Wścibska szczególnie też nie była, ale ostatnimi czasy pewne wydarzenia w żłobku stanowiły jej główną rozrywkę. Nie rozumiała do końca tych rodzinnych dram, bądź cokolwiek innego to przedstawiało, ale kłótnie pewnych kotek były poniekąd fascynujące.
Za Marchewkowym Grzbietem wydawało się ciągnąć wiele ciekawych spraw. To albo goniła za jakimś niebieskim kocurem, a innym razem wykłócała się z pewną czarną kotką, co przyszła przypatrzeć się jej dzieciakom. To wszystko wyglądało absurdalnie i zarazem tak brzmiało, ale Tygrys była świadkiem tych dziwnych sprzeczek, a że nie miała nic lepszego do roboty, to się im przyglądała. Ruda karmicielka była tą, która miała pilnować ją i Klona, więc chcąc nie chcąc - kocię było na nią skazane.
Po dziś dzień nie rozumiała, dlaczego jej mama i Ryś zostały w innym klanie, a ona wylądowała z bratem tutaj, ale nie miała jak się temu sprzeciwić, więc musiała pogodzić się ze swoim losem, który był najwyraźniej z góry ustawiony przez kogoś innego. Nie podobało jej się to, ale i nie miała komu na to ponarzekać, choć wyraz jej pyska sprawiał wrażenie, że ciągle jest w nastroju na marudzenie.
Nastawiła ucho, słysząc hałas. Skulona w wygodnej pozie, pod jedną ze ścianek żłobka, ignorowała całe otoczenie, dopóki ktoś za bardzo nie zaczął psuć jej neutralnego samopoczucia. Zmierzyła wzrokiem czarne futro, które weszło w interakcję z jedną z pociech Marchewki. Sama karmicielka również wydawała niezadowolona z powodu tego zajścia, gapiąc się nienawistnie na intruza i mamrocząc coś pod nosem, zapewne jakieś nieprzyzwoite słowa.
Tygrys postanowiła choć raz zainterweniować. Podniosła się i wolnym krokiem zbliżyła do problematycznej istoty, która dotychczas stała do niej tyłem, ale akurat, kiedy młoda się zbliżała, ta się obróciła i omal nie wdepnęła w nią.
- Świetnie, kolejny rudy bachor - wycharczała w jej stronę. - Nie pchaj się pod łapy gówniarzu.
- Zrobiłam ci coś złego, że zamierzasz być wobec mnie taka opryskliwa? - spytało kocię, lekko marszcząc czoło. - Nie przypominam sobie, bym cię w ogóle znała, ale zresztą, nie o to mi teraz chodzi. Nie wiem, czy wiesz, ale nie jesteś tu sama i przeszkadzasz swoimi krzykami, więc miło by było, gdybyś raczył się ściszyć. Co najmniej o połowę - mruknęła beznamiętnie.
- Myślisz, że jak jesteś ruda, to jesteś lepsza i będę się ciebie słuchać? Grubo się my...- zaczęła z warkotem, ale mała szybko jej przerwała.
- Nic takiego nie myślę i nic takiego nie twierdzę. Szanuję każdego, ale szkoda, że ty z góry wyrabiasz sobie o mnie opinię na podstawie ogółu. Nie rozumiem waszego podziału na rudych i nierudych, ale jest głupi. Przecież nic nie wpływa na to, jacy się urodzimy i czy w ogóle chcemy przynależeć do danego społeczeństwa, więc mogłabyś się uspokoić i przestać tak na mnie naskakiwać? Ja tylko chciałabym, byś była ciszej - westchnęła znudzona, choć rozmowa zaczęła wydawać się interesująca.
<Kamienna Agonio?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz