Wilcza położyła uszy. Niepewnie podniosła martwego pająka. Jego włochate odnóża łaskotały ją w pysku. Obrzydliwe. Przerażające. Smak śmierci. Zielone ślipia wpatrywały się w nią, oczekując ruchu. Pierwszego kroku ku staniu się silniejszym. Kotka nie wiedziała czy da radę. Kamienna Agonia była zupełnie inna niż jej mentorka. Nie była delikatna. Nie była cierpliwa. Oczekiwała dużo. Nie przyjmowała odmowy. Wilcza czuła jak wszystkie jej organy skręcają się ze stresu. Jedyne co potrafiła zrobić to wpatrywać się tępo w łapy czarnej kotki.
"Idź, Lisku. Miej to już z głowy. Naprawdę jej zaimponujesz. Pomyśl o tym. Staniesz się lepszym kotem w jej ślipiach."
Pierwszy krok był najtrudniejszy. Wilcza niechętnie przełknęła ślinę, czując rozchodzący się smak martwego robaka. Uniosła łapę i położyła na podmokłej ziemi. Krok za krokiem zbliżała się do legowiska wojowników. Nie odwracała się. Wiedziała, że ją obserwuje. Czuła jej spojrzenie na sobie. Jak analizuje każdy jej ruch. Każdy ruch jej trzęsących się łap. Stres. Presja. Strach. Czarna nie radziła sobie z nimi. Czuła jak z każdym uderzeniem serca coraz trudniej podnieść jej łapy. Iść prosto. Drgawki nie pomagały. Wprowadzały całe ciało w wibracje.
Dotarła. Mrok legowiska wojowników ją powitał. Jak i pusta i cisza w nim. Wilcza odetchnęła z ulgą. Uciekła przed nimi. Przed zielonymi ślipiami. Rozejrzała się. Miała włożyć pająka do legowiska jakiegoś rudzielca. Miała go ukarać za wszystko co złe. Zemścić się. Stać się silną.
Ale... nie umiała. Nie chciała. Nie chciała robić innym większych problemów. Nie chciała poczuć na sobie ich zemsty. Ich gniewu. Ich nienawiści. Nie była na to gotowa. Przerażona rozpaczliwie rozglądała się po legowisku. Nie umiała wybrać. Zadecydować. Nie chciała zawieść Kamiennej. Wrócić do niej z niczym. Słuchać zawodu kotki. Widzieć rozczarowania w jej zielonych ślipiach.
Ale... nie umiała. Nie chciała. Nie chciała robić innym większych problemów. Nie chciała poczuć na sobie ich zemsty. Ich gniewu. Ich nienawiści. Nie była na to gotowa. Przerażona rozpaczliwie rozglądała się po legowisku. Nie umiała wybrać. Zadecydować. Nie chciała zawieść Kamiennej. Wrócić do niej z niczym. Słuchać zawodu kotki. Widzieć rozczarowania w jej zielonych ślipiach.
Nie radziła sobie. Nie rozumiała czemu się tego podjęła. Czemu to zrobiła. Była taka głupia. Teraz wszystko schrzaniła. Teraz wszystko stracone. Zniszczyła wszystko.
"Lisku, spokojnie. Nie dramatyzuj. Będzie dobrze. Już, już. Spójrz. Widzisz tamto legowisko?"
Wilcza niepewnie spojrzała w tamtą stronę. Kiwnęła łbem.
"Jego właściciel niedługo przeniesie się do innego. Nigdy nie dowie się, że to ty. Nigdy nie uzna cię za podejrzanego. Nawet nie wie, że istniejesz. A uwierz mi, niczym bardziej nie zaimponujesz Kamiennej Agonii niż tym wyborem."
Wilcza niepewnie skierowała łapy w tamtą stronę, żałując każdego swojego oddechu. Miała nadzieję, że kotka mówiła prawdę. Inaczej tego nie przeżyje. Położyła pająka w kłębkach mchu i wyszła szybkim krokiem z legowiska, błagając Gwiezdnych, żeby nigdy już nie musiała robić czegoś takiego.
— Kto to zrobił? Kto śmiał? — prychnęła, wodząc zielonymi ślipiami po kotach.
Wilcza Zamieć czuła, jak zaraz zejdzie na zawał. Wcale nie było dobrze. Wcale nie czuła czuła się lepiej. Wcale nie czuła się silna. Chciała umrzeć. Zapaść pod ziemię. Zniknąć z tego świata. Nie była wstanie nawet spojrzeć na Kamienną Agonię. Strach sparaliżował ją doszczętnie.
— Kto to zrobił? — powtórzyła z goryczą. — Wiem, że któryś z was, wyliniałe kupy łajna. — wbiła wzrok w nierudą część zgromadzonych.
— Spokojnie, Marchewkowy Grzbiecie. — zaczął Ziemniaczana Bulwa. — Ktoś ci zrobił niezły kawał i powinnaś się śmiać zamiast tak dramatyzować. — uśmiechnął się ciepło do kotki.
Ruda zmarszczyła brwi, jeżąc sierść na grzbiecie.
— Sklej pysk, mysi móżdżku. Na łeb upadłeś skoro uważasz to za coś zabawne. O wszystkim dowie się Piaskowa Gwiazda i zobaczymy kto wtedy będzie się śmiał! — warknęła wojowniczka, trzepiąc ogonem.
Wilcza Zamieć zamarła.
Zginie.
Umrze. Zabiją ją. Powieszą jej łeb, jak Muszego Lotu na palu. Jej futrem wypchają sobie legowiska. Jej brata wrzucą do dołu. Zabiją także. Poległa. Zawiodła. Zniszczyła wszystko co osiągnęła. Już nic ją nie czekało. Nic prócz śmierci. Na drżących łapach zrobiła jedyne co potrafią.
Uciekła.
<Kamienna? można w skip po zgro>
* * *
Głośny i donośny wrzask Marchewkowego Grzbietu postawił wszystkich na nogi. Ruda kotka piszczała jak opętana, wprawiając w cichy śmiech młodszych uczniów. — Kto to zrobił? Kto śmiał? — prychnęła, wodząc zielonymi ślipiami po kotach.
Wilcza Zamieć czuła, jak zaraz zejdzie na zawał. Wcale nie było dobrze. Wcale nie czuła czuła się lepiej. Wcale nie czuła się silna. Chciała umrzeć. Zapaść pod ziemię. Zniknąć z tego świata. Nie była wstanie nawet spojrzeć na Kamienną Agonię. Strach sparaliżował ją doszczętnie.
— Kto to zrobił? — powtórzyła z goryczą. — Wiem, że któryś z was, wyliniałe kupy łajna. — wbiła wzrok w nierudą część zgromadzonych.
— Spokojnie, Marchewkowy Grzbiecie. — zaczął Ziemniaczana Bulwa. — Ktoś ci zrobił niezły kawał i powinnaś się śmiać zamiast tak dramatyzować. — uśmiechnął się ciepło do kotki.
Ruda zmarszczyła brwi, jeżąc sierść na grzbiecie.
— Sklej pysk, mysi móżdżku. Na łeb upadłeś skoro uważasz to za coś zabawne. O wszystkim dowie się Piaskowa Gwiazda i zobaczymy kto wtedy będzie się śmiał! — warknęła wojowniczka, trzepiąc ogonem.
Wilcza Zamieć zamarła.
Zginie.
Umrze. Zabiją ją. Powieszą jej łeb, jak Muszego Lotu na palu. Jej futrem wypchają sobie legowiska. Jej brata wrzucą do dołu. Zabiją także. Poległa. Zawiodła. Zniszczyła wszystko co osiągnęła. Już nic ją nie czekało. Nic prócz śmierci. Na drżących łapach zrobiła jedyne co potrafią.
Uciekła.
<Kamienna? można w skip po zgro>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz