Kruk biegł przed siebie, goniąc zwierzynę, która myślała, że może mu uciec. Kocur gnał jak szalony, żeby złapać wredną mysz. Była wyjątkowo wytrzymała, testowała swojego niedoszłego oprawcę. Kruk się jednak nie poddawał, tak jak prawdziwe kruki, był uparty i denerwujący.
Kiedy znalazł się odpowiednio blisko, wybił się z tylnych łap, zabijając mysz.
Może i nie udało mu się jej złapać od razu, bo zawalił z kamuflażem, ale nie ma kotów idealnych.
Złapał mysz za ogon, niosąc do obozu. Położył na stosie ze zwierzyną, dla siebie wybierając jakiegoś ptaka, którego nazwy nie pamiętał. Odszedł na bok i zjadł ze smakiem. Zauważył siedzącego niedaleko wojownika. Przez chwilę na niego patrzył, a po sekundzie wpadł mu do głowy świetny pomysł. Może by się czegoś od niego nauczył? W końcu są lepsi od Marchewki.
Wstał, oblizał pysk, a następnie ruszył ku białemu kotowi. Kojarzył go z obozu, więc nie zaliczył gafy z imieniem.
- Wężowa Łuska? - Zapytał.
- Huh? Czegoś potrzebujesz? - Odparł kocur.
- Tak. - Usiadł obok starszego. - Potrzebuję od ciebie porad, jak zostać najlepszym wojownikiem.
Kocur mrugnął powoli.
- Trenować.
- No tak, ale co dokładnie? - Mruknął zniecierpliwiony Kruk.
- Wszystko. Wojownicy są wszechstronni. Ucz się tropić, polować, kopać w ziemi, wspinać na drzewa, walczyć.
- Naucz mnie zatem walki. - Oznajmił.
- Nie masz swojego mentora? - Zapytał kocur.
- Mam, ale pragnę wiedzy od innych. - Powiedział, aż nazbyt oficjalnie. Kruk nie mówi w ten sposób, ale wie, że musi być miły, by wojownik się zgodził.
- Hmm, no dobra - Oznajmił Wężowa Łuska. - Nauczę cię kilku rzeczy, ale nie więcej.
- Dziękuję. - To słowo ledwo przeszło mu przez gardło. Nie cierpiał miłych, uprzejmych słów. Rzadko kiedy zdobywał się na takowe. Z temperamentu był wrednym gnojkiem, który lubił denerwować innych.
- Zaczniemy już jutro, bo teraz muszę iść na patrol. - Oznajmił starszy kocur.
- Patrol?? Mogę iść z tobą? - AŻ Kruczego oczy się zabłysły. Rzadko chodził na patrole, bo w kółko musiał trenować te same rzeczy z Marchewką.
- Jak twoja mentorka pozwoli.
- Ona się zgadza.
- Skąd wiesz?
- Bo wiem wszystko. - Przewrócił oczami. - To jak??
- Niech będzie - zgodził się po dłuższym namyśle.
~*~
Kruk spotkał starszego wojownika przy wyjściu z obozu. Słyszał szum wody, odbijającej się od skał po bokach rzeczki.
Stanął obok niego i razem z resztą ruszyli wgłąb terenów.
Nie napotkali nic nowego, to co ostatnio było na topie, czyli smród dzikich psów, poza tym mieszanina zapachów zwierzyny. Bicolor miał nadzieję, że stanie się coś nieoczekiwanego, jednak los go zawiódł. Szedł z niewzruszoną miną obok Wężowej Łuski.
Wrócił do obozu, starsi poszli zdać raport liderowi, a Kruk podszedł do Węża.
- Pamiętaj o obietnicy. Jutro uczysz mnie walki. - Oznajmił kocurowi.
- Wiem. - Rzucił tylko tamten, oddalając się do legowiska wojowników, w którym Kruk chciał być tak bardzo.
Bicolor poszedł na swoje miejsce w legowisku uczniów i niechętnie patrzył na koty chodzące po obozie. Nie miał nic do roboty, więc po prostu przez resztę dnia marnował czas.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz