Dawno temu za śmierdzącymi bagnami
Zacisnął lekko powieki. Kiedy ostatnio z kimkolwiek rozmawiał? Jedynie rano przegadywał się z Mak. Było to nieodłącznym elementem dnia. Ona narzekała na niego, on na nią. Ona go obrażała, no i on był w kropce bo nie potrafił jej wyzwać od idiotów… Był głupim dzieciakiem i tyle. Pogodził się z jej zdaniem. Ciekawe dlaczego w ogóle ktoś do niego zagadał... Było to bardzo dziwne. Nikt nie chciał z nim rozmawiać, bo był dość... Rozkojarzony. Nie potrafił nikomu dobrze zaufać, inni uważali go za kotkę... Szczerze, to siedział teraz mocno zaskoczony. Chciałby coś powiedzieć, ale po prostu się bał. Bał się, że powie coś nie tak. Bo szczerze, tylko problemem była waląca się rodzina. Wszystko upadało. A może wymyśla? Może to nie jest takie poważne i powinien przejąć się treningiem?
Agrest obok niego zdawał się już być niespokojny. Kuklikowi ciężko było patrzeć w czyjeś oczy. Chciałby wyznać drugiemu uczniowi, to, jak jest mu ciężko. Tylko jak mógł to zrobić, kiedy zamiast już znajomych ślepi widział całkowicie obce? Zacisnął lekko zęby. Nie chciał się rozkleić. Nie przy nowym koledze. Nie chciał zawalić po raz kolejny. Nie chciał usłyszeć jakim to jest przegrywem. Po prostu chciałby być sobą.
Tylko, że bycie nim, oznaczało ciągły stres oraz bycie płaczącym durniem. Już wolał udawać twardszego niż normalnie. Wiedział, iż nikt się na to nie nabiera i nawet jeżeli nie ryczy, to ma na to ochotę. Czemu urodził się taki słaby?
Z lekkim szelestem liści wstał oraz potrząsnął lekko ogonem. Czuł już pierwsze krople spadające na podłoże. Kropla po kropli. Nie słuchał tego, co mówił Agrest. Nie potrafił. Po prostu był idiotą.
- P-przepraszam, j-ja... N-nie m-mogę- wychlipiał, szybko uciekając z pola widzenia drugiego.
Agrest obok niego zdawał się już być niespokojny. Kuklikowi ciężko było patrzeć w czyjeś oczy. Chciałby wyznać drugiemu uczniowi, to, jak jest mu ciężko. Tylko jak mógł to zrobić, kiedy zamiast już znajomych ślepi widział całkowicie obce? Zacisnął lekko zęby. Nie chciał się rozkleić. Nie przy nowym koledze. Nie chciał zawalić po raz kolejny. Nie chciał usłyszeć jakim to jest przegrywem. Po prostu chciałby być sobą.
Tylko, że bycie nim, oznaczało ciągły stres oraz bycie płaczącym durniem. Już wolał udawać twardszego niż normalnie. Wiedział, iż nikt się na to nie nabiera i nawet jeżeli nie ryczy, to ma na to ochotę. Czemu urodził się taki słaby?
Z lekkim szelestem liści wstał oraz potrząsnął lekko ogonem. Czuł już pierwsze krople spadające na podłoże. Kropla po kropli. Nie słuchał tego, co mówił Agrest. Nie potrafił. Po prostu był idiotą.
- P-przepraszam, j-ja... N-nie m-mogę- wychlipiał, szybko uciekając z pola widzenia drugiego.
***
Stres, ból. Brak kogoś bliskiego. Nie miał teraz nikogo przy sobie. Mak odeszła, ale dalej czuł, jakby wyzywała go za plecami mówiąc do niego per idioto. Przyzwyczaił się do tego i teraz było tak... Pusto. Teraz dziwnie było być wystawionym na wyśmiewanie przez kogoś innego niż ona. Nie miał dosłownie nikogo. Tylko Agresta. I kropka. Może Plusk i Bylica, ale... I tak było mu brak. Ciężko było zasypiać bez jej irytujących tekstów.
Błysk wiedziała co do ich wycieczki za obszar ich obecnych terenów. Miała ich na oku. Codziennie kiedy budził się na trening, zdawał sobie sprawę z tego, że jest w niebezpieczeństwie. Zgromadzenie było niesamowite, ale wiedział o ryzyku. Agrest wkopał go, lecz zdawał sobie sprawę że nieumyślnie. Dalej mu na nim zależało i gdyby nie to, że po prostu się bał, to by chętnie z nim więcej czasu spędzał. Tysiące myśli przepływało, chcąc domagać się odpowiedzi, wyjaśnień. Wszystko zdawało się krzyczeć. Stres zagłuszał wszystko wokół, już nawet przestał słyszeć Jaskółkę, która mówiła coś ciągle na boku. Cały obóz żył ostatnim morderstwem a on wręcz przeciwnie- dalej próbował wytrzymać w swoim własnym, zagubionym świecie. Czekał, kiedy Błysk zadecyduje o karze dla niego. W końcu złamał tak ważną zasadę, nie wolno przecież wychodzić na zgromadzenia. Nikt nie miał prawa wiedzieć o ich społeczności. A on zawalił po raz kolejny, nie dość że naraził się na ryzyko to zapoznał się z Bylicą, którą musi teraz unikać, by nie mieć problemów.
Jego łapy sprawnie wplatały gałązki do czegoś co miało być gniazdem, mimo iż nie myślał teraz o tym. Robił to mechanicznie, naśladując ruchy Jaskółki. Musiał zaliczyć tworzenie gniazd. Gdyby mu się nie udało, byłby jeszcze bardziej skończony. Wszyscy byliby wściekli, że tak źle mu idzie z treningiem. Mak gdyby jeszcze żyła, miałaby nowy pretekst do narzekania na niego i wyzywania go.
Ale jednak udało się.
Po wielu próbach coś, co mogło przypominać gniazdo, wyszło spod jego łap i teraz trochę koślawo prezentowało się przed mentorką. Bez zbędnych słów ruszył do drogi powrotnej. Nie chciał rozmawiać z czarną. Było to mu zbędne. Niepotrzebne. Po prostu niemrawo dreptał za czarną kitą, chcąc zobaczyć upragniony obóz oraz własne legowisko. Pewnie pełne dżdżownic, bo siostra wymyśli kolejny sposób jak go ośmieszyć. Ale nie, bo przecież ona przewracała się w grobie. Powita go pustka. I tak chciał tam wrócić. By móc odpocząć od myśli, które za chwilę eksplodują.
W obozie dalej pozostał ten smród lisów. Nigdy nie wybaczy im tego co zrobiły z mamą. Oni wszyscy są bezlitośni, a oni im zaufali. Nie mieli powodów by im zaufać. A jednak. Teraz tylko buntu brakowało. Tak dla zwieńczenia całego spatolenia Owocowego Lasu.
Nagle poczuł przy sobie ciepło, a po chwili wręcz przeciwnie, gdy upadł na ziemię, przy okazji przecierając podłoże swoim ohydnym futrem. Podniósł lekko łebek do góry. Agrest wielkimi oczami wpatrywał się w niego zaniepokojony. Kuklik momentalnie się zarumienił, zawstydzony tą nagłą sytuacją. Głupio się czuł przy koledze. To było... Takie dziwne. On był dziwny. Agrest nie zasługuje na takiego znajomego... Mimo to ciepło mu się robiło, gdy myślał o miłym czekoladowym koledze. Wstał lekko i otrzepał się z kurzu. Jeszcze bardziej niezręcznie nie mogło być. Agrest uśmiechnął się, widząc, że drugiemu uczniowi nic nie jest. Kuklik jeszcze bardziej skulił się w sobie z zażenowania.
- J-ja, p-przepraszam, t-ten... W-wybacz- wyjąkał cicho, szczerze nie wiedząc co powiedzieć. Uspokoił szybki oddech. Nie mógł od tak zawalić. Choć i tak pokazał się ze złej strony, to mógł to naprawić!- Hej...- wyszeptał, odwracając głowę lekko w bok, nie potrafiąc patrzeć Agrestowi prosto w oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz