Młodzik wygrzewał się na trawie, o ile można było tak powiedzieć, gdy wokół otaczały go cienie drzew. Spojrzał w kierunku legowiska medyka, gdzie Niezapominajka z pochmurną miną zanosiła jakieś zioła. Medycy byli czasem przerażający. O ile pożyteczne było leczenie kotów, tak rudy czuł się nieswojo, widząc jak ci podejrzani goście nosili specyficzne zioła w pysku.
Owieczka zawsze była jakaś nie ten tego, ale Niezapominajkę kojarzył jako uśmiechniętą, pomocną kotką, która gnała na własnych łapach, żeby komuś pomóc. Perkoz z całej tej medycznej grupy najbardziej lubił chyba Wschód. On przynajmniej nie odpychał go tak jak matka, mimo że mieli całkiem dobrą relację.
Zresztą, kogo to obchodziło? I tak już nie żyli, więc kocur nie powinien się nawet nad tym zastanawiać.
Na dźwięk łap podniósł uszy, i zobaczył czarną liderkę, która kuśtykała w kierunku legowiska. Szyszka kaszlnęła, gdy wchodziła do środka. Kocurek cieszył się, że jego nic na razie nie dotknęło. Choroby są obrzydliwe. Ale teraz przynajmniej jedynym medykiem była Niezapominajka. Nie musiał się widzieć pysk w pysk z oschłą mamą.
Ledwo sędziwa przywódczyni Owocowego Lasu wyszła, mówiąc coś do medyczki, w tym samym kierunku udał się jakiś kocur. Tego Perkoz nie znał. Mógł zapoznawać się z klanem, ale nigdy nie zapoznałby się z każdym w tak krótkim czasie. Ile on żył, ledwie pięć księżyców!
Perkoz z zaciekawieniem patrzył się na kocura, który z przymkniętymi oczami udał się do legowiska. Dymny, niebieski kocur o żółtych oczach wszedł do środka, ale kociak wrócił do kociarni, i nie widział już, jak wojownik wychodzi.
Jedno było pewne - choroby musiały być naprawdę okropne. Aż zaczął współczuć medykom opiekowania się takimi chorymi kotami! Miał nadzieję, że nie przyjdzie mu nigdy czuć się aż tak źle, jak ten wojownik, co omdlewał nawet w trakcie drogi do Niezapominajki.
wyleczeni: Szyszka, Orzeł
<3
OdpowiedzUsuń