Po zgromadzeniu Róża była jeszcze bardziej zdezorientowana i pogubiona niż przed nim. A nie to miała w planach. Że też musiała trafić na tak niezręcznego kota, jakim był Blask. Poza tym, wszystkie koty z innych klanów były tak oficjalne jak białas? Przez to sama musiała wbić się w rolę dyplomaty. Aj co za utrapienie. Może na następnym trafi na jakąś większą grupkę ciekawych osobowości. Nie, żeby klifiak nie był ciekawy, jednak… jedyne co zdołała z nim zrobić, to porzucać w siebie nawzajem soplami lodu i nieporozumienia. No, i wydobyć fakt z czyjego brzucha uczeń pochodzi. Z tymi myślami w tle, brązowe oczy wędrowały po obozie, czekając na Wietrzną Melodię. Miały iść na patrol. Znów. Tyle dobrze, że z dala od terenów wilczaków, których kotka starała się unikać. Jeszcze znów natrafią na te parszywe kudły bez krzty honoru. Jednak kiedy pojawiła się Wietrzna, nie była sama. Obok niej bowiem kroczyła Blady Zmierzch, jak zwykle z dobrym nastrojem wymalowanym na kremowym pysku. A skoro była ona, to była też Pasikonik. Czyli jak, znów wspólny patrol? Ostatnim razem nie skończyło się to dobrze. Gdzieś rozległ się głos Wietrznej mówiącej o drodze jaką obejdą. Głównie skupiała się ona wokół rzeki i granicy z klanem nocy. Idealnie. Szylkretka odczekała jeszcze chwilę, zanim wojowniczki przejdą jako pierwsze, by doczepić się ogona Pasikonikowej Łapy.
- Następnym razem na zgromadzeniu poszukajmy kogoś bardziej rozmownego - Rzekła niskim jednak cichym tonem, kiedy już opuścili ściany obozu.
- Ten był rozmowny. I dziwny. - Z tą dziwnością się zgodziła, krótkim kiwnięciem głowy.
- W takim razie poszukajmy kogoś mniej dziwnego - Zaczęła - Słyszałaś w ogóle kiedyś o kocie posiadającym taki kolor oczu? - Uszy calico powędrowały nieco na boki, kiedy przypomniała sobie wygląd klifiaka. To było coś niespotykanego… Intrygującego. Może coś oznaczało? Chociaż jednocześnie mógł być to po prostu najzwyczajniejszy w świecie sztywny kot z dziwnym wyglądem. Ta opcja była bardziej nudna, przez co kotka uznała ją za bardziej prawdopodobną.
- Nigdy. Myślisz, że coś z nim nie tak? - Pasikonik wydawała się być równie zdezorientowana w tym fakcie co Róża, co wcale nie pomagało w rozwiązaniu zagadki oczu kocura. Ale tak, to była jedna z opcji. Może podczas porodu krew mu napłynęła do oczu czy coś? … Nie, dobra. To głupie. Po prostu spyta Wietrznej, kiedy skończą patrol.
- Może jest na coś chory - Poddała w końcu “wzruszając ramionami”, mając nadzieję zakończyć tym temat. Zbyt dużo dziur w tym wszystkim, by dojść do czegokolwiek.
- Może, nie wiadomo co mogą złapać w tym lesie. Niektórzy wściekliznę zdawali się już mieć - Słowa wypłynęły z pyska Pasikonika, wywołując u Różanej krótkie prychnięcie śmiechu przez nos. O tak, zły las z zasłoniętym niebem. Pewnie do nich słońce nie dociera, dlatego potem wychodzą jakieś przedziwne rzeczy bez jakiegoś konkretnego ładu i składu. Bo przecież w Burzy nic takiego nie ma, więc huh. To… mogło mieć jakiś związek. Zaraz potem jednak calico zwróciła swe oczy ku niebu, marszcząc brwi. Czy takie myślenie nie było kolejnym głupim pomysłem i teorią dla zabicia czasu? Z rozmyślania wyrwało ją zatrzymanie się na granicy z klanem nocy. I doskonale wiedziała, co teraz nastąpi. Jakieś pytanie. O to co czują, albo czym się charakteryzują dane koty. Skupiła się więc, wertując informacje w swojej głowie. W końcu nie wiedziała z której strony padnie pytanie, prawda?
<Pasikonik?>
- Następnym razem na zgromadzeniu poszukajmy kogoś bardziej rozmownego - Rzekła niskim jednak cichym tonem, kiedy już opuścili ściany obozu.
- Ten był rozmowny. I dziwny. - Z tą dziwnością się zgodziła, krótkim kiwnięciem głowy.
- W takim razie poszukajmy kogoś mniej dziwnego - Zaczęła - Słyszałaś w ogóle kiedyś o kocie posiadającym taki kolor oczu? - Uszy calico powędrowały nieco na boki, kiedy przypomniała sobie wygląd klifiaka. To było coś niespotykanego… Intrygującego. Może coś oznaczało? Chociaż jednocześnie mógł być to po prostu najzwyczajniejszy w świecie sztywny kot z dziwnym wyglądem. Ta opcja była bardziej nudna, przez co kotka uznała ją za bardziej prawdopodobną.
- Nigdy. Myślisz, że coś z nim nie tak? - Pasikonik wydawała się być równie zdezorientowana w tym fakcie co Róża, co wcale nie pomagało w rozwiązaniu zagadki oczu kocura. Ale tak, to była jedna z opcji. Może podczas porodu krew mu napłynęła do oczu czy coś? … Nie, dobra. To głupie. Po prostu spyta Wietrznej, kiedy skończą patrol.
- Może jest na coś chory - Poddała w końcu “wzruszając ramionami”, mając nadzieję zakończyć tym temat. Zbyt dużo dziur w tym wszystkim, by dojść do czegokolwiek.
- Może, nie wiadomo co mogą złapać w tym lesie. Niektórzy wściekliznę zdawali się już mieć - Słowa wypłynęły z pyska Pasikonika, wywołując u Różanej krótkie prychnięcie śmiechu przez nos. O tak, zły las z zasłoniętym niebem. Pewnie do nich słońce nie dociera, dlatego potem wychodzą jakieś przedziwne rzeczy bez jakiegoś konkretnego ładu i składu. Bo przecież w Burzy nic takiego nie ma, więc huh. To… mogło mieć jakiś związek. Zaraz potem jednak calico zwróciła swe oczy ku niebu, marszcząc brwi. Czy takie myślenie nie było kolejnym głupim pomysłem i teorią dla zabicia czasu? Z rozmyślania wyrwało ją zatrzymanie się na granicy z klanem nocy. I doskonale wiedziała, co teraz nastąpi. Jakieś pytanie. O to co czują, albo czym się charakteryzują dane koty. Skupiła się więc, wertując informacje w swojej głowie. W końcu nie wiedziała z której strony padnie pytanie, prawda?
<Pasikonik?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz