BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Do klanu szczęśliwie (chociaż zależy kogo się o to zapyta) powróciła zaginiona medyczka, Liściaste Futro. Niestety nawet jej obecność nie mogła powstrzymać ani katastrofy, jaką była szalejąca podczas Pory Nagich Liści epidemia zielonego kaszlu, ani utraty jednego z żyć przez Srokoszową Gwiazdę na zgromadzeniu. Aktualnie osłabieni klifiacy próbują podnieść się na łapy i zapomnieć o katastrofie.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Po długim oczekiwaniu nowym zastępcą Owocowego Lasu została ogłoszona Sówka. Niestety jest to jedyne pozytywne wydarzenie jakie spotkało społeczność w ostatnim czasie. Jakiś czas po mianowaniu zwiadowczyni stała się rzecz potworna! Cały Owocowy Las obudził się bez śladu głównej medyczki, jej ucznia oraz dwójki rodzeństwa kocura. Zdruzgotana Świergot zgodziła się przejąć rolę medyka, a wybrani stróże – Orzeszek i Puma – są zobowiązani do pomocy jej na tym stanowisku.
Daglezjowa Igła w razie spotkania uciekinkerów wydała rozkaz przegonienia ich z terytorium Owocowego Lasu. Nie wie jednak, że szamanka za jej plecami dyskretnie prosi zaufanych wojowników i zwiadowców, aby każdy ewentualny taki przypadek natychmiastowo zgłaszać do niej. Tylko do niej.
Obóz Owocniaków huczy natomiast od coraz bardziej wstrząsających teorii, co takiego mogło stać się z czwórką zaginionych kotów. Niektórzy już wróżą własnej społeczności upadek.

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Burzy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 3 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

17 kwietnia 2022

Od Rysiego Puchu CD Mrocznego Omenu

- Nie są inteligentne. Mają rybie ości zamiast mózgów. - machnęła ogonem. - Na szczęście większość z nas ich nienawidzi. Jeśli Jaśminowa Gwiazda zechce sojuszu, myślę, że rzucą się na jeno z prędkością gnającego królika. W ogóle - zmieniła temat - u was wszystko dobrze? Jeśli coś jest nie tak to wiesz.. Zawsze możesz mi powiedzieć. - miauknęła, nieśmiało się uśmiechając.
- Nie ma takiej potrzeby. U nas jest bardzo dobrze. Ale dziękuję za troskę. - zamruczał czarny.
- Ale jak coś to wiesz. - strzepnęła uchem. - Może zapolujemy razem?
- Dobry pomysł. - miauknął kocur. Deszcz delikatnie kropił, więc nie zmoczyliby sobie futer. Tak zrobili - i polowali długo i szczęśliwie, czy co tam robią koty.

***

Długa sierść leżąca w błotnistej kałuży okalała jej ciało, sprawiając wrażenie nieszczęśliwej istoty.
Krew wydobywająca się powoli z rany na gardle z ochydnym bełkotem. Kałuża krwi mieszająca się z bagnem płonęła ciemną czerwienią.
Jej oczy, wypełnione przerażeniem. Jedno zamglone, drugie ze źrenicami zachodzącymi pod powiekę. Bez życia, ze zgaszoną iskrą nadziei
Zamordowałaś, Rysi Puchu. Zrobiłaś to.

Kremowa nie potrafiła sama siebie zrozumieć. Czuła niepokój. Oglądała się cały czas za siebie, mając wrażenie że w jej pierś wbijają się cudze pazury. Oddychała nierównomiernie, za każdym razem jakby jej wdech miałby być tym ostatnim. Wbiła pazury w ziemię. Nie powinna tak reagować! Szczęk jej zębów rozniósł się po okolicy.
Zabiłaś.
Dlaczego nie mogła sobie z tym poradzić? Dlaczego wzbudzało w niej to tyle emocji?
Nienawidziła ich. Były największą przeszkodą w jej życiu. Byłaby idealna, gdyby była normalna. A co robiła teraz? Wiła się po ziemi w amoku, rycząc. To jeszcze bardziej spotęgowało ból kotki.
Lisia Gwiazda nigdy się nie wahał.
Uważa mnie na pewno za tchórza.
Nie jestem godna mu służyć.

Im więcej myślała tym było gorzej. Słyszała bicie własnego serca, które podpowiadało jej, by dać wszystkiemu upust. Gdyby mogła wbiłaby kły w pierwszą lepszą kulę futra, która pojawiłaby się w jej zasięgu. Nie mogła nawet jednak ruszyć nawet końcówką ogona.
Przed oczami miała tylko własną ofiarę. Nie mogła się jej pozbyć. Przeszedł ją zimny dreszcz. Nie powinna tu być. Nie powinna tu w ogóle być. Niech ktoś już ją dobije. Jest nieudanym wiernym. Inni się jej wstydzą. Mroczny Omen jest z nią z litości. Lamparci Ryk jej nienawidzi. Klan Klifu szepta o niej plotki. Każdy się z niej naśmiewa. Jest sama. Jest pierdolonym odludkiem. Nie powinna żyć. Błagała Klan Gwiazd, by znalazł się tu jakiś samotnik i zacisnął szczęki na jej szyi. To jedyne czego chciała. Cieszyć się własną śmiercią, na którą zasługiwała.
- Co się dzieje słoneczko? - przesłodzony głos odezwał się jej nad uchem. - Przestań się zachowywać jak mały kociak. To żałosne.
- N-n-nie p-p-p.. - wydukała ledwo.
- Co tym razem? Chłoptaś cię nie kocha? Nie wyszło ci polowanie? - wyliczał Koguci Dziób w jej głowie. - Aha! Już wiem, pewnie znowu żałujesz ubicia tego świńskiego łba. Nie mylę się, co?
Nie otrzymał nic w odpowiedzi oprócz pociągania nosem swojej uczennicy.
- Weź się w garść, bo nikt nie chce takiej zapłakanej baby jak ty. - warknął. - Rodzina tych bękartów sama się nie wybije.
- M-mam ich więcej za..?
- Oczywiście! Myślałaś że w jednego wbijesz pazury i już po sprawie? - zaśmiał się czarny. - Niedoczekanie. Coś mi obiecałaś. Czekam dziesięć wschodów słońca, Rysiczko. A ty się ogarnij i zachowuj jak na ciebie przystało. Brzydzę się takiego smarkania w ziemię.
Nie otrzymał nic w odpowiedzi. Jedynie Rysi Puch wtuliła się w piaszczysty grunt i płakała cicho. Tak by nikt tego nie zauważył.

***

Nikomu się nie przyznała do tamtej ochydnej słabości. Miała ogromne szczęście że nikt jej nie zobaczył w takim stanie. Nie rozumiała samej siebie. Musiała ogarnąć swoje emocje. Musiała się ich pozbyć ze swojego życia. Czy błaga o tak wiele?
Nie błagaj, pracuj.
Miała rację. Nie można błagać. Trzeba się wziąć do kupy i wykonać to zadanie.
- Hej.. Lampart? - podeszła do kocura wracającego właśnie z patrolu. Później jednak zauważyła, że był on przemoczony aż do suchej nitki. - A tobie co?
- Robią się tu spore stawy. - otrząsnął się z wody. - Chodziłem przez te kałuże, aż żeśmy nie wpadli do jednego z patrolem. Oczywiście ja pierwszy. Brr. Niech te deszcze się już skończą.
- Masz rację. Leje już kilka księżyców. Mam dość. Pójdź może lepiej do medyka, bo się przeziębisz.
- Dobry Pomysł. - zakaszlał i zwrócił się w stronę lecznicy, raz po raz drżąc z zimna. Poszła za kocurem do legowisko medyka.
Ciemność i ostry smród ziół uderzył w jej oczy i nozdrza. Aż kichnęła jak zaswędziało ją od nich w nosie.
- Patrz jak chodzisz! - miauknęła do niej Rozżarzone Serce, niemal się potykając o arlekinkę stojącą w przejściu.
- Przepraszam.. - wymamrotała obojętnie, przepychajac się przez kasłający tłum. Lamparci Ryk szybko został naprawiony i przywrócony do poprzedniego stanu. Aż za bardzo.
- Wrzosowa Pogonio, następnym razem bądź ostrożniejsza. - powiedziała Cicha Kołysanka, nakładając opatrunek z liści jeżyny na jej ranę.
- Postaram się.
Pląsający Wiesiołek również siedział zaraz za kocicą.
- A tobie co?
- Kiedy byliśmy na polowaniu z Wrzosową Pogonią i Perliczym Grzebieniem... - kichnął kilka razy. - Zaatakowały nas pszczoły. Pobiegłem do wody, ale Wrzos już nie miała tyle szczęścia. A ja przemokłem.
- A gdzie Perliczka?
- Siedzi gdzieś w obozie. Chyba się jej nic nie stało.
- No nic.. Zaraz ci dam coś na przeziębienie. I wyliż się z tej wody.
- Zdrowy? - zwróciła się Rysi Puch do przyjaciela.
- Chyba tak.
- Chodź stąd. Niezły tu chaos.
Wyskoczyli do obozu i schowali się w tłocznym legowisku wojowników. Położyli się na swoich miejscach i odsapnęli na chwilę.
- Jak tam treningi?
- Super nam idzie. Fioletowa Łapa to zdolny uczeń. Walka jej idzie całkiem całkiem, ale polowanie na ptaki pokochała. Jest w tym naprawdę dobra! Zawsze polujemy na ptaki u podnóża gór. Jest świetną uczennicą.
- Czyli nieźle się sprawuje z tobą?
- Tak, jestem pod wrażeniem.
- Brzmisz jak ojciec jakiegoś kociaka.
Czarny parsknął.
- Nie wiem czy bym się sprawował w takiej roli.
- Ja na pewno nie. Z resztą, z kim?
- Z tym chłopakiem o którym mi nie chcesz powiedzieć.
- Zamknij kurwa mordę. - zawarczała. Myślała, że Lampart już się odczepił od tego tematu, ale jak widać był jak rzep na ogonie. - Nikogo nie mam. Spadaj.
- Nie obrażaj się! Ja po prostu wiem.
- Jestem singlem.
Zamrugał błękitnymi oczami. Lamparci Ryk był z wyglądu tak podobny do Mrocznego Omenu. Zastanawiała się czasem, czy są spokrewnieni. Te same kolory, te same niebieskie oczy i półdługa sierść. Eh.
- Co się tak tym interesujesz?
- Bo uwielbiam się z tobą droczyć. - miauknął Lamparci Ryk.
- Wstrętny geju.
- Geju?
- Pół Klanu mówi, że jesteś gejem. Tylko zastanawiam się skąd te podejrzenia.
Wojownik zawstydził się delikatnie.
- Nie mam pojęcia.
- Mhm.
Spojrzała na wyjście z legowiska wojowników. Powoli się ściemniało. Ułożyła się więc wygodnie na zbitku mchu, liści i piór. Jeśli nie będzie spać do rana, to przynajmniej drzemka dobrze jej zrobi.

***
Kilka dni później

Fioletowa Łapa przypominała poniekąd swoją siostrę. Tyle że wyglądała jeszcze słabiej niż ona. Jakby mógł ją zwiać najsłabszy podmuch wiatru. Nie powinno jej to pójść źle. Zwłaszcza że ta uczennica spędzała sporo czasu samemu poza obozem. Wystarczyło za nią pójść i zwalić winę na jakiegoś samotnika. Nie denerwuj się, Rysi Puchu. Będzie dobrze.
Patrzyła na młodą kicię. Uczennica jego własnego przyjaciela. Czuła jak krew pulsuje jej w uszach.
Szła za nią w ciszy przerywanej tylko szelestem liści i śpiewem ptaków.
Zawarczała pod nosem. Pośpieszała samą siebie. Jeśli tego nie zrobi, to ucieknie i już jej nie dorwie.
Pobiegła tak szybko jak nigdy wcześniej. Łapy ślizgały jej się po mokrej ziemi, ale zdążyła się przyzwyczaić, więc nie upadła na twarz. Zrobiła to szylkretka, spadając pod ciężarem jej łap. Wbiła pazury w jej kark, czując jak kotka w przerażeniu wierzga. Wbiła zęby w jej kark, jednak nim wyrządziła jej większą krzywdę kotka odwróciła się na plecy. Pokorny zwierzak. I to tak głupi.
Nie spodziewała się, że dostanie po oku łapą. Cofnęła się na krótki moment, mrużąc oko z bólu. Zasyczała. Wbiła kły w jej pierś, zaciskając szczęki tak jak to było możliwe. Fioletowa Łapa kopała ją po brzuchu niemiłosiernie. Czuła jak wszystko wymyka się jej spod kontroli. Fiolet krzyknęła głośno z bólu, gdy Rysi Puch wgryzła się jej w gardło. Wyrwała się z uścisku z wściekłością i strachem w oczach. Kremowa sama się wściekła. Ten bękart mimo tuszy nie zamierzał poddawać się bez walki. Zestresowała się. Przybiła ją do ziemi, chwytając za ucho. To uciszyło na moment uczennicę. Poczuła się jak władca. Lisia Gwiazda, wypełniający swoje przeznaczenie, idący za losem. Trzymała właśnie w ryzach jego krew, która również akceptowała własny los. Teraz wystarczy tylko wbić się mocniej. Na śmierć wykrwawić to łasicze łajno. Niespodziewanie to szylkretowa szarpnęła się, by wydostać z uścisku. Gwałtownie ruszyła z miejsca, zaczynając krzyczeć.
A Ryś stała zdezorientowana z okrwawionym kawałkiem ucha w pysku.
- GOŃ. JĄ. KURWA! - usłyszała kolejny krzyk, tym razem w jej głowie. Dopiero on przywrócił ją do stanu świadomości. Kogut.
Pogoniła za uciekającą kotką. Jej łapy uderzały o błoto, rozpryskując je po całym jej futrze. Wygląd jednak był ostatnią rzeczą, która ją interesowała. Z każdym krokiem była coraz bardziej przerażona. Nie dogoni jej. Pazury wbijały się w ziemię, a zęby stukały o siebie nawzajem przerywając to dyszeniem.
Niebieskooka zeszła jej z oczu. Gnała dalej za jej zapachem, taranując wszystko na jej drodze. Nie mogła się zatrzymać. Nie czuła już własnego ciała, jednak ból obezwładniał ją od środka.
Wpadła do obozu.
- R-rysi Pu-uc-ch to m-morder-derca! - Fioletowa Łapa krzyczała, jąkając się w przerażeniu. Inni wojownicy patrzyli się na dwie kotki w osłupieniu, zanim zdziwienie przeszło i doszło do natychmiastowej reakcji.
- Patrzcie, ma krew na łapach! - miauknął ktoś z tłumu z obrzydzeniem.
- Potwór!
- Morderca!
- Moja córka! - wycharczał Pierwszy Brzask. Mimo sztywnych stawów i bycia starej daty wyskoczył przed płaczące dziecko. - Jak śmiałaś oszpecić moją córkę?! - syknął, jeżąc sierść na grzbiecie. Sama również najeżyła się cała w panice.
- Rysi Puchu? - usłyszała jeden łamiący się głos. Odwróciła głowę, by ujrzeć... Lamparci Ryk. Jego spojrzenie mówiło wszystko. Rozdarte, nierozumiejące nic.
- Cisza! - krzyknęło Jaśminowa Gwiazda. - Dajcie się jej wytłumaczyć, może to zwykły przypadek!
Skinęła głową, dziękując za prawo do głosu. Fiolet jednak ją wyprzedziła.
- Szłam na polowanie, gdy ta na mnie zaatakowała! Próbowała mnie zabić! - wrzasnęła pierwsza.
- Morderczyni!
- Nieprawda! - syknęła srebrna. - Nic jej nie zrobiłam!
- Rozdarłaś mi ucho.. - miauknęła cicho, jej niedoszła ofiara. Rysiemu Puchowi zrobiło się niedobrze. Była blada jak ściana. Czuła jak mentalnie usycha. Jak jest już całkiem sama. Wszystkie spojrzenia były usytuowane na nią. Miała ochotę zwrócić wszystko co kiedykolwiek zjadła w tej jednej chwili. Jej żołądek wywrócił się na drugą stronę. To musiał być zły sen.
- C-co ze Słodką Łapą? - miauknął cicho Jelenia Cętka, wychodząc od medyków z ziołami.
- Ją zabił Klan Nocy!
- Nie zabił, to ona! Chciała wymordować wszystkie kocięta Iskrzącego Kroku!
- Skąd wiesz, może jej pomagałeś?!
- Spadaj!
- ZAPRZECZ WORKU LISIEGO ŁAJNA! - zawarczał Koguci Dziób.
- N-nic nie zrobiłam Słodkiej Łapie! - krzyknęła przez tłum Rysica.
- Czyli próbowałaś zabić Fioletową Łapę?!
Zamilkła. Nie miała już nic na swoją obronę.
- Nie wierzę. - wyszedł z tłumu Lampart, patrząc się na wojowniczkę jak na obcego. Nie mógł z siebie wydusić nic przez krótki moment. - Jak mogłaś to zrobić? M-moją.. uczennicę?
- L-l-lampar-rcie, to..
- NIE ZNAM CIĘ!
- Cisza! - rozległ się ostry głos Jaśminu. - Rysi Puchu, dopuściłaś się próby morderstwa kota z własnego Klanu. Złamałaś kodeks wojownika! Skazuję cię na.. - widziała wahanie w oczach przywódcy. Błagała o życie Klan Gwiazd. Nawet Klan Gwiazd w tym momencie. Kierowała wssystkie modły w ich stronę. - wygnanie. Jeżeli jutro ktoś cię zobaczy na terenach Klanu Klifu będzie miał obowiązek cię przegnać. Od tego dnia tracisz pozycję wojownika. Nie należysz już do Klanu Klifu.
Poczuła, jak jej serce kruszy się na miliardy drobnych odłamków, jak gdyby ktoś rozbił pszczele gniazdo, a pszczoły się z niego ulotniły. Zaszlochała cicho, uciekając. Opuściła obóz. Mijała las, który być może widziała już po raz ostatni. Nie była świadoma, gdzie stawia kroki. Słyszała, że w takiej sytuacji czuje się bezkresną pustkę. W niej szalała burza. Sztorm na morzu.
Jak mogłaś.
Zawiodłaś wszystkich bez wyjątku.
Już nikt cię nie lubi.
Jesteś zdrajcą.
Nikt cię nigdy nie chciał na tym świecie.
Nikt, oprócz Omena.

Ten kocur był jej jedynym wybawieniem. Wbiła pazury w ziemię i przeskoczyła przez jedną z dużych kałuż. Czy mogłaby dołączyć do Klanu Wilka? Żyć w tamtym miejscu?
Chyba teraz nie miała innego wyboru.
Przeszła po kamieniach przez rwący strumyk. Mroczny Omen musiał tu być. A jeśli nie, to przyjdzie później. Została sama ze swoimi myślami. Czuła się.. Brudna. Zawstydzona własnym istnieniem. Krople deszczu biły o jej smętnie wyglądającą sierść. Wbiła ponownie szpony w ziemię. Myślała. Dużo myślała. O tym, co właśnie zrobiła. Czy było to słuszne, czy mogła to zrobić lepiej, co się stało z dawną nią. Jak bardzo odrzuciła starego kociaka narzekającego na rodzeństwo i ambitne, by nauczyć się bycia wojownikiem? Czy to właśnie przeznaczeniem Rysiego Puchu było zostanie mordercą i wyznawczynią tyranii? Miała być dobrym i lojalnym wojownikiem Klanu Klifu. Najlepszym w lesie. A teraz uciekła z podkulonym ogonem. Zapłakała gorzko. Żałowała. Pierdyliard razy żałowała. Jej życie było już zmarnowane. Co jej zostało? Mroczny Omen. Tylko on. Ten jeden kocur, w którym miała oparcie, jedyny któremu mogła zaufać. A bardziej jedyny który ufał jej.
Była żałosna.
- Rysi Puchu? Coś się stało? - usłyszała ten sam ciepły głos jak miliony razy. Nawet nie mogła wymusić uśmiechu. Nie miała na to żadnej siły.
- J-ja.. Ja.. - rzuciła mu się w ramiona. Wtuliła się w gęstą sierść. Siąknęła nosem. - P-proszę, nie oceniaj mnie.
- Co się wydarzyło? - zamruczał zaskoczony, liżąc delikatnie partnerkę po uchu. - Krwawisz..
Westchnęła głośno, biorąc chaotyczny wdech.
- J-ja.. Ja zabiłam. Musiałam to zrobić. - łzy popłynęły po smukłych policzkach Rysicy.
Brzmiała jeszcze żałośniej niż wyglądała. Była obrzydzona własnym zachowaniem. Teraz to imię doczekało się prawdziwego sensu. Była delikatnym puszkiem, którego ktoś rozdeprał łapą.
- Nie martw się, Rysiu. - zapewnił ją kocur, patrząc się na nią z politowaniem. W tym bardziej pozytywnym sensie. - ..Musiałaś mieć dobre powody.
- W-wyg-wygnali mnie.. - wbiła spojrzenie we własne łapy, pokryte mieszanką błota i krwi. - Proszę, Omen. C-czy mogłabym d-dołączyć do Klanu Wilka? - dodała smętnie, zwieszając łeb.
- Dobrze. Mogę przekonać swojego mentora, by pozwolił ci wstąpić do Klanu Wilka i zmienić to cholernie upokarzające imię. Ale jeśli coś dla mnie zrobisz. - miauknął, ściszając pieszczotliwy, lodowaty głos. Spojrzała mu w oczy. - Jeśli zrobisz dla mnie kocięta. Silnych wojowników dla Klanu Wilka. - smagnął ją zalotnie ogonem po policzku, ocierając łzy.
Osłupiała.
- Kocięta? - zdziwiła się. Omen nigdy nic nie mówił jej o tym, że chciałby być ojcem. Ona sama.. Postawmy sprawę jasno, nie chciała kociąt. Nie czuła się gotowa na nie i nie myślała, że będzie kiedykolwiek. Nie wiedziała, czy uda jej się zaadaptować w nowym środowisku z kociakami noszonymi pod sercem.
- P-przepraszam Omen, ale.. Nie chciałam nigdy zostać matką. - wyjaśniła mu. - To nie jest coś, czego pragnę. - dodała cicho. Wiedziała, że on to zaakceptuje. Zrozumie ją jak zawsze.
- Ja tyle dla ciebie robię, poświęcam się dla ciebie, a ty nie chcesz spełnić mojego malutkiego pragnienia? - warknął do niej, niepodobnie do swojego zwykłego zachowania. Przestraszyła się i zniżyła nad kocurem. - Już mnie nie kochasz?
- Jesteś dla mnie najważniejszy, przysięgam! - miauknęła w panice.
- Zapomniałaś, że związek polega na zaangażowaniem z dwóch stron? A może zapomniałaś, że w ogóle coś do siebie czujemy?
- Nie nie nie, nie zrozumiałeś-
- Zawodzisz mnie. Jest mi przykro, że nie doceniasz moich starań. - powiedział smutnym tonem, kręcąc głową. Kotka poczuła się źle. Ale było jedno wyjście z tej sytuacji.
- Przepraszam.. Masz rację. B-będziesz cudownym ojcem.
Kąciki ust czarnego uniosły się w uśmiechu.
- Dobrze, że zmieniłaś zdanie. Wychowamy świetnych wojowników.
Nie chciała kociąt, ale.. Może po prostu będzie mogła cieszyć się tą chwilą bliskości?
Najbliższy krzak posłużył im za schronienie na to miejsce.

***

Chciało jej się wymiotować po tym co się stało. Nic nie przypominało tego romantycznego uniesienia o którym inni rozmawiali między sobą. Bolało ją całe ciało. Przemoczona, brudna i splamiona na umyśle. Była wyczerpana po tym dniu. Nawet obóz Klanu Wilka nie wyglądał tak, że można było go nazwać dobrym przytuliskiem. Obślizgłość tego miejsca była ochydna. Miała Mrocznego Omena u swojego boku. To jedyne co sprawiało, że jeszcze nie uciekła. Zobaczyła sporego, burego kocura z blizną na pysku. Znała go, lider Klanu Wilka, Jastrzębia Gwiazda.
- Witaj, Jastrzębia Gwiazdo. Kotka u mojego boku to Rysi Puch. Przyszła prosić o dołączenie do Klanu Wilka. W zamian da nam silne kocięta, które wyrosną na dobrych wojowników. Widziałem, do czego jest zdolna i myślę, że przyda nam się również jako wojowniczka. A przynajmniej mam taką nadzieję. - miauknął spokojnie. - Przybywa też z prośbą zmiany imienia, bo obecne... Jest zbyt miękkie.
Spojrzała się z podziękowaniem na partnera, tak jak wcześniej w ciągu dnia na Jaśminową Gwiazdę. Może to wszystko będzie mieć więcej pozytywów?
<Mroczny Omenie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz