Ten dziwoląg na serio robił śledztwo? Szczerze, zaciekawił się tą kwestią, ale nie mógł się wtrącać. Zostałby wtedy pewnie odrzucony na bok. W końcu miał obowiązki rodzicielskie. Starał się je wykonywać z jak największym zapałem. Chciał codziennie przychodzić, choć Dwunożni mu przeszkadzali. Taki ogrom pracy a każdy to olewał! Kochał dzieciaki. Dlatego nawet nie będzie się kłócił z kocurem.
- Wolę spędzać czas z moimi dziećmi, niż błąkać się po zakamarkach pełnych pajęczyn - mruknął do Lokiego.- A więc tak, miłego nudzenia się!- krzyknął z irytacją. Że aż tak trudno było zrozumieć tak prostą rzecz?
***
Był już dorosły! No przynajmniej tak mu się wydawało. Coraz więcej czynności go męczyło, wiedział o wiele więcej niż kiedyś, mógł być wzorem dla dzieci… Wszystko co by chciał! Tyle, że było nudno, a jego zachowanie często nadal było dość… Niemądre. Bo kto próbuje wdrapywać się na dach domku, gdzie Wyprostowani trzymają przyrządy, tak kompletnie bez powodu? Albo zakładał się z dziećmi, że wskoczy do tego zbiornika wodnego w ogrodzie właścicielki Hagrid? Czas mijał błogo i spokojnie. Zbyt spokojnie. Dość niepokojąco, bo zapomniał o zachowywaniu bezpieczeństwa. Bo co miałoby mu się stać? Żyje, żyje, końca nie widać…
- Dobranoc skarby - zamruczał cicho, żegnając się z maluchami (no dobra, teraz już młodzieżą) zanim pójdzie do domu. Po raz kolejny usłyszał od nich te same słowa. Będą jutro czekać, tęsknić i te tego.
I życie idzie dalej.
A on wraz z nim. Z własnym celem, jakim jest opieka nad rodziną. Nad Hagrid. Jej promyczkiem, jej jasnym punktem w życiu. Kimś, kto zna go lepiej niż on sam. Może iść dalej, poznając coraz to nowsze miejsca. Widząc światła w domach Dwunożnych, może zastanawiać się, czy mieszkają tam jakieś koty. Przy tych wszystkich hałaśliwych miejscach, jaki jest cel tego harmidru. Tyle może zrobić, tyle opcji. W końcu jest wolny.
Tyle, że wolność oznacza niebezpieczeństwo. Potwory, które mogą zabić jednym ciosem. Niebezpieczne zwierzęta, na przykład lisy. Gdy raz trafił na takiego, to myślał, że za chwilę umrze. Całe szczęście zatrzymał się tuż przed nim, wraz z krzyczącą istotą w środku. Była możliwość, że jakiś opętany Dwunóg po prostu zabije go albo czymś ostrym, albo tym głośnym czymś. Nie znał jej nazwy, ale często widział, jak dzieci krzyczały bawiąc się kolorową atrapą tej maszyny. A raz na żywo, gdy jakiś typ chciał zaatakować innego kota tym czymś. Nie wiedział, czy ten kot, czy może kotka przetrwali. Usłyszał huk i już tam nie wrócił. Wracając do domu, mógł też natrafić na zatrute jedzenie, będące przeznaczone dla czegoś złego. Tak jak to kiedy jego Właściciel odganiał go od kolorowych kulek w ogrodzie. Może były zatrute?
Ale wracając, mógł też natrafić na coś bardziej zaskakującego.
Jak na przykład belka z rozpadającego się domu, która właśnie leciała w jego stronę.
Żegnała go ciemność, a za kilka dni, jego trup pewnie będzie leżał obok ciał dwóch gryzoni.
W ogródku, w którym się wychował na takiego, jakiego teraz będą żegnać.
- Dobranoc skarby - zamruczał cicho, żegnając się z maluchami (no dobra, teraz już młodzieżą) zanim pójdzie do domu. Po raz kolejny usłyszał od nich te same słowa. Będą jutro czekać, tęsknić i te tego.
I życie idzie dalej.
A on wraz z nim. Z własnym celem, jakim jest opieka nad rodziną. Nad Hagrid. Jej promyczkiem, jej jasnym punktem w życiu. Kimś, kto zna go lepiej niż on sam. Może iść dalej, poznając coraz to nowsze miejsca. Widząc światła w domach Dwunożnych, może zastanawiać się, czy mieszkają tam jakieś koty. Przy tych wszystkich hałaśliwych miejscach, jaki jest cel tego harmidru. Tyle może zrobić, tyle opcji. W końcu jest wolny.
Tyle, że wolność oznacza niebezpieczeństwo. Potwory, które mogą zabić jednym ciosem. Niebezpieczne zwierzęta, na przykład lisy. Gdy raz trafił na takiego, to myślał, że za chwilę umrze. Całe szczęście zatrzymał się tuż przed nim, wraz z krzyczącą istotą w środku. Była możliwość, że jakiś opętany Dwunóg po prostu zabije go albo czymś ostrym, albo tym głośnym czymś. Nie znał jej nazwy, ale często widział, jak dzieci krzyczały bawiąc się kolorową atrapą tej maszyny. A raz na żywo, gdy jakiś typ chciał zaatakować innego kota tym czymś. Nie wiedział, czy ten kot, czy może kotka przetrwali. Usłyszał huk i już tam nie wrócił. Wracając do domu, mógł też natrafić na zatrute jedzenie, będące przeznaczone dla czegoś złego. Tak jak to kiedy jego Właściciel odganiał go od kolorowych kulek w ogrodzie. Może były zatrute?
Ale wracając, mógł też natrafić na coś bardziej zaskakującego.
Jak na przykład belka z rozpadającego się domu, która właśnie leciała w jego stronę.
Żegnała go ciemność, a za kilka dni, jego trup pewnie będzie leżał obok ciał dwóch gryzoni.
W ogródku, w którym się wychował na takiego, jakiego teraz będą żegnać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz