- Hop! Hop! - zawołałem, zbliżając się do miejsca, skąd one pochodziły. Kamień, a za nim malutka liliowa kuleczka. Płacząca i taka bezbronna. Nie mogłem przejść obok tego bez żadnego komentarza, schyliłem się ku ziemi. Moje brązowe ślepia skuliły się na Skrze, chyba tak się nazywała... - Hej, malutka... Co się stało...?
- M-mama! - zadrżała. - Ma-mamusia...
Oh, tak... Senny Świt zginęła... To takie przykre. Aż sam sobie przypomniał, jak dowiedział się o śmierci Dzierzby, był to wielki szok. Poczuł od nowa ten ból złamanego serca. Współczuł mocno koteczce.
Bez zastanawiania się dłużej otoczył ją ogonem.
W moim gardle zrobiło się jeszcze bardziej sucho. Słyszałem szybkie bicie serce młodszej. Wiedziałem, co przeżywa.
- Już, już. - miauknąłem. - Wiesz... Ja też nie mam rodziców, matkę straciłem, jak byłem kociakiem w podobnym wieku do ciebie, a ojciec bezuczuciowo zostawił mnie mojemu dziadkowi, który też nie żyje. Mojego brata zamordowano. - po chwili spojrzałem się w gwiazdy. - Tam są nasi zmarli bliscy, spójrz, nie bój się. Oni cię kochają i patrzą się na ciebie. Są dumni z ciebie, jesteś na pewno silna i musisz być, bo życie nie jest łatwe.
Zobaczyłem w żółtych oczach kotki błysk zainteresowania, a ona wreszcie umilkła. Przestała płakać, może się uspokoiła?
- A-ale ni-nie ma ich... Przy m-mnie - szepnęła.
- Są! Są! - zawołałem. - Patrzą na ciebie i nie chcą, byś płakała, ja też nie płaczę, popatrz na mnie. - miauknąłem, córka Leśnego Świtu przyjrzała mi się. - Znałem dobrze twojego tatę, był moim mentorem, szkolił mnie i na pewno nie chciałby, żebyś martwiła się jego śmiercią, marnujesz tylko te piękne chwile.
<Skra? Przepraszam za gniota >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz