin, pokasłując sztucznie.
Potem Miodunka słyszała kroki i widziała ruch łap rudej kotki. Ta poszła po odpowiedni medykament i wróciła, niosąc w płaskim pysku liście kocimiętki. Kotka położyła je przed białymi łapami swojego syna.
— P-proszę — miauknęła cicho i odeszła w kierunku liliowej kotki, na co ta szybko zamknęła oczy całkowicie, by matka na pewno się nie skapnęła, że tylko udaje sen, a tak naprawdę podsłuchuje.
Słyszała, jak Lukrecja przeżuwa zioła.
— Mamo, mogę tu zostać? Nie mam siły na trening — stwierdził, siadając.
Tak! Świetnie! Czekała na reakcję Wiatru, i jak się spodziewała, kocura za bardzo nie obchodził stan ucznia.
— Nie wymyślaj, idziemy już — zawarczał Wiatr, pośpieszając swego ucznia ruchem łapy.
Szylkretka usłyszała jak medyczka wstaje ze swojego posłania i podchodzi do zielonookiego wojownika. Tak, teraz na pewno będzie zadyma! Tak, tak, tak! Wiatr nawrzeszczy na klasycznie pręgowaną i wyjdzie szydło z worka, a brat się opamięta!
— W-wydaje mi się, że lepiej b-będzie, kiedy tutaj z-zostanie — zaproponowała ruda.
— Nie — syknął głośno i trzepnął kotkę ogonem. Jak on śmiał! Miała ochotę się poderwać z legowiska, ale pozostała na nim. Mimo to, jej ogon nie posłuchał jej i się ruszył. Rzesz!
Tymczasem jej matka skuliła się i wbiła wzrok w podłoże.
— W-Wietrze, to nie jest dobry p-pomysł, z-zostaw go t-tutaj... — prosiła.
Miodunka tak strasznie starała się nie ruszać, ale jej ogon po prostu żył własnym życiem i delikatnie ruszał się mimo jej siły woli. Nie mogła znieść, jak biedna mama cierpi przez tego…tego…
— Zamilcz, nikogo nie interesuje, co tam piszczysz pod nosem — syknął bury, po czym wyszedł z legowiska, zostawiając w nim swojego ucznia.
Tak bardzo chciała rzucić się za nim w pogoń, wywrzeszczeć mu co o nim myśli i jeszcze dziabnąć go w ogon na deser, ale nie mogła tego zrobić.
Miała nadzieję, że taki pokaz wystarczy Lukrecji. W końcu widać było na pierwszy rzut oka, że mama się boi burego!
— Mam za nim iść czy nie? — spytał Lukrecja wspomnianą medyczkę, podczas gdy jego siostra niepostrzeżenie uchyliła jedno oko, obserwując sytuację.
Miała nadzieję, że brat sobie nie pójdzie.
— R-raczej nie, z-zostań tu, p-połóż się k-koło Miodunki — poleciła ruda, po czym podeszła do swojego stosiku i zaczęła przekładać zioła. Kremowy natomiast podreptał w stronę liliowej, a następnie ułożył się obok niej i wtulił się w jej sierść.
— No i co? — szepnął.
ta odpowiedziała mu bardzo cichutko:
- Bała się go. Nie wiem, czy to wystarczyło, byś mi uwierzył...? - spytała szeptem niepewnie, dalej z zamkniętymi oczyma.
— Po prostu jest pewny siebie i zdenerwowany, warknął na nią, to nie dziwie się jej, nie doszukuj się w tym czegoś innego, Miodunka — mruknął.
- Nie widziałeś? Kuliła się przednim, to nie jest normalne! – odparła, nieco za głośno, ale na szczęście matka jej nie usłyszała. Odetchnęła z ulgą, czekając na reakcję brata.
<Lukrecja?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz