— Nie o to mi chodziło, mówiąc, byś odnalazła obóz Dwunożnych. No nic. Zioła też się przydadzą. Zanieś je medykom. Ja poszukam kogoś innego do tej roboty.
— Kogoś innego? — prychnęła. — Gdybyś był bardziej rozgarnięty, sam byś raczył ruszyć swój święty tyłek! — burknęła, widząc jego niezadowolenie.
- Tak. Kogoś innego - odpowiedział, odwracając się do niej tyłem. Nie miał zamiaru wplątywać się z nią w dyskusje. Nie rozumiała czym jest władza. Była taka jak zawsze... sobą. Żyjącą w wyimaginowanym przez siebie świecie.
Słysząc jej prychnięcie i to jak wychodzi, mógł odetchnąć z ulgą. Czuł, że jeszcze sprawi mu problemy.
***
No i tak jak się spodziewał, Skalny Szczyt doprowadziła do tego, że wybuchnął. Tak długo znosił jej humorki, że nie dał rady dalej tego tak ciągnąć. Zwłaszcza, że kotka skrytykowała go i zarzucała jakieś chore romanse. Nie był zainteresowany żadnym z tych jej dzikich fanabeli, ale do niej to oczywiście nie docierało. Dlatego... Skończyła tak jak skończyła. Z karnym imieniem i w żłobku.
Rany dalej go piekły po jej pazurach, nie dając zapomnieć o tej nocy, gdzie doszło między nimi do walki. Po tym jak zmarł ich najstarszy medyk, częściej odwiedzał uzdrowicieli, by zapewnili mu najlepsze warunki na wyleczenie ran. Z każdym dniem już lepiej się czuł, chociaż wieści od patroli nie były zbyt optymistyczne. Niedawno zlecił wojownikom poszukać innego miejsca do życia. Przez to, że Kunia Łapa wygadała się o wszystkim Klanowi Nocy, nie mogli tu zostać. To było zbyt niebezpieczne. Na razie jednak utknęli w martwym punkcie i prócz częstszych patroli, mało co mógł zrobić.
Wstał z posłania i udał się do głównej groty, gdzie ocenił krytycznym wzrokiem ich mizerny stos ze zwierzyną. Bardzo ciężko było wykarmić klan w taką pogodę. A dochodziła jeszcze sprawa z Skruszoną Mordką, która została balastem, przez jego decyzję. Nie miał zamiaru cofać jej kary. Doskonale wiedział, że to idealna kara dla siostry, która nie lubi siedzieć bezczynnie na tyłku.
O, o wilku mowa. Dostrzegł jej niezadowolony pysk, który wyłonił się z komory, gdzie znajdował się żłobek. Zbliżył się do niej powolnym krokiem, a następnie spojrzał z wyższością.
- Pokruszona Mordko, nie możesz opuszczać żłobka. Cofnij się do środka i zajmij zabawą z rówieśnikami - miauknął, nie mogąc powstrzymać kpiącego uśmieszku, który cisnął mu się na pysk.
<Skruszona Mordko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz