Medyk Klanu Burzy odetchnął cicho, wciąż nie otwierając niebieskich oczu. Powietrze w legowisku było rześkie. Pora Nowych Liści zawitała do klanu, budząc zwierzynę, strumienie, ogólnie mówiąc przyrodę. Była to kolejna Pora Nowych Liści w jego długim życiu. Czekoladowy kocur nawet nie potrafił zliczyć, ile już przeżył zmian pór roku. Podczas panującej wiosny czuł się jak pąk rozkwitający na drzewie, czekający na szansę na odrodzenie. Mógł niemal przysiąc, że czuje krople ocierające się o jego pąki, promienie słońca i lekki wietrzyk pobudzający do ruchu. Miał się stać pięknym kwiatem, w przyszłości owocem.
Jeżyk urodził się i wychowywał w Klanie Burzy, jako syn Brzozowego Szeptu i Kucykowego Ogona. Rodziców wspominał z ciepłem oraz szacunkiem. Nauczyli go ważnych wartości. Poradzili sobie świetnie z wychowaniem zarówno Jeżyka, jak i jego sióstr - Psiankowej Szyi, Rzecznego Nurtu i Srebrnej Łapy. Dwie kotki nie żyły, zabrane do lepszego świata. Pozostawiły po sobie uczucie tęsknoty i długiej żałoby w klanie i sercu ich brata. Srebrna Łapa jako jedyna została samotniczką. Gdy po wielu księżycach się odnaleźli, Jeż czuł się szczęśliwy. Odzyskał siostrę. Szkoda, że obecnie nie mógł jej ponownie zobaczyć i dowiedzieć się, czy dalej tak dobrze jej się powodzi. Oprócz sióstr miał jeszcze starszego brata. Ośle Ucho był dobrym kocurem i wspaniałym ojcem dla swoich kociąt. Najbardziej Jeżowa Ścieżka pokochał swojego bratanka, Drżącą Ścieżkę. Medyk okrył pyszczek ogonem. Wiele by dał za ich ponowne spotkanie i pewność, że jest bezpieczny wraz z bratem.
Rodzina Jeżowej Ścieżki rosła, przyjmując do siebie coraz więcej członków. Nie tylko to się zmieniało. Świadomość, jak ważna jest rola medyka, rosła wśród wszystkich mieszkańców. Praca odpowiedzialna, cierpliwa i pokorna. Medyk leczył, ratować życie, zbierał zioła i pomagał w przyjściu na świat kolejnym pokoleniom. Był łącznikiem między światem rzeczywistym a Klanem Gwiazdy. Często dostawał sny, których interpretacja była niezwykle ważna. Każdy mógł świadczyć o jakimś zagrożeniu i chociaż medycy nie angażowali się w życie klanów, musieli strzec porządku jako jego strażnicy. Jeżowa Ścieżka uśmiechnął na wspomnienie wszystkich zebranych ziół, odbytych wycieczek na spotkania medyków i niezbyt lubiane przez niego Zgromadzenia. Były również porody, które wspominał ze wzruszeniem. O wiele lepiej pamiętać miłe rzeczy, niż budzić do siebie żal i smutek za śmierć starszych, schorowanych lub ciężko rannych pobratymców. Jeżowa Ścieżka nie zważał na pochodzenie, każdemu starając się nieść pomoc. Był spokojny, cierpliwy i oddany swojej pasji. Może właśnie dlatego zasłynął jako dobry medyk i słuchacz. Jeżowa Ścieżka zawsze udzielał rad potrzebującym i bardzo chętnie wysłuchiwał wszystkiego, co leżało im na sercu. Jako medyk miał pomagać, lecz nie tylko ten obowiązek pchał go do udzielania pomocy - Jeżyk taki był w całym swoim charakterze, sercu i w duszy.
Nie od zawsze wiedział, że chce zostać medykiem. Tą ścieżką podążył dopiero jako uczeń wojownika. Pliszkowy Krok była dobrą mentorką, ale to właśnie u Zajęczej Stopy odnalazł miłość do lecznictwa. Postanowił podążyć tą ścieżką, dumnie kończąc trening i przyjmując imię Jeżowej Ścieżki. Potem on sam został mentorem. Najpierw Konwaliowe Serce, swoją pierwszą i ulubioną uczennicę. Traktowali się jakby byli rodziną. Konwalia była jego córką, którą mógł nauczyć wszystkiego, co sam umiał. Owszem Jeż traktował jako swoje kociaki każdego członka, którego poród odebrał i mógł obserwować przebieg dorastania. Czuwał przy nich w gorszych chwilach, był pocieszeniem i lekarstwem. Gdyby kodeks nie zabraniał i mógł zostać ojcem, z pewnością byłby troskliwy dla swoich maluchów. Konwalia była wyjątkowa i dlatego tak mocno zabolało go jej odejście. Niczym strzała trafiona prosto w serce. Szkolił również Stokrotkową Łapę i Sierpówkową Łapę. Żadne z nich nie dokończyło szkolenia. Zginęli tragicznie, wpędzając mentora w poczucie winy oraz straty. Musiał jednak wziąć się w garść. Klan potrzebował silnego medyka. Pracoholik, jak można nazwać Jeżyka, wykonywał swoją pracę nieprzerwanie. W jego życiu pojawiła się ostatnia uczennica. Wisienka została jego terminatorką w bardzo młodym wieku. Mimo tego miała w sobie iskrę, zapał do zostania świetnym medykiem. Niejednokrotnie udowodniła, że Klan Burzy znajdzie się w najlepszych łapkach. Jeżowa Ścieżka mógł spokojnie odejść z tego świata, wiedząc, że jego misja dobiegła końca, a klan będzie bezpieczny.
Czekoladowy kocur otworzył niebieskie ślepia. Wpatrywał się przez jakiś czas w ścianę swojego legowiska. Odsunął ogon, uniósł lekko głowę i niemal od razu opuścił ją z powrotem na posłanie z mchu. Czuł się słaby. Każdy skrawek ciała domagał się odpoczynku. Od kilkunastu księżyców, odkąd stał się seniorem, nie było to dla niego zaskoczeniem. Męczył się szybciej, musiał zaprzestać wędrówek i spędzać czas wyłącznie w legowisku lub w obozie. Tęsknotę z zbieraniem ziół przelał w ich segregowanie. Wiśniowa Iskra przejęła większość obowiązków, on był tylko jej stróżem, towarzyszem i dawnym mentorem. Nikt nie był w stanie zatrzymać tego, co przygotował los. Jeżowa Ścieżka pogodził się z wiekiem. Stał się staruszkiem, jako jedyny ze swojego licznego rodzeństwa. Długo trwał jako medyk, jednak jego pąk miał nie rozkwitnąć na kolejną wiosnę. Wiedział to. Czuł każdym skrawkiem swojego ciała. Zmęczony umysł i sylwetka domagały się porządnej porcji wiecznego snu. Jeżowa Ścieżka uniósł wzrok. Jak będzie w Klanie Gwiazdy? Czy tak pięknie jak podczas przyjemnych, sennych wizji? Nie wątpił, że Klan Gwiazdy przyjmie go do siebie. Srebrna Skóra stanie się jego drugim domem.
W Klanie Gwiazdy czeka na niego rodzina, pobratymcy, przyjaciele. Dotąd obserwowali Jeżyka, strzegąc go z gwiezdnego raju. Jeżowa Ścieżka nie mógł doczekać się kolejnego spotkania z najbliższymi. Poznał wielu przyjaciół i pamięć o nich nigdy nie przeminie. Pamiętał każdego przywódcę, którego miał zaszczyt prowadzić do Księżycowego Kamienia.
Najbardziej w jego wspomnieniach dominowała Iskra. Ponownie ogarnęło go ciepłe uczucie. Kotka wędruje innym niebem, wiecznie wolny wędrowiec. Może kiedyś uda im się odnaleźć.
Czekoladowy jęknął pod nosem na ostry ból przeszywający jego pierś. Łapy odmawiały mu posłuszeństwa, więc nawet nie mógł dostać się do składziku, żeby wziąć zioła na bolące stawy i problemy z oddychaniem. Medyk, pomimo nadchodzącej śmierci, czuł się spokojny. Wyczekiwał na moment, gdy Klan Gwiazdy zabierze go do siebie. Miał dobre, ciekawe życie, oddane całkowicie pomocy innym. Może nawet zostanie zapamiętany jako jeden z lepszych medyków w Klanie Burzy. Jeżowi nie zależało na sławie. Jedyne czego pragnął, to być dobrze pamiętanym wśród obecnych i przyszłych pokoleń. Odchodził szczęśliwy i spełniony.
— Jeżowa Ścieżko, chcesz coś zjeść? Nie jadłeś obiadu. — Wiśniowa Iskra weszła do legowiska.
Czyli słońce od dawna unosiło się na najwyższym punkcie. Jeżowa Ścieżka zwrócił pyszczek na swoją asystentkę. Jego błękitne ślepia lśniły mądrością i spokojem.
— Odejdę stąd z poczuciem, że na czele Klanu Burzy będzie stała cudowna medyczka. Będę czuwał nad wami z Klanu Gwiazdy. Wiem, że sobie poradzisz. Nie mogłem mieć lepszej następczyni. — lekki uśmiech zniknął z jego pyska. — Nigdy nie pozwól zgasić swojej iskry.
— Jeżowa Ścieżko? Jeżowa Ścieżko? O czym ty mówisz? — zaniepokojony głos kotki dotarł do jego uszu. — Nigdy. Moja iskra nigdy nie zgaśnie.
— To chciałem usłyszeć. — miauknął.
Jakby świat wiedział, że przyjdzie mu odejść... Ucichły wszystkie dźwięki, zapachy, myśli przestały wirować. Otulała go cisza i miękki mech pod brzuchem. Jeżowa Ścieżka ostatni raz spojrzał na Wiśniową Iskrę. Dojrzał niepokój w jej oczach. To zawsze przykre, gdy umiera ktoś bliski. Wisienka znała go od wielu księżyców. To on odbierał poród Borówkowej Mordki. Nadszedł jednak moment ich pożegnania. Nie bał się śmierci. Był medykiem, wiedział, że po drugiej stronie zostanie przywitany jak dobry przyjaciel i że będzie mu tam świetnie.
— Pochowajcie mnie obok moich sióstr. To było dobre życie. — wydusił ostatnie słowa, zanim pozwolił pochłonąć się ciszy.
Jego głowa opadła na posłanie. Zamknął oczy, oddychając z coraz większym trudem. Z każdym kolejnym uderzeniem serca, czuł się coraz słabszy. Śmierć ze starości. Widok gwiazd i jasnego, oślepiającego światła. Oddech Jeżowej Ścieżki ustał. Bok przestał się unosić. Oczy kocura nie otworzyły się więcej, zamykając w sobie błękit. Leżał na posłaniu spokojnie, jakby ucinał sobie drzemkę. Jeżowa Ścieżka podążał w stronę światła i głosów swoich bliskich.
Żegnaj, Jeżyku [*]
Zmarły w wieku 126 księżyców
Żegnaj, mentorze [*]
OdpowiedzUsuń