Kminek lubiła spacery, choć na razie nazwanie tak jej przechadzek było wyolbrzymieniem. Dla kociaka jej rozmiaru wszystko wydawało się jednak duże. Tak więc nie oddalała się nigdy zbytnio od matki; nie chciała też, żeby jej drobne wycieczki wyszły na jaw - co jakby dostała zakaz?
Tak więc chodziła na nie gdy wszyscy spali; wolała wieczory, gdy ziemia była nagrzana słońcem, bo rano często było mokro od rosy lub po deszczu, a jej drobne ciało szybko marzło. Przekonała się o tym więcej niż dwa razy. Na jej nieszczęście, miewała mocny sen i tego ranka nie spodziewała się, że wyskakując z dziupli, zapadnie się w ziemię. Zdusiła zaskoczony pisk, dostrzegając że się nie zapada dalej niż do połowy łapek. Odruchowo chciała strzepać maź z sierści, ale tylko ją rozprzestrzeniła po klatce piersiowej.
Nie lubiła tego uczucia mokrości i ciężaru. Bardzo.
Spróbowała zrobić krok do przodu, bo ostatnio kałuża kończyła się po jednej łapie. Ale błoto nie dość, że wciąż było, to zdawało się głębsze. Zdegustowana więc obróciła się, by wrócić do domu. Wbiła pazury w korę by wskoczyć jak najciszej do środka, ale nie wyszło jej to tak zgrabnie jak zwykle. Z uniesioną na grzbiecie sierścią spojrzała w stronę rodziny i napotkała spojrzenie siostry. Postanowiła być szczera, bo co miała powiedzieć. Z wdzięcznością i lekkim zawstydzeniem przyjęła też pomoc, na chwilę zapominając o otoczeniu. Kiedy obudziła się mama, została uwolniona od brudu większym językiem. Z tyłu głowy oczekiwała pytań i nieco zesztywniała, ale uwaga szybko została przekierowana na Fiołka. Z ciekawością obserwowała rozwój akcji i prawie ostrzegła brata przed wyjściem z dziupli, ale nie zdążyła i ten wkrótce podzielił jej wcześniejszy stan.
Kątem oka dostrzegła ruch i spojrzała w na kamyczek, który popchnęła w jej stronę Krokus. Kotka chwilę na niego patrzyła, po czym zrozumiała o co chodzi i pacnęła go łapką z cichym mrrow. Siostra szybko odpowiedziała tym samym, a kamień poturlał się nieco w prawo od Kminek. Ta szybko do niego doskoczyła i pchnęła z powrotem i wkrótce biegały po całym schronieniu, zapominając o reszcie rodziny. W czasie zabawy koteczka zdała sobie sprawę że nie podziękowała za wcześniejszą pomoc. Zerknęła na żółtooką niespokojnie. Byłoby niezręcznie teraz tak z tym wyjechać, ale im dłużej będzie czekać tym bardziej będzie to niekomfortowe. Powoli też się męczyła, więc kiedy nadeszła jej następna tura, zatrzymała kamyczek. Wzięła go delikatnie w zęby, uważając, żeby go nie połknąć ani nie zarysować i zbliżyła się do siostry. Z bliska też dostrzegła błoto, które zostało na sierści Krokus i którego najwyraźniej nikt nie zauważył. Położyła dotychczasową zabawkę przed burą i speszona podniosła głowę, od razu przejeżdżając językiem po jej sierści.
– Dziękuję – mruknęła w futro, speszona. Chwilę stała zakłopotana, po czym szurnęła kamyk w zachęcie do dalszej zabawy, gdy nic innego nie przyszło jej do głowy. Tym razem przechwyciła go Skowronek, najwyraźniej obudzona ich wcześniejszą radochą i siostry pognały do dalszej zabawy, nieuważnie zbliżając się do wyjścia. Któraś z nich musiała przypadkiem wykonać jakiś nieodpowiedni ruch, albo może po prostu podłoga była krzywa, i ich zabawka wypadła z ich pola widzenia. W błoto. Kminek aż się zachłysnęła, ale jako pierwsza wychyliła pyszczek, żeby sprawdzić gdzie spadł.
<Krokus?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz