*przed złamaniem giry*
Westchnął ciężko, uwalając się na boku, w wykopanym przez siebie dołku. Miał dosyć tego pierdolonego szukania jakiejkolwiek zwierzyny, która i tak zapewne gdzieś się kitrała do tego stopnia, że nie był w stanie jej dorwać. Może i jakaś mysz siedziała w norce, ale takiego chuja, że nawet wyszkolony łowca by ją capnął.
Zniesmaczony spojrzał na stos ze zwierzyną, który był pusty. Ciekawiło go, czy kult pójdzie zaciupać jakiegoś samotnika, skoro żarcie się skończyło.
Coś w Gęsiej Łapie drgnęło, a on sam zadrżał podekscytowany na swój geniusz. Zaskoczy idola i sam coś dorwie! Wstał więc szybko i nieco pokracznie, oraz niezbyt dyskretnie, rozejrzał się po obozie, czy aby na sto procent nikt go nie śledzi.
Gdy nikt nie zwracał na niego uwagi, a przynajmniej tak mu się wydawało, ruszył przed siebie, za same tereny klanu wilka.
* * *
Łapy go bolały jak jasna cholera, myślał nawet, że mu w dupę wlezą. Jednakże dotarł na miejsce, przed sobą widział domki jednorodzinne otoczone płotami, gdzie zapewne pieszczochy kisiły te spasione dupy. Słysząc szelest, schował się w pobliskich krzaczorach, przylegając do ziemi.
Wesołe gwizdanie rozległo się po okolicy a chrzęst śniegu stawał się jeszcze głośniejszy.
— Och Florencjo, jakiż cudowny dzień! Jaka szkoda, że cię tu nie ma — radosny pomruk dotarł do uszu Gęsi, a zaraz jego oczom ukazała się bura, tłusta kupa futra. — Ale no nic, nie moja wina, że nasi państwo zabrali cię do obcinacza... Hihi
Tonkij zamarł w bezruchu, nie chcąc tego spartolić. Wszak nie miał pewności, czy kocur nie jest sam. Na jego szczęście - był. Gęsia Łapa poruszył więc barkami, skacząc wprost na grzbiet kocura i jednym, sprawnym ruchem łamiąc mu kark
cdn w następnym opku
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz