Żółte ślepia Jaśminu spoglądały na niego z oczekiwaniem. Brzask czuł, że powinien odpowiedzieć, ale nie potrafił się zdecydować. Czuł, że powinien z tym poczekać, na Iskierkę, na mianowanie ich dzieci, wciąż mógł być użyteczny dla klanu, ale z drugiej strony… Czuł się coraz gorzej, nawet jeśli wciąż nie chciał się do tego przyznać nawet przed sobą. Był już stary. Czuł to każdym bolącym mięśniem i siwym włosem.
Cisza robiła się coraz bardziej niezręczna.
– Przepraszam, Jaśminowa Gwiazdo. Wiem, że sam zacząłem tę rozmowę, ale… – zawstydzony spuścił uszy – nie potrafię się zdecydować. Możemy wrócić do tej rozmowy później?
– Nic się nie dzieje, Pierwszy Brzasku. – Szynszylowe uśmiechnęło się do niego. – Przemyśl to na spokojnie i wtedy porozmawiamy.
Kiwnął głową, dziękując liderowi. Czuł się głupio. To on poruszył ten temat, tylko po to, żeby później się wycofać…
Kątem oka dostrzegł Fioletową Łapę. Pewnie wracała z polowania, pachniała lasem, a z jej pyszczka zwisała całkiem spora piszczka. Widząc dokąd powędrowało jego spojrzenie, Jaśminowa Gwiazda uśmiechnęło się i skinęło mu głową na pożegnanie. Pierwszy Brzask podszedł bliżej córki.
– Witaj, Fioletowa Łapo – miauknął przyjaźnie. – Domyślam się, że wracasz z treningu?
– Tak... – głos kotki jak zawsze był cichy i pełen wahania. Odłożyła piszczkę na trawę. Rozmowa utknęła w martwym punkcie. Bury poczuł się trochę niezręcznie.
– Niezły okaz – stwierdził w końcu, uśmiechając się ciepło. – Lubisz polować?
Fiolet już otwierała pyszczek, żeby odpowiedzieć, ale z powrotem go zamknęła. Spuściła uszy, wlepiając wzrok w swoje łapy. Brzask spojrzał na nią zaskoczony. Milczał, zaniepokojony.
– Nie… Nie lubię…
Niebieskie ślepia spojrzały na niego z rozpaczą. Jego serce zamarło. Bez wahania przygarnął ją do siebie ogonem i przytulił.
– Cieszę się, że o tym mówisz – miauknął, nie potrafiąc znaleźć lepszych słów by oddać to, co czuł. – Ja… też nie lubię polować. Za każdym razem, gdy odbieram życie… Cii – szepnął, widząc, że w jej ślepiach zbierają się łzy. Otarł je końcem ogona. – Za każdym razem jest mi przykro. Czuję, jakbym nie miał prawa tego robić. Żyć kosztem innych stworzeń. Ale takie jest życie. – Spojrzał na córkę, uśmiechając się smutno. – Tacy jesteśmy. I jedyne, co możemy zrobić to pogodzić się z tym. I zadbać o to, żeby żadne oddane życie nie poszło na marne.
Kotka chlipała w jego futro. Pogładził ją delikatnie po grzbiecie.
– Jeśli bardzo chcesz… Może jest jakiś sposób… Mogę porozmawiać z Jaśminową Gwiazdą, może znajdzie się miejsce u medyka, gdy Truskawek skończy już trening – sam nie bardzo wierzył w to, co mówił, ale dla córki był gotowy zrobić wszystko. Nie chciał, żeby cierpiała, a jeśli tylko był w stanie jej pomóc… Jej smutek rozdzierał mu serce, był na niego zupełnie nieprzygotowany. – Może…
<Fiolet?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz