— Cokolwiek sobie teraz nie pomyślałeś, ja mówię poważnie - westchnęła. — Ten temat sam w sobie ciągnie się za długo. Nie powinieneś stosować tak bardzo negatywnej i bezpodstawnej krytyki wobec każdego, kto nie ma rudego w kolorze sierści — rzuciła.
A ona znowu swoje. Myślał, że się odczepiła na dobre, ale najwidoczniej się mylił. Te chwile spokoju, którymi ostatnio się raczył, zniknęły zastąpione tą... osobą.
Ile razy miał jej powtarzać, że żadne jej słowa do niego nie przemówią? Ba! Sam nawet tego nie chciał. To co mówiła było tak śmieszne i absurdalne, że dziwił się, że ta nadal próbowała w niego wcisnąć swoje przekonania. Powinna dać mu spokój i tyle.
- Ojej, bo co mi zrobisz? Nie jesteś moją matką, by mnie pouczać, Tygrysia Smugo! - warknął, zbliżając się do kotki. - Zrozum, że ja nigdy, ale to przenigdy nie polubię nierudych, nieważne co by zrobili. Dla mnie zawsze będą robalami, a tacy jak ty zdrajcami. - Wykrzywił pysk z odrazą. - Dlatego też daj mi spokój, nie chodź za mną, nie śledź, ani nie myśl. Sama potrzebujesz pomocy - podsumował, odwracając się i próbując odejść.
Kotka jednak niestrudzona jego przemową, szybko ponownie stanęła z nim pyskiem w pysk.
- Zostałeś źle wychowany. Musimy o tym pogadać szerzej, Rozżarzony Płomieniu.
Szerzej? No naprawdę była bezczelna i śmieszna jednocześnie. Już swoje powiedział, nie potrzebował dodatkowych rozmów z rudą.
- Nie. A jak zaczniesz obrażać moją matkę, to dam ci po pysku. Siostrę w sumie możesz, bo jest taką samą zdrajczynią jak ty.
- A więc tak jak myślałam, to sięga głębiej. Opowiedz mi o swojej rodzinie. To przez twoją... - nie dokończyła, bo włochata kupa mięcha, zbiła ją z nóg.
Stanął nad nią ze wściekle bijącym ogonem. Tak bardzo chciał ją rozerwać na strzępy, ale nie mógł. Bo władzę sprawował Zajęcza Gwiazda.
- Nic ci nie powiem! - warknął ostatecznie, wręcz wybiegając z obozu, byle tylko kotka go nie doścignęła.
Ale chyba dała spokój, bo gdy zatrzymał się przy opuszczonej kłodzie, tej nie było w pobliżu.
***
*po zgromadzeniu*
Leżał na swoim legowisku, mając przed oczami poprzednie kilka godzin. Tygrysia Smuga znalazła sobie moment na śledzenie go, przez co spłoszyła Rudzikowy Śpiew! Kocur najpewniej z nim zerwie, wierząc w to, że on i ta ruda ze sobą kręcą. Na dodatek śmiała powiedzieć przy nim o jego dyskryminacji nierudych! To był już koniec. Rudzik nie wróci, nie wierzył, że potrzebował tylko czasu. A to była wina... jej.
Jego wzrok wbił się w tą parszywą istotę, która śmiała właśnie wejść do legowiska wojowników. Byli sami, bo większość cieszyła się ładną pogodą. On nie miał ochoty, nawet odwołał trening z Czajkową Łapą. Nie miał na to sił.
- Wyjdź - syknął.
Ponownie nutka gniewu rozpaliła jego ciało. Był niczym tykająca bomba. Gotowa w każdym momencie wybuchnąć i pochłonąć rudą.
<Tygrysia Smugo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz