Szli z patrolem granicznym, przestępując powoli łapami, dopóki gdzieś nie rozległ się szelest. Zbyt głośny, by mogłaby to być mysz lub inną zwierzyna.
Spojrzał się wymownie na siostrę, a potem w stronę, z której docierał głos. Smród potu, zwierzyny, leśnych terenów i wilgoci już niedługo dotarł do nozdrzy czterech kotów. Futro błysnęło w półmroku.
— Widzisz? — szepnął do Zimorodkowej Łapy.
— Czy... To samotnik?
Nawet nie zdążył odpowiedzieć. Słyszał tylko, jak Rozżarzone Serce niucha w powietrzu, by wbić wzrok w to samo miejsce, co rodzeństwo.
Skok.
Samotnik odbił się na całkiem dużych tylnych łapach. Rdzawe Futro już poderwała się z ziemi, by go przegonić i ochronić swoje dzieci, ale łapa kremowej wojowniczki spoczęła na łaciatej.
— Pozwólmy im się wykazać.
Lśniąca Łapa nie czekał na żaden znak. Wysunął pazury i skoczył, czując jak przyjemna euforia owiewa go od stóp do głów, przenikając przez całe ciało. Spiął mięśnie, pamiętając rady od Kalinkowej Łodygi. Z boku widział swoją siostrę, która drapała pazurami z innej strony. Samotnik próbował chwycić go za kark, jednak kot był zbyt powolny, by złapać młode zgrabne ciałko. Czerwonooki najpierw podgryzał go z lewej, potem z prawej, ostatecznie turlając się z ziemi i przejeżdżając pazurami po brzuchu intruza. Kot parsknął i chwycił albinosa, odrzucając go dobre parę metrów w przód. Nawet nie zdążył się podnieść, nim ten zaczął szarżować w jego stronę. Zimorodkowa Łapa wciąż walczyła, nie dawając za wygraną. Lśniąca Łapa ledwo przeczołgał się przed ostrym kłapnięciem szczęk. Wtedy zobaczył, że dwie wojowniczki ruszyły do pomocy, w czasie gdy uczniowie wciąż zaciekle walczyli, broniąc swojego terytorium.
Tracąc pewność siebie, samotnik odwrócił się i cofnął, jakby przygotowując do ucieczki. Lśniąca Łapa skierował wzrok na siostrę, a gdy tylko zobaczył kiwnięcie głowy, oboje wyskoczyli w górę, napierając łapami na samotnika, ostatecznie przewracając go. Gdy Lśniąca Łapa zobaczył samotnika próbującego się podnieść, wysunął pazury i zbliżył się do niego, co poskutkowało tylko wściekłym prychnięciem. Nawet nie zauważył, gdy ten błyskawicznie podniósł się i uciekł, znikając za krzewami.
— Co próbowałeś zrobić? — miauknęła matka w jego stronę. Położył uszy.
— Wykorzystać to, że stracił równowagę.
— Dobrze, ale pamiętaj, że wojownik nie musi dobijać swojego przeciwnika, by wygrać walkę. Był już wycofany. Nie trzeba było go atakować.
— I tak poradziliście sobie dobrze, jak na swój wiek. — stwierdziła pogodnie Rozżarzone Serce. — Zasługujecie na porządną zwierzynę, gdy wrócimy do obozu. W końcu przegoniliście inteuza. Co wy na to?
— Tak! — odpowiedzieli równocześnie. Lśniąca Łapa nie mógł się powstrzymać od śmiechu, mimo zmęczenia, które go dopadło. Łapy zdawały się tak sztywne. Nie był pewien, czy bez pomocy kotek udałoby im się go pokonać, ale i tak był szczęśliwy. Dyszenie wydobywało się z jego piersi. Nie spodziewał się, że walka jest tak... Trudna. A co by było na polu walki?
Mimo wszystko, cieszył się. Tak bardzo się cieszył.
— Ruszajmy — mruknęła zadowolona Rdzawe Futro. — Będziecie mieli czym się pochwalić mentorkom. Jestem z was dumna.
— Dziękuję, mamo — odparł Lśniąca Łapa.
— Dostaniemy dodatkową porcję zwierzyny? — spytała z zaciekawieniem Zimorodkowa Łapa.
Rdzawe Futro tylko się zaśmiała.
— Chcielibyście, co? Nie tak prędko, inni też muszą się najeść. Ale przynajmniej będziecie mogli odregenerować siły.
* * *
Księżyc zdawał się błyszczeć, lśnić na czarnym niebie, które zasiane było gwiazdami. Wierzył, że te gwiazdy to przodkowie. Koty, dzięki którym był tu. Żył. Był tak ciekawy, co było po śmierci. Jak wyglądały lasy i polany na terenach Gwiezdnych. Czy to nieskończone pola pełne zwierzyny, którą można jeść do syta? A może las zasiany gwiazdami, z którego można obserwować każdy punkt na ziemi?
Podał siostrze zwierzynę. Tłustego wróbla. Sam też zaczął jeść swój posiłek. Czuł, jak światło księżyca odbija się od ich futer.
— Nie mogę się doczekać, aż zostaniemy wojownikami. — wyszeptał. W czerwonych oczach pojawił się blask. — Dostaniemy wspaniałe imiona i... I zrobimy razem coś świetnego. Rodzice będą z nas dumni. Będą szczęśliwi. Będziemy chronić Klan Klifu przed zdrajcami jak Rysi Puch! Jak myślisz, jak będziemy się nazywać?
<Zimorodku?>
[25% przyznane]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz