Przy wejściu do żłobka zapanowało poruszenie. Kaczorek uniósł pyszczek akurat w chwili, gdy Mglista Łapa skierowała się w ich kierunku. Malinka z niezadowoleniem łypnęła okiem na uczennicę medyka. Rodzice zabrali im zabawki, więc nie mogli nawet rzucić w nią szyszką, w ramach kary, za wydanie ich czynu. Kaczorek lubił bardzo Mgiełkę, więc było mu przykro, że ich wydała. Nie rozumiał, że zrobiła to z troski i zmartwienia, by nic im nie stało. Kocurek zapamiętał jej słowa, które w jakimś stopniu sprawiły, że przytulił się do mamy. Że go kocha. To było bardzo miłe. Nawet jeśli to doskonale wiedział.
- Hej - lekko spuściła wzrok - Przepraszam, że wtedy tak krzyczałam... Jak się czujesz?
- Nie skodi, krsyk jest fajny. - miauknął kociak.
Sam lubił krzyczeć, więc nie widział w tym żadnego problemu, mimo iż bura od Mgiełki go wtedy zasmuciła. W końcu myślał, że mimo zostania uczniem, dalej będzie pełna kocięcej ciekawości i chęci do psot. Czy bycie dorosłym zmieniało? Jeśli tak, to jakim kocurkiem będzie za kilka księżyców Kaczorek?
- Cujemy sie... - urwał. Jak się czuli? Z ich organizmami było wszystko dobrze, nic co wywołało by zmartwienie się z nimi nie działo. Więc z tego punktu wejrzenia było w porządku. Kłopot polegał na tym, że dostali karę. Kolejną. A to już nie było fajne. -...wydalas nas. Jak moglas?! Pses ciebie mamy kale! To twoja wina se sablali nam sabawki! Jestes niemila!!
Kaczorek tuptał łapką. Wpadł w dużą złość. Mglista Łapa już go nie lubiła. Nie lubiła go. A on ją lubił i było mu przykro. Kocurek nie umiał inaczej wyrazić tego, niż poprzez kopnięcie mchu, rzucenie patykiem o ścianę, a potem wybiegnięcie ze żłobka, mimo krzyku mamy, by nie uciekał.
Kociak wypadł z kociarni. Drżał na całym ciałku, przez złość. Ona jednak szybko zamieniła się w smutek. Słyszał dźwięki kroków. Mama albo Mgiełka za nim polazły. Nawet nie odwrócił się, która to z kotek. Rzucił się biegiem dalej przed siebie. Dostanie kolejną karę. Pewnie tak. Skoro zdaniem mamy i taty, był to jedyny sposób. Kaczorek pociągnął noskiem, chowając się w jakiś krzakach. Nie chciał rozmawiać ani z Brzoskwiniową Bryzą, ani z Mglistą Łapą, ani martwić Malinki.
- Kaczorku, jesteś tutaj?
Zastrzygł uszkami na głos Mglistej Łapy. Skulił się bardziej w swojej kryjówce.
- Nie! Is stąd! - miauknął, przykrywając pyszczek łapkami. - Nie lubis mnie i chces snowu ksycec. Nie chce ksykof, nie chce kaly, dajcie mi spokoj!
<Mgiełko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz