teraźniejszość
Wzrok szylkretowej kotki tkwił utkwiony w norze, odległej na długość kilku ogonów lisa. Niewielka trawa kołysała się wraz z podmuchami wiatru. Promienie Pory Nowych Liśći zapewniały liche ciepło dla przebywających na zewnątrz śmiałków. Koło nosa szylkretki przeleciała pszczoła. Ryjówka wciąż wpatrywała się w swój cel, niczym łowca oczekujący zwierzyny. Schroniona pośród gęstych krzewów, pozostawała niezauważalna.
- Coraz bardziej żałuję, że dałem się namówić na ten żałosny plan. - obok niej przysiadł rudy kocur o niebieskich ślepiach.
Ryjówka nawet nie spojrzała w jego stronę.
- Za późno na wycofanie.
- Bo co mi zrobisz? - prychnął.
- To samo co jej. - krótka odpowiedź zabrzmiała z pyszczka kotki. Ogon samotniczki poruszył się. - To ona.
Kocur spojrzał przez liście na sylwetkę, która tak zainteresowała jego towarzyszkę. Starsza, szylkretowa kocica opuściła norę, leniwie przeciągając się przy jej wyjściu. Uszy kocicy przypominały te należące do Ryjówki. Samotnik zmrużył oczy. Wysunął pazury, wbijając je w ziemię, czując dreszczyk podekscytowania na myśl o tym, co miało się lada chwila wydarzyć. Mógłby się również założyć, że kotka czuła to samo. Jej wzrok połykał starszą samotniczkę. Ryjówka była łowcą, a nieznajoma ofiarą.
Obserwowali w ciszy jak kocica oddala się, prawdopodobnie zmierzając na polowanie. Ryjówka w myślach odliczyła odpowiedni czas. Musieli przemknąć niezauważeni.
- Chodź. - miauknęła twardo, opuszczając kryjówkę. Skierowała łapy w stronę nory.
- Z łatwością się jej pozbędziemy. To starucha. - wzruszył ramionami kocur, podążając za nią bez specjalnego zainteresowania.
- Ja się jej pozbędę, ty będziesz czekał na sygnał. Już ci tłumaczyłam. To moja walka. - syknęła w odpowiedzi. - Poza tym nie należy oceniać przeciwnika po wieku. Jeśli się nie zmieniła, wciąż jest głupsza niż wygląda.
Ostatnim razem, gdy przekraczała próg nory, sądziła, że już więcej nie ujrzy znajomych ścian. Nora, idealnie ukryta za klanowymi terenami, z malowniczą i dobrą okolicą, wciąż prezentowała się tak samo jak w jej wspomnieniach. Ryjówka rozejrzała się po schronieniu. Pamiętała zimne noce spędzone przy ścianie, próbując się jakoś ogrzać. Powrócił nieprzyjemny posmak na języku, gdy jadła stare mięso, bo opiekunowie nie chcieli podzielić się świeżym posiłkiem. Szybko musiała dorosnąć i nauczyć się polować. Cała ich trójka musiała. W umyśle Ryjówki ukształtował się na nowo obraz rodzeństwa. Tutaj się wychowywali przez pierwsze księżyce. Melon, Mucha i Ryjówka. Robiło się gorzej im dojrzewali. Melon już nie był jej bratem, Mucha wybrała życie w klanie - nie miała już rodzeństwa. Ryjówka z nostalgią przypomniała sobie notylki i samotne wyprawy poza norę. Już wtedy miała duszę samotniczki.
- Czego tutaj szukacie?
Wrogi głos rozbrzmiał za jej plecami. Ryjówka nie pokusiła się na odwrócenie pyszczka. Spojrzenie kotki spoczywało na posłaniu należącym do starej samotniczki.
- Wynoście się stąd albo sama się was pozbędę.
- Jesteś stara i słaba. Już się ciebie nie boję. Nie jestem tym małym kociakiem, którego mogłaś bezkarnie lać. - odwróciła się, stając pysk w pysk z Melodyjką. Oczy matki zwęziły się z szparki. - Role się odwróciły. Pamiętasz mnie?
Melodyjka parsknęła. Złośliwy uśmiech przebiegł przez jej siwy pysk.
- Nadal jesteś nic nie warta, Ryjówko. Oczekujesz przyjaznego powitania? Myślałam, że dawno zdechłaś.
Ryjówka odpowiedziała wysunięciem pazurów. Los dał jej determinację i głęboką wolę walki. Nie zamierzała zmarnować żadnej z nich.
- Nie podzielam losu Słonika.
Zakładała, że Pan Słonik odszedł z tego świata, skoro nie było go przy Melodyjce. Odkąd pamiętała trzymali się razem i obu nienawidziła, choć szylkretowej z całego jadowitego serca.
Melodyjka warknęła przeciągle. Szkarłat śledził wzrokiem jedną i drugą, przyglądając się spotkaniu po wielu sezonach rozłąki. Córka i matka naprzeciwko siebie, kot i pies, łowca i ofiara. Obie kotki gromiły się spojrzeniami, aż Ryjówka zaczęła obkrążać starszą.
- Uznałam, że pora ponieść konsekwencje swoich czynów. Przeszłość boleśnie potrafi ugryźć.
- Żałosne.
Melodyjka wykonała pierwszy ruch. Rzuciła się w stronę córki. Ryjówka była na to przygotowana, także bez problemu wykonała unik. Zaatakowała jako druga, używając wysuniętych pazurów, które przemknęły po ciele kocicy. Melodyjka uderzyła Ryjówkę w pysk. Szylkretka syknęła na nagły ból. Kotki gryzły się i drapały, zadając sobie coraz gorsze obrażenia. Ryjówka czuła się, jakby z każdym oddechem rosła jej energia. Ruchy stawały się dynamiczniejsze. Melodyjka była jej wrogiem. Zagrożeniem, koszmarem dzieciństwa, ofiarą. Musiała ją zniszczyć, żeby poczuć spokój. Właśnie chęć pozbycia się wroga, była motywacją dla jej kolejnych ciosów. Zaślepiona rządzą krwi nie zdążyła się uchylić przed tym, gdy Melodyjka mocno zdzieliła ją w pysk. Młodsza chwyciła starszą za przednią łapę. To na niewiele się zdało. Melodyjka zdołała się uwolnić i naskoczyć na córkę, przyciskając ją do ziemi. Przytrzymywała Ryjówkę wyćwiczonym, pewnym ruchem. Skoro należała do Klanu, musiała znać techniki walki. Nawet jeśli od wielu sezonów nie postawiła łapy na terytorium Klanu Burzy. Ryjówka dyszała ze zmęczenia. Wiek był jej słabością. Ale nie zamierzała poddać się teraz. Melodyjka uniosła do góry jedną brew.
- Zawsze będziesz bezwartościowa.
Jeszcze solidniej przytrzymała szylkretkę przy ziemi. Pazury kocicy wbijały się coraz śmielej w ciało córki. Ryjówka syknęła z bólu. Próbowała kopnąć starszą, ale ta jedynie się skrzywiła.
- Mylisz się. - wycharczała.
Szkarłat zrozumiał sygnał. Ćwiczyli go wcześniej na wypadek, gdyby Melodyjka okazała się silniejsza. Samotnik w jednym susie znalazł się przy starszej. Był niewiele starzy od Ryjówki, ale bardziej doświadczony w boju. To on ją nauczał.
Szkarłat chwycił Melodyjkę za kark, ściągając z towarzyszki. Wściekła samotniczka wyrwała się z jego uścisku, rozpoczynając atak. Podczas gdy Szkarłat i Melodyjka walczyli, Ryjówka podniosła się z ziemi. Pazury świerzbiły ją w oczekiwaniu na zadanie ciosu. Nie musiały długo czekać. Ryjówka wymierzyła policzek Melodyjce. Szkarłat ponownie chwycił starszą za kark. Próbowała się wyrywać, wrzeszczała, przeklinała. To miał być jej koniec.
Ryjówka szybkim ruchem przegryzła gardło samotniczki. Trysnęła krew. Melodyjka padła na ziemię, puszczona przez Szkarłata. Dusiła się, plując krwią, żeby w ostatniej sekundzie swojego życia spojrzeć z nienawiścią na Ryjówkę. Oddech stanął, podobnie jak bok. Melodyjka zmarła w małej kałuży własnej krwi. Ryjówka wpatrywała się w matkę bez emocji. Należało jej się za wszystkie krzywdy wyrządzone własnym kociętom. Odwrociła się od jej truchła.
- Możesz je wyrzucić, zjeść, cokolwiek. - zwróciła się do Szkarłatu. Przeszła przez norę, znajdując się przy posłaniu. Usiadła na mchu, dumna ze swojego czynu.
- Co teraz zamierzasz? Zabiłaś ją, na tym się kończył plan.
- Cóż, teraz nora należy do mnie. Pora gdzieś zamieszkać po tylu sezonach wędrówki. - odpowiedziała, rozglądając się po wnętrzu. - Niech tylko jej smród stąd wywietrzeje.
- Nie zapominaj o naszej umowie.
Kotka kątem oka zerknęła na samotnika.
- Nie zapomniałam. Gdy już pozbędziesz się ciała, będziemy mogli przejść do odpowiednich kroków. Zostaniesz tutaj do czasu ich narodzin. Potem znikniejsz z mojego życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz