Deszcz nie przestawał dawać o sobie znać. Przyniósł do ich klanu kolejne problemy i schorzenia. Szczerze? Nie interesowało go już to, ponieważ stawy rwały go niemiłosiernie, gdy tylko wstawał z posłania. Naprawdę tracił powoli chęć do takiego egzystowania. Jeszcze truchło martwego Tkacza jasno dawało mu znać, że pająk nie odezwie się już nigdy do niego w tym życiu.
Widok Jastrzębiej Gwiazdy, który wkroczył do ich legowiska należał do rzadkości. Kocur skarżył się na brak snu i by Deszczowa Chmura coś z tym zrobił. Widział jak uczeń lekko dygocze, szybko przeszukując zioła. Ah... jak miał go tu zostawić samego, skoro był nadal takim mysim móżdżkiem?
Jednak udało mu się podać roślinę liderowi, który szybko ją przełknął i zniknął z widoku.
- Uff... - westchnął asystent, a widząc jego pytający wzrok miauknął tylko. - Jak jest zły to jest straszny.
Prychnął pod nosem. On straszny? Chyba nie widział jak liliowy potrafi się wydrzeć, wtedy to lider przy nim byłby niczym grzeczne kocię.
- Wracaj do pracy - miauknął tylko do niego, widząc zmierzający do nich tabun kotów.
Gepardzia Cętka, Dymne Niebo, Suśli Nos, Makowe Ziarno, Ostowy Pył oraz zmartwiona Senny Pysk ze swoją małą córeczką, przekroczyli próg ich komory. Czasami zastanawiał się czemu chodzą do nich parami... Bali się czy co? Bo nie miał zamiaru uwierzyć, że każdy z nich zachorował w dokładnie tym samym czasie! Jeszcze Ośnieżona Łapa zaczęła kuleć, co dopiero on zauważył, a nie jej mentor.
- Ośnieżona Łapo! Zajmij się swoją nogą, a nie bierzesz się za leczenie innych! Co to za medyk, który nie potrafi się wyleczyć i bagatelizuje swój stan? - charknął, zaczynając nieco pokasływać.
Uczennica rzuciła mu tylko spojrzenie, znikając wśród kocich łap.
Westchnął przymykając oczy, jednakże w tym hałasie trudno było zapaść w drzemkę.
***
Nie chciał umierać! Złapany dusznościami, ocknął się, budząc przy tym dwójkę medyków. Zaniepokojony Deszczowa Chmura pognał po zioła, które szybko połknął. Ledwo co uspokoił się po tym nagłym ataku, a widok zmartwionego pyszczka asystenta, mu w tym nie pomagał. Kończył mu się czas. Czuł to.
- Deszczowa Chmuro. Proszę... zrób coś dla mnie - miauknął, po czym charcząc wymiauczał mu do ucha swoją wole.
Zdumiony wzrok rudego był pewien niepokoju, niepewności, ale też i zgody. To pomogło mu zapaść w sen. Wiedza, że jego wola zostanie wykonana, gdy już opuści ten świat.
***
Jedno życie się rozpoczyna, drugie kończy. I tak było też w jego przypadku. Przeżył wiele okropnych chwil, jednak mógł uznać się za spełnionego kota. Osiągnął mistrzostwo w swoim fachu, nawracał, był wierny przodkom. Mimo, że był z niego tchórz, starał się jak mógł służyć klanowi, nawet gdy nie znosił wielu ich członków.
Wisząc nad swoim ciałem czuł tylko spokój. Nie spodziewał się, że śmierć może być taką ulgą. Zawsze się jej bał. Obawiał się bólu, ciemności i zniknięcia w nie wiadomo jakim miejscu. Rzeczywistość okazała się bardziej pozytywna.
Deszczowa Chmura wylewając łzy, miauczał liderowi jego ostatnią wole. Widział jak pysk Jastrzębiej Gwiazdy krzywi się z niezadowolenia, jak jego umysł kalkuluje czy warto spełnić tą prośbę martwego ciała.
- Po czuwaniu pójdziecie w to miejsce i zrobicie co trzeba - w końcu odpowiedział, na co Deszcz i jaźń zmarłego odetchnęli z ulgą.
Do końca obserwował ceremonie. Przebiegała tak jak zawsze ją pamiętał, gdy jakiś kot odchodził. Rudy płakał chyba jako jedyny... w końcu to on zajmował się nim na starość... był dobrym kotem.
- Dziękuje ci - miauknął, a jego głos rozwiał się na wietrze.
Prawie dałby sobie łapę uciąć, że nowy główny medyk go usłyszał. Uśmiechnął się tylko i ruszył w miejsce swojego spoczynku, w dawnym miejscu pochówku wilczaków. Tam trawa nadal nie była zdewastowana przez roślinożerców. Dopiero, gdy jego ciało spoczęło przy matce i reszcie rodziny, gdy ziemia zakryła jego wymizerniałe ciało, udał się w przestworza do Klanu Gwiazdy.
Gdy rozległ się huk pioruna, na jego pysku pojawił się uśmiech. Teraz on mógł nimi rzucać w niewierne medyczki, które złamią kodeks. Jednakże nie tylko z tego powodu był szczęśliwy. Widząc powoli malujące się w gwiazdach kształty, uśmiechnął się szeroko, witając się z dziadkiem i resztą rodziny.
Był martwy, ale czuł się żywy. I to bardziej niż, gdy miał ciało i mógł stąpać po ziemi. Jego życie się skończyło, ale tu zaczynała się jego nowa historia.
Dostąpił zaszczytu bycia z Klanem Gwiazdy.
Zmarł w wieku 111 ks [*]
Wyleczeni: Jastrzębia Gwiazda, Gepardzia Cętka, Dymne Niebo, Suśli Nos, Makowe Ziarno, Ostowy Pył, Dzierlatka, Ośnieżona Łapa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz