Każdy dzień wydawał się być taki sam. Wędrowali dalej w nieznane, szukając “domu”. Nie był pewien czy go znajdą, w końcu szli już przez długi czas. I przez długi czas nie rozmawiał z Agrestem… Czuł się pusto bez kocura. Bez ich rozmów, wspólnych wyjść… To wszystko niegdyś było nierozerwalną częścią jego życia. A jednak, nadzieja na to wszystko przepadła. W ogóle to całe uczucie, że ktoś był przy nim. Ktoś, kto potrafił go zrozumieć chociaż odrobinę, choć często nie wiedział, czy mówić mu o swoich problemach. Przytłaczałby go tylko swoim gadaniem o sobie; ale oprócz niego… Nie miał nikogo. Niby obóz był wypełniony kotami, ale tak na serio było pusto. Puste spojrzenia, puste radości. Puste rozmowy, puste ruchy. Oprócz niego, w jego świecie nie było nikogo. Tylko on ze swoimi emocjami, z którymi radził sobie tylko płaczem. Tak samo pustym jak reszta tego nędznego życia. Mimo tego, nie potrafił się zwrócić do tego kocura, na którym najbardziej na świecie mu zależało. Nie chciał usłyszeć czegoś, co jeszcze bardziej pociągnęłoby go na dno i przekonało go, że to wszystko nie ma sensu.
Rozkojarzony wpadł przez przypadek na Nikogo, który zamrugał zdziwiony. Zawstydził się lekko. Wpadł teraz na jakiegoś przypadkowego kota… A gdyby to był ktoś groźniejszy? Był idiotą, z takim intelektem, mógłby niedźwiedzia nie zauważyć.
- Hej... - przywitał się z nim kocurek. - Kuklik, prawda?
Kiwnął delikatnie głową, z oszołomieniem próbując się ogarnąć po lekkiej kraksie. Nie planował z nim rozmawiać, nie chciał nawet tego. Znowu wyszedłby na skończonego durnia, który nic tylko ryczy w mech, gdyby tamten powiedział coś raniącego.
- Uh... T-tak...- miauknął jedynie, nie mogąc sobie przypomnieć jak miał na imię kocur. Kto to w ogóle był?- A ty?...
- Ja... Ja nie mam imienia. Jestem... Nikt.
- J-jak t-to nie... A-a b-bo t-ty...- powiedział cicho, przypominając sobie o tym kim był wojownik. Racja. Ten dzieciak Doli zrodzony z gwałtu, tyle tylko o nim słyszał.- P-przykro m-mi... N-nikcie.
- Um... Słyszałem, że podkochujesz się w Agreście, to prawda? - czarno-biały nagle zmienił temat. Nie wiedział z jakiej przyczyny. Stresowało go mówienie o sobie? Lecz zrobił to na niekorzyść czekoladowego, bo już strach powoli go zżerał. Agrest? Jakieś plotki były? Chwilę zajęło mu zrozumienie o co mu chodzi.
- C-co?!- momentalnie spanikował. To było aż tak widać?!- J-ja n-nie k-kocham g-go! N-naprawdę!- próbował się wymigać, ale plątał się w słowach. Ciężko było zaprzeczyć czemuś, co było oczywiste. Tak, kochał go całym sercem. Zawsze kiedy na niego patrzył czy o nim myślał, chciał być przy nim blisko, bliżej niż zawsze. Chciał wpatrywać się w jego piękne oczy każdej nocy, czuć jego oddech, bo… Kochał go. Po prostu.
- Och... Wybacz - Spojrzał na niego zaskoczony. - Może to były tylko plotki... A-ale wiesz. To nie jest złe kochać innego kocura. To dość... ciekawe uczucie, więc się nie przejmuj, że biorą cię za geja...
Spłaszczył przerażony uszy. Naprawdę, to wszystko… Było takie widoczne? Przecież nie ślinił się na widok Agresta, nie dawał po sobie poznać, że może być gejem. Chociaż… Było wiele kotów, które dalej nie uznawały go za kocura, więc może ogólnie przyjęto, że lubi płeć męską bo to normalne?
- J-ja-jakie p-plotki?! J-ja p-przecież... W-wcale g-go... N-nie k-kocham, j-ja g-go t-tylko l-lubię!
- R-rozumiem. Nie musisz mi się tłumaczyć. Pewnie ci ciężko... Ja też byłbym pewnie zły, gdyby plotkowali, że kleje się do swojego przyjaciela. Na szczęście... nie mam przyjaciół.
Zasmucony spojrzał na kocurka. Niewiele wiedział o życiu młodszego, prawie nic o nim w końcu nie słyszał. Od razu założył, że pewnie ma gorzej od niego. W końcu… Jego problemy nie były aż tak ważne. Chyba?
- J-jak t-to n-nie m-masz? Nikt... Znaczy się, żaden kot c-cię nie lubi?- przekrzywił łebek.
- N-no w zasadzie lubią mnie, a-ale nie nazwałbym tego przyjaźnią. A ty... ty i Agrest? Jesteście przyjaciółmi?
- M-my... U-uh... P-pewnie t-tak, a-ale o-ostatnio... T-tak j-jakoś... J-jego n-nastawienie się zmieniło... I...
Kocurek zamrugał zdziwiony (znowu), a on jedynie w głębi duszy się speszył. Ich… Relacja była bardzo pogmatwana. Nie chciał mu tego wszystkiego opowiadać. Kocurek jedynie by się znużył, stwierdził, że to bezsensu. Albo, że przesadza. W końcu, każdego spotyka takie coś w życiu, pewnie nawet jego. Więc po co mu było śpiewać o nieudanej przyjaźni z czekoladowym?
- Skrzywdził cię? - zapytał wojownik.
Zdziwiony kiwnął głową, jednak trochę niepewnie. Tak. Krzyki go zraniły. Poczuł się… Źle. Bardzo źle. Jakby nic dla niego nie znaczył. Nie potrafił uwierzyć w to, że on mógł być potworem. W końcu… Był dla niego niegdyś troskliwy. Dbał o niego. Miło spędzali czas. A to się zepsuło.
- Słuchaj. Rozumiem co czujesz. Mnie też ktoś skrzywdził w podobny sposób. M-musisz mu powiedzieć, że nie może tak się względem ciebie zachowywać, bo będzie tylko gorzej. Uwierz mi.
Był trochę zdziwiony tym co zaczął mówić Nikt. Co? W jaki sposób? Nawet go przecież nie podał… Nie powiedział mu nic o tym co tam się działo. W końcu, to było nudne i nieznaczące dla czarno-białego. Wyciągał jakieś pochopne wnioski? Pewnie tak. Mało go to obchodziło. W końcu, pewnie prędzej czy później zda sobie sprawę z tego, o co chodziło.
- M-my... U-uh, n-nie rozmawiamy j-już ze sobą, o-on... M-nie n-nie lubi chyba.
- P-pewnie poczuł się odtrącony, skoro uciekłeś od niego... - zasugerował. - A-ale dobrze zrobiłeś. M-musicie dać sobie czas. On potrzebuje czasu. Być może mu się to jeszcze zmieni...
Pokiwał lekko głową, czując się trochę przytłoczony tym wszystkim. Nie chciał tych “porad”. Nie chciał o tym w ogóle rozmawiać. Nie o wydarzeniu, które totalnie zmieniło jego życie. Które dalej było jak nie zasklepiona rana.
- M-może... M-może. J-jak opadną emocje... T-to m-może t-to się nie p-powtórzy... N-nie chcę b-by on znowu...- pisnął cicho, nie zdając sobie sprawy, że Nikt myśli o czymś innym niż słownym zlaniu.
- Z-znowu? - pisnął młodszy i zamrugał zdumiony. Kuklik zdziwił się trochę jego reakcją. Aż tak bardzo to odbierał? Przecież, nie musiał. To nie była jego sprawa. - N-nie daj mu się. M-musisz być silny.
Nikt mówił trochę... Dziwnie. Z jego słów nie potrafił do końca zrozumieć o co mu chodzi, ale liczył, że zdał sobie sprawę, że chodziło o agresję słowną, więc czym innym się nawet nie przejmował. To było jak dla niego oczywiste. Aż zbyt oczywiste.
- T-tak... J-ja... Ch-chciałem b-być d-dla niego d-dobrym p-przyjacielem, a-ale o-on... O-on... M-może t-tak n-naprawdę n-nie zależało m-mu n-na p-przyjaźni? W k-końcu... B-bliskie sobie k-koty t-tak się n-nie zachowują... R-rozumiem, ż-że emocje... A-ale...
Rozkojarzony wpadł przez przypadek na Nikogo, który zamrugał zdziwiony. Zawstydził się lekko. Wpadł teraz na jakiegoś przypadkowego kota… A gdyby to był ktoś groźniejszy? Był idiotą, z takim intelektem, mógłby niedźwiedzia nie zauważyć.
- Hej... - przywitał się z nim kocurek. - Kuklik, prawda?
Kiwnął delikatnie głową, z oszołomieniem próbując się ogarnąć po lekkiej kraksie. Nie planował z nim rozmawiać, nie chciał nawet tego. Znowu wyszedłby na skończonego durnia, który nic tylko ryczy w mech, gdyby tamten powiedział coś raniącego.
- Uh... T-tak...- miauknął jedynie, nie mogąc sobie przypomnieć jak miał na imię kocur. Kto to w ogóle był?- A ty?...
- Ja... Ja nie mam imienia. Jestem... Nikt.
- J-jak t-to nie... A-a b-bo t-ty...- powiedział cicho, przypominając sobie o tym kim był wojownik. Racja. Ten dzieciak Doli zrodzony z gwałtu, tyle tylko o nim słyszał.- P-przykro m-mi... N-nikcie.
- Um... Słyszałem, że podkochujesz się w Agreście, to prawda? - czarno-biały nagle zmienił temat. Nie wiedział z jakiej przyczyny. Stresowało go mówienie o sobie? Lecz zrobił to na niekorzyść czekoladowego, bo już strach powoli go zżerał. Agrest? Jakieś plotki były? Chwilę zajęło mu zrozumienie o co mu chodzi.
- C-co?!- momentalnie spanikował. To było aż tak widać?!- J-ja n-nie k-kocham g-go! N-naprawdę!- próbował się wymigać, ale plątał się w słowach. Ciężko było zaprzeczyć czemuś, co było oczywiste. Tak, kochał go całym sercem. Zawsze kiedy na niego patrzył czy o nim myślał, chciał być przy nim blisko, bliżej niż zawsze. Chciał wpatrywać się w jego piękne oczy każdej nocy, czuć jego oddech, bo… Kochał go. Po prostu.
- Och... Wybacz - Spojrzał na niego zaskoczony. - Może to były tylko plotki... A-ale wiesz. To nie jest złe kochać innego kocura. To dość... ciekawe uczucie, więc się nie przejmuj, że biorą cię za geja...
Spłaszczył przerażony uszy. Naprawdę, to wszystko… Było takie widoczne? Przecież nie ślinił się na widok Agresta, nie dawał po sobie poznać, że może być gejem. Chociaż… Było wiele kotów, które dalej nie uznawały go za kocura, więc może ogólnie przyjęto, że lubi płeć męską bo to normalne?
- J-ja-jakie p-plotki?! J-ja p-przecież... W-wcale g-go... N-nie k-kocham, j-ja g-go t-tylko l-lubię!
- R-rozumiem. Nie musisz mi się tłumaczyć. Pewnie ci ciężko... Ja też byłbym pewnie zły, gdyby plotkowali, że kleje się do swojego przyjaciela. Na szczęście... nie mam przyjaciół.
Zasmucony spojrzał na kocurka. Niewiele wiedział o życiu młodszego, prawie nic o nim w końcu nie słyszał. Od razu założył, że pewnie ma gorzej od niego. W końcu… Jego problemy nie były aż tak ważne. Chyba?
- J-jak t-to n-nie m-masz? Nikt... Znaczy się, żaden kot c-cię nie lubi?- przekrzywił łebek.
- N-no w zasadzie lubią mnie, a-ale nie nazwałbym tego przyjaźnią. A ty... ty i Agrest? Jesteście przyjaciółmi?
- M-my... U-uh... P-pewnie t-tak, a-ale o-ostatnio... T-tak j-jakoś... J-jego n-nastawienie się zmieniło... I...
Kocurek zamrugał zdziwiony (znowu), a on jedynie w głębi duszy się speszył. Ich… Relacja była bardzo pogmatwana. Nie chciał mu tego wszystkiego opowiadać. Kocurek jedynie by się znużył, stwierdził, że to bezsensu. Albo, że przesadza. W końcu, każdego spotyka takie coś w życiu, pewnie nawet jego. Więc po co mu było śpiewać o nieudanej przyjaźni z czekoladowym?
- Skrzywdził cię? - zapytał wojownik.
Zdziwiony kiwnął głową, jednak trochę niepewnie. Tak. Krzyki go zraniły. Poczuł się… Źle. Bardzo źle. Jakby nic dla niego nie znaczył. Nie potrafił uwierzyć w to, że on mógł być potworem. W końcu… Był dla niego niegdyś troskliwy. Dbał o niego. Miło spędzali czas. A to się zepsuło.
- Słuchaj. Rozumiem co czujesz. Mnie też ktoś skrzywdził w podobny sposób. M-musisz mu powiedzieć, że nie może tak się względem ciebie zachowywać, bo będzie tylko gorzej. Uwierz mi.
Był trochę zdziwiony tym co zaczął mówić Nikt. Co? W jaki sposób? Nawet go przecież nie podał… Nie powiedział mu nic o tym co tam się działo. W końcu, to było nudne i nieznaczące dla czarno-białego. Wyciągał jakieś pochopne wnioski? Pewnie tak. Mało go to obchodziło. W końcu, pewnie prędzej czy później zda sobie sprawę z tego, o co chodziło.
- M-my... U-uh, n-nie rozmawiamy j-już ze sobą, o-on... M-nie n-nie lubi chyba.
- P-pewnie poczuł się odtrącony, skoro uciekłeś od niego... - zasugerował. - A-ale dobrze zrobiłeś. M-musicie dać sobie czas. On potrzebuje czasu. Być może mu się to jeszcze zmieni...
Pokiwał lekko głową, czując się trochę przytłoczony tym wszystkim. Nie chciał tych “porad”. Nie chciał o tym w ogóle rozmawiać. Nie o wydarzeniu, które totalnie zmieniło jego życie. Które dalej było jak nie zasklepiona rana.
- M-może... M-może. J-jak opadną emocje... T-to m-może t-to się nie p-powtórzy... N-nie chcę b-by on znowu...- pisnął cicho, nie zdając sobie sprawy, że Nikt myśli o czymś innym niż słownym zlaniu.
- Z-znowu? - pisnął młodszy i zamrugał zdumiony. Kuklik zdziwił się trochę jego reakcją. Aż tak bardzo to odbierał? Przecież, nie musiał. To nie była jego sprawa. - N-nie daj mu się. M-musisz być silny.
Nikt mówił trochę... Dziwnie. Z jego słów nie potrafił do końca zrozumieć o co mu chodzi, ale liczył, że zdał sobie sprawę, że chodziło o agresję słowną, więc czym innym się nawet nie przejmował. To było jak dla niego oczywiste. Aż zbyt oczywiste.
- T-tak... J-ja... Ch-chciałem b-być d-dla niego d-dobrym p-przyjacielem, a-ale o-on... O-on... M-może t-tak n-naprawdę n-nie zależało m-mu n-na p-przyjaźni? W k-końcu... B-bliskie sobie k-koty t-tak się n-nie zachowują... R-rozumiem, ż-że emocje... A-ale...
<Nikt?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz