— Nie chcesz...? Nie chcesz?! - wystąpiła ostro, ścinając powietrze ogonem. — Jak śmiesz mówić o dyskryminacji? Ze wszystkich kotów akurat ty... dobre sobie — prychnęła, przerywając wypowiedź krótkim, nerwowym, niemalże bezgłośnym śmiechem. — A kto mi mówił, że jestem gorsza, bo mam na sobie rude łaty? Kto faworyzował mojego brata przez futro? Kto zakazywał posiłków rudym, kto wysyłał cały czas na patrole, kto chciał mi wbić do głowy, że nie ważne co zrobię i tak nie będę ciebie warta, bo mam inny kolor futra? I to ma nie być dyskryminacja? Mówisz, że niby to ja pomagam odbudować to, co było kiedyś, a zastanawiałaś się nad tym, co ty robisz? Może jednak nie różnimy się- urwała, odwracając łeb. Zwolniła wcześniej narastające tempo rozmowy, kładąc po sobie uszy. Wytarła łzy, które w między czasie wędrowały po jej policzkach. - Może ty i ta tyranka wcale nie różnicie się tak bardzo, co, Kamienna Agonio?
Czarna czuła, jak coś w jej sercu pęka. Czuła łzy napływające do oczu. Już kolejna osoba jej to mówiła. Już kolejna osoba porównywała ją do Piaskowej Gwiazdy.
Chciała wyrwać z siebie to przeklęte "coś", co czyniło je podobnymi. Chciała patrzeć na siebie nie widząc w sobie jej.
Mieli rację. Była jak Piaskowa Gwiazda. Była jak ona. Niczym się nie różniła.
— Tak. — odpowiedziała po prostu, wbijając zmęczony i spokojny wzrok w Czajkową Łapę. Dotąd tylko się łudziła. Wypierała tą myśl. Ale ukrywanie prawdy wcale nie sprawi, że przestanie być prawdą. — Tak. Jestem do niej podobna. Chciałam skrzywdzić tych, którzy skrzywdzili mnie. Skrzywdziłam wiele osób. Wiem. — powiedziała ciszej. Każdy oddech zabierał jej więcej siły. Czuła się, jakby przedzierała się przez pożar i sadzę. Nie oczekiwała, że ktokolwiek jej wybaczy. Świat rzadko wybaczał. — Sprawiła mi i moim bliskim ból, więc ja chciałam w odwecie sprawić ból tym, którzy ją popierali. — miauknęła. Nie wiedziała, jak mogła myśleć, że Czajkowa Łapa naprawdę ją zrozumie. Nikt nie rozumiał. — Ale różnimy się. Jej nie obchodziły uczucia innych. Nie wykazywała się wyrzutami sumienia. Ja tak. — każde słowo wypływało z jej ust automatycznie. Gardło coraz bardziej piekło ją od żalu, który czuła w środku. — Wiem, że mi nie uwierzysz. Nikt by nie uwierzył, gdybym powiedziała, że do dziś obwiniam się za wiele złych rzeczy, które zrobiłam. Rozumiem. Każdy ma prawo tak sądzić. Nie będę wchodzić wam w wasze myśli. Po prostu pozwól mi samej cierpieć z powodu moich win. — mruknęła. — Rozżarzony Płomień jest zły. Jest taki jak ona. Nawet, jeśli tego nie widzisz. Żebyś zrozumiała, przez co przechodziłam, musiałabyś być nieruda i żyć w tamtych czasach. Żebyś zrozumiała zło, które popierasz i które cię otacza. Ja też nie jestem bez win i nie będę tego kryć. Popełniłam w swoim życiu mnóstwo złych rzeczy. Ale nie chcę, by ty i ktokolwiek inny też to robił.
— Jak mogłabym ci uwierzyć? Co z tego, że powiesz, że masz wyrzuty sumienia, jak nigdy nie potrafiłaś tego ukazać? Bo co? Duma by zabolała, jakbyś pokazała trochę empatii kociakowi, który chciał tylko, żebyś zobaczyła że jest czymś więcej niż kolorem futra? Twoje puste słowa nic dla mnie nie znaczą - wycedziła przez zaciśnięte zęby. - Rozżarzony Płomień nie jest zły. Pokazał mi, że jeśli będę trenować, to mogę być coś warta. Pokazał, że mogę gdzieś należeć, że gdzieś mogę czuć się bezpiecznie i dobrze. Spojrzał na mnie jak na kota, a nie potwora czy robaka, czym ty raczyłaś mnie przez całe moje dzieciństwo. Może gdybyś ty pokazała mi chociaż jedną z tych rzeczy to wszystko byłoby inaczej. Nie obchodzi mnie co chcesz, albo nie. Może zacznij od siebie, zamiast cały czas wymagać i oceniać innych.
— W porządku. — odpowiedziała Kamienna Agonia, czując ściśnięte gardło i łzy ulatujące z jej oczu. — Przepraszam. Cholernie przepraszam za wszystko, co zrobiłam tobie i co zrobiłam światu swoim życiem — syknęła, czując ból przeplatający się przez całe jej ciało. — Przepraszam, że byłam cholerną rasistką nie różniącą się niczym od Piaskowej Gwiazdy. Przepraszam, że byłam głupim toksycznym ścierwem i byłam zbyt przerażona wizją bycia słabą, by pozwalać sobie na pokazywanie po sobie uczuć. Przepraszam, że nie doceniłam swojego mentora, gdy jeszcze żył. Przepraszam, że zawiodłam Zajęczą Gwiazdę jako zastępczyni i jako rebeliantka. Przepraszam, że niewystarczająco wsparłam swoich rodziców i młodsze rodzeństwo. Przepraszam, że w swoim życiu nie zrobiłam właściwie nic dobrego — warknęła, na dobre zaczynając szlochać. — Proszę. Czy teraz możesz uwierzyć, że nie jestem bezwzględną rasistką i morderczynią kociąt, których nigdy nie widziałam na oczy? — położyła po sobie uszy. — Tak. Zawiodłam wszystkich, których kiedykolwiek miałam po swojej stronie. A wszyscy ci, których kochałam najbardziej, skończyli w grobie. — rzuciła, wbijając pazury w posłanie z mchu. Była tak wściekła na siebie. Tak zrozpaczona i zmęczona ciągłym bawieniem się z życiem w kotka i myszkę. Spojrzała w końcu na Czajkową Łapę wyczerpanym spojrzeniem. Westchnęła ciężko, nie spuszczając z niej oczu. — Naprawdę uważasz, że nigdy nie czułam smutku? Żalu? Żalu z powodu tego, co robiłam i kim jestem? Uważasz mnie za bezwzględną maszynkę do ranienia innych, tak jak wszyscy?
<Czajko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz