- Musimy w jak najszybszym czasie uzupełnić zapasy - z zamyślenia wyrwał ją medyk - Ty idź zbierać skrzyp tam - wskazał łapką w bliżej nieokreśloną lokalizację - ma długie łodygi, takie jak ta - zerwał jedną roślinkę i pokazał Mgiełce. Ta przytaknęła, starając się zapamiętać. - A ja będę tam - tu znów wskazał łapką w przeciwną stronę - i będę zbierał szczaw. - nie czekając na reakcję uczennicy, udał się w swoją stronę. Mgiełka ruszyła w przeciwnym kierunku, szukając odpowiedniej roślinki. Zanim się obejrzała, znalazła się na tak zwanych bagnistych terenach. Było tu bardzo wilgotno i nieprzyjemnie. Słuch, węch i wzrok koteczki się wyczulił. Nie chciała nic mówić, ale była tu pierwszy raz i to w dodatku sama. Krążyła, rozglądając się po bokach, żeby jak najszybciej znaleźć to ziółko, nazbierać go i wrócić. To było jej motto. Im szybciej, tym lepiej. Nagle spostrzegła, że chodzi po czyiś śladach. Ktoś tu był. Niewątpliwie. Może ją śledził? Zniżyła się, by jak najbardziej zamaskować się w wysokiej roślinności. Było tutaj tak... dziwnie, tajemniczo i mrocznie. Tak to było dobre słowo... mrocznie. Niczego jednak nie usłyszała ani nie wyczuła zapachu innego kota. Czyje to ślady? Wyglądały na świeże. Po chwili do głowy wpadł jej pewien pomysł. Przyłożyła jedną ze swoich łap do odcisku na ziemi i o dziwo oba do siebie pasowały. To były jej ślady. TO BYŁY JEJ ŚLADY. To znaczy, że szła za sobą, co z kolei znaczyło, że się zgubiła, bo nie wiedziała dokąd iść. Nagle ogarnęła ją panika. Chciała krzyczeć, żeby medyk ją usłyszał, ale pyszczek nie chciał wydać żadnego dźwięku. Była przerażona. Umrze tu z głodu albo nie pozwoli umrzeć z głodu komuś innemu! Skuliła się. Co ona teraz zrobi? Gdzie ta odwaga i złość, gdy naprawdę jej potrzebowała. W takich chwilach jak ta stawała się na nowo tym bezbronnym kociakiem. Jej łapki postanowiły, że nie będą tak stać bezczynnie. Trzeba coś zrobić, bo nikt jej tutaj nie znajdzie. Nikt jej nie uratuje. Została sama. Ponownie. Puściła się biegiem przed siebie. Nie wiedziała, gdzie biegnie, ale nie miało to teraz znaczenia. Biegła gdziekolwiek, byleby znaleźć się w pobliżu jakichś przyjaźnie nastawionych do niej kotów. O mało co nie potknęła się o wystający korzeń, ale nie zwracała na to uwagi. Teraz nie było już ważne znalezienie skrzypu, czy czegokolwiek innego. Musiała się stąd wydostać. Nagle ni stąd, ni zowąd wpadła na jakiegoś kota. O nie! Co jak ten chce ją pożreć?! Zamknęła oczka, nie chciała patrzeć na swoją śmierć. Była okropnym medykiem. Strachliwym i do niczego. Nienawidziła siebie. W dodatku zginie jak ostatni tchórz! Kuląc się przed swoim przeciwnikiem.
- P-proszę ni-nie jedz mn-mnie! - Tylko tyle zdołała z siebie wykrzesać. Powiedziała to piskliwym głosem, niemal kociaka, bo w środku serduszka nadal nim była. Nie pokazywała tylko tego, ale niestety tak było, a nie mogło! Otworzyła przerażona oczka. Nikt nie zrobił jej jeszcze żadnej rany, o co tu chodziło? Gdy tylko to zrobiła przed sobą spostrzegła Fasolkową Łapę. Jakim cudem?! Mgiełka nie mogła w to uwierzyć. Nie panowała nad swoimi rozchwianymi emocjami. Po prostu rozpłakała się, wtulając się w futro uczennicy medyka Klanu Wilka. Nie zastanawiała się wtedy nad konsekwencjami tego czynu. Miała za dużo emocji w sobie. Nie wiedziała co robić. W dodatku cały czas miała na uwadze słowa starszej à propos klanu gwiazdy. Czuła się przez to sama, a nie chciała. Jednak teraz wiedziała, że jej godność ucierpiała. Niestety. Spojrzała na zdezorientowaną kotkę. Mgiełce było tak głupio... Odsunęła się od uczennicy i otarła łezki.
- Przepraszam... - spuściła głowę - Wiem, że to niezbyt odpowiednie miejsce, ale... Czy mogłabyś powiedzieć mi coś więcej o złej stronie Klanu Gwiazdy?... Bo nie wiem, czy już zostałam sama, czy jeszcze nie... - nie myślała, że otworzy się przed kotką, ale nadal nie panowała za bardzo nad emocjami. - Jeśli nie chcesz mówić o swoim klanie, to tego nie rób, ale powiedz cokolwiek, proszę... Chcę wiedzieć... Po prostu... - spojrzała na Fasolkową Łapę wyczekująco, a jej oczka mówiły kolejne nieme "przepraszam"...
<Fasolka? Wybacz Mgiełce...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz