*W czasach kiedy kociaki Cętki miały po 2 księżyce*
Chowam szyszkę. Ciszę się, że bawimy się. Gdzie tu ją schować? Może obok ścianek? Tak. Kładę ją obok ścianki. Macham ogonem. Uda się! Uciekam od tego miejsca.
– Juzi! - Piszczę do Siostry i biegnie po żłobku. Nie znajdzie.
– Siukam! - Pisnęła po chwili jednak.
– Powidienia! - Wołam za nią. Podbiegła do miejsca gdzie była szyszka. Znalazła ją?
– Miam! - Śmieje się Tupot biorąc szyszkę w buzie.
– Jik? - pytam się niej zdziwiona.
– Pio pristiu. - Wzrusza ramionami niebieskooka.
– Teraz ja! - Zamknęłam oczy. Słyszę jej bieg. Uśmiecham się lekko. Zabawa będzie cudowna! Nie słyszę jej już.
– Juzi! - krzyczy Tupot zza moich pleców. Otwieram przestraszona oczy i patrzę na nią. Robię głośne oddechy.
– Tiupot! - mówię przerażona. Kotka śmieje się głośno. - Przestrisiłaś mni!
Uspokajam się powoli. Ona dalej się śmieje. Mierze ją wzrokiem i skaczę na nią. Mam ją!
– Ej!- Przestała się śmiać. Śmieje się teraz ja cicho. Schodzę z niej.
– Siukam?- Ziewam głośno. Ona kiwnęła głową. Zaczęłam biegać. Szukam wzrokiem szyszki. Gdzie ona ją schowała? Szukam pod ścianami. Nie ma. Staje i podnoszę brwi.
– Gdzie ona? - myślę. Dalej biegam. Nie ma jej. - Gdzi onia jest? Tiupot? - Odwracam głowę na siostrę. Patrzy na mnie rozbawiona. Wyciąga szyszkę zza pleców. Czuje się wściekła. Podbiegam do niej i gryzę ją w ogon. Piszczy z bólu. Puszczam ją i patrzę na dwór.
***
Jest brzydka pogoda. Wieje zimny wiatr. Jest zimno bardzo! Dużo humor. Bardzo dużo.
– Może pobawimy się w coś innego? Poprosimy jeszcze Świerszczyka może?
– Tak - mówię cicho. Dziwnie się czuje. Przy niej potrafię się przełamać. Jednak nie lubię jak robi żarty. Tupot podbiegła do Świerszczyka. Rozmawiają między sobą, jednak po chwili wstali i podbiegli do nas.
– To w co? - Biały zapytał się obok nas.
– Może wyjdziemy sobie, że żłobika i pobawimy się nią dworze? - Tupot uśmiecha się.
– Ja jestem Zia!
– Zimno jest-t-t… – mówię cichutko.
– Naw chcieli?
– Chce! - Wstaje i wybiegam, że żłobka. Kawałek za mną jest moje rodzeństwo. Wybiegliśmy, że żłobka. Zatrzymuje się niedaleko żłobka. Zimno! Trzęsę się lekko. Sierść jeży mi się na karku mocno.
– Może wyjdziemy z terenu obozu? - proponuje cicho Tupot. Patrzę na nią zdziwiona. Dziwnie będzie. Kiwam nieśmiało głową na tak.
<Tupot? Przepraszam za Gniota>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz