— Czuję stado myszy. I chyba wróble.
— Dobrze. Więc wykorzystaj to, czego cię nauczyłam i spróbuj coś upolować. Nie będę cię poprawiała.
Lśniąca Łapa jedynie pokiwał łebkiem. Przykucnął do ziemi, jeszcze raz pociągając nozdrzami i otwierając pysk, by pochłonął wszelkie zapachy. Przysunął pysk do ziemi i zaczął skradać się cichutko za wonią myszy. Usłyszał poruszenie w ściółce, a potem przebłysk brązowawego futerka. Rzucił się do skoku i przygwoździł zwierzynę łapami, pyskiem przebijając jej szyję. Gorzka mysia krew rozpłynęła się w jego pysku, kąpiąc mu na łapy. Kalinkowa Łodyga uśmiechnęła się z satysfakcją.
— Dobrze ci poszło! Zakop mysz i bierzemy się do walki. Nauczę cię paru technik, a to, jak będziesz nimi manewrował w praktyce, będzie już zależało od ciebie. Gotowy?
— Tak.
— Więc ustaw się, jak już ukryjesz zdobycz.
Czerwonooki rozkopał ziemię pod dębowym pniakiem i wrzucił tam swoją mysz, by następnie ją zakopać. Zrobiwszy to, odwrócił się znowu w stronę mentorki. Ustali naprzeciw siebie, równie gotowi. Rzucił jej uważne, baczne spojrzenie.
— Pierwszy ruch to obrót w powietrzu. Patrz uważnie. — mówiąc to, wojowniczka wyskoczyła w górę, w powietrzu zmieniając pozycję. Jej łapy, wysunięte do przodu, powaliły go na ziemię, nim zdążył prześliznąć się pod jej brzuchem. Przewrócił się na drugą stronę, starając się odepchnąć kotkę tylnymi łapami, ale była zbyt cięższa od niego.
— Zaatakuj mnie, kiedy dam ci znak. Wracaj na swoją pozycję.
Lśniąca Łapa podniósł się i ponownie stanął na przeciw swojej mentorki. Gdy skinęła mu koniuszkiem ogona, wiedział już, że powinien wyskoczyć. Odepchnął się łapami od ziemi i przekręcił się w powietrzu, celując wprost w łapy wojowniczki. Udało mu się zbić ją z nóg. Poturlali się przez las, aż nie uderzyli w jedno z drzew. Uczeń podniósł się i ponownie wyskoczył, używając tego samego ruchu, ale tym razem Kalinkowa Łodyga zdołała zablokować jego szarżę.
— Dobrze ci idzie. Teraz pokażę ci parę innych taktyk. — miauknęła.
* * *
Nauczył się mnóstwo ruchów. Ciężko było je wszystkie spamiętać, przez co wiele razy przegrywał, ale nie tym razem. Odbił się od ziemi i przewrócił kotkę na bok, a gdy ta odepchnęła go tylnymi łapami, w ostatniej chwili udało mu się odzyskać równowagę. Nim ta zdążyła się podnieść, wykorzystał swoje małe uczniowskie rozmiary i zwinność, by skoczyć w jej stronę. Położył łapę na jej brzuchu i ustanął tak z boku, by nie była w stanie go odepchnąć. Oczywiście po dłuższej chwili bez większego problemu strzepnęła go z siebie i wcale się nie dziwił. Miał o wiele mniejszą masę i Kalinka jako dorosła kotka zawsze będzie miała więcej przewagi. Przynajmniej dopóki trochę nie podrośnie.Kotka uśmiechnęła się ciepło, ocierając się o jego futro.
— Dobrze ci poszło, Lśniąca Łapo! — miauknęła. Biały dyszał i był zmęczony walką, ale zebrał się na wyczerpany uśmiech. — Bierz swoją mysz i wracamy do obozu. Będziesz miał się czym pochwalić rodzicom.
— To nic wielkiego — odparł spokojnie Lśniąca Łapa, przy okazji oblizując swój pysk z krwi, gdy chwytał mysz i dołączył do wojowniczki. — I tak mnie pokonałaś.
— Nie. Ty wygrałeś. To normalne, że byłam w stanie cię zrzucić, ale w końcu udało ci się mnie przyszpilić do ziemi. Jako pierwszemu. A to wygrana.
Lśniąca Łapa uśmiechnął się lekko. Próbował uspokoić nierównomierny oddech. Czuł, jak adrenalina wciąż pulsowała w jego żyłach.
— Dziękuję.
— Za co?
— Za komplement.
— Po prostu mówię prawdę. A teraz przyspiesz, zbiera się na deszcz.
Jak gdyby chmury usłyszały słowa wojowniczki, uczeń poczuł na swoim na swoim futrze kropelki wody. Wzdrygnął się. To uczucie było maksymalnie nieprzyjemne.
— Co z ciebie taka Sucha Łapa? — zaśmiała się Kalinkowa Łodyga. — To tylko parę kropelek.
— Wyjątkowo zimnych — mruknął w odpowiedzi, otrzepując się z wilgoci. — Zdecydowanie nie zrozumiem Nocniaków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz