- Hej... Proszę, dla ciebie wujku.
Podskoczył na dźwięk głosu. Kompletnie się nie spodziewał, że Drżąca Łapa do niego podejdzie. Słyszał od Orlikowego Szeptu, że smacznie spał i żaden nie miał serca go budzić. Musiał odpocząć po czuwaniu nad zmarłym dziadkiem. Kocur spojrzał na swoje łapy, przy których leżał królik. Dreszczyk usiadł obok niego, tuląc się pyszczkiem do jego sierści. Próbował go pocieszyć. Wspierać. Na swój własny sposób. Jeżowa Ścieżka uśmiechnął się słabo. Z jego bratanka był dobry kot.
- D-dziękuję, Dreszczyku, ale nie jestem głodny. - westchnął czekoladowy.
- Musisz jeść, wujku. - miauknął Drżąca Łapa, wbijając w niego błagalne spojrzenie.
Jeżyk z wahaniem wziął pierwszy gryz posiłku. Nie jadł tak dawno, że niemal czuł burczenie w brzuchu, ale gdy próbował zjeść przyniesioną przez Konwalię mysz, zwymiotował przez zbyt duży stres. Przełknął dwa gryzy. Na więcej na razie nie było go stać.
- To miłe z twojej strony. - miauknął do bratanka. Spuścił znowu głowę. - Wybacz, że musisz mnie oglądać w takim stanie. Po prostu... bardzo za nim tęsknię.
- Ja też, wujku. - szepnął Dreszczyk, ocierając się pyszczkiem o sierść medyka.
Jeżyk liznął go po łebku, dziękując tym gestem za obecność. Potrzebował jej, chociaż nie był w stanie o nią poprosić. Lepiej czuł się w czyimś towarzystwie, niż gdyby miał w samotności pozwolić na płynięcie swoim myślą. Czując łzy napływające do jego oczu, szybko wytarł je łapą.
- Zrobisz coś dla mnie, Dreszczyku? - spytał wujek. - Chciałbym tej nocy poobserwować gwiazdy, a nie chce sam.
Drżąca Łapa kiwnął łebkiem na znak, że się zgadza. Dokończył na prośbę czekoladowego królika. Resztę czasu przesiedzieli w ciszy. Każdy we własnych myślach. Jeżowa Ścieżka starał się panować nad swoim smutkiem, żeby nie martwić kremowego, ale było to bardzo trudne. Pewnie gdyby Kucykowy Ogon teraz był przy nich, obu zacząłby łaskotać z rozbawieniem stwierdzając, że nie pozwoli im się smucić, gdy dzień jest taki piękny. To wspomnienie, gdy jako maluch wytarzał się w błocie i przyznał się tacie, że jest mu smutno, że mama może być zła, a on wtedy pocieszył takim gestem i słowami syna, przyniosło mu swego rodzaju ulgę, że Kucykowy Ogon da sobie radę. I chciałby, by członkowie jego rodziny, również byli silni.
Wraz z zapadnięciem nocy, dwójka kocurów opuściła obóz. Jeżowa Ścieżka starał się iść na tyle wolno, by Drżąca Łapa bez problemu mógł dotrzymać mu kroku, idąc z nim ramię w ramię. Medyk czujnie strzygł uszami, tak na wszelki wypadek, że nic im nie grozi. Kierując się przed siebie, mógł też się rozglądać i wyczuwać zapachy ziół.
Dotarli prędko na polanę przy starym potworze dwunożnych. Dawno nie było zatruć, więc teren był częściowo bezpieczny. Na wszelki wypadek, trzymali się jednak kilka skoków królika z daleka od maszyny. Położył się w wyższej trawie. Uczeń zrobił to samo. Oboje spojrzeli na ciemne niebo, pokryte milionami gwiazd. Ileż to już razy, Jeżyk obserwował ten piękny, dający nadzieję widok. Jako wierzący wiedział, że kiedyś sam stanie się jedną z gwiazdą. A jeśli jego życie przebiegnie według ustalonych zasad i będzie miał dobre serce, będzie lśnić najjaśniejszej.
- Piękne są. - miauknął cichutko Drżąca Łapa, wtulając się w futro wujka.
Jeżowa Ścieżka okrył go ogonem, żeby zapewnić mu bezpieczeństwo. Oboje wpatrywali się w migające punkciki, długi czas w ciszy. Ten moment był zbyt ważny, żeby go przerwać słowami. Dopiero po pewnym czasie, Jeżyk ośmielił się przemówić.
- Rzeczywiście. Ta gwiazda... sądzę, że to Kucykowy Ogon. - czekoladowy łapą wskazał na jedną z gwiazd. Lśniła swym blaskiem, mrugając co jakiś czas, jakby w pozdrowieniu. Obok niej znajdowała się jedna tej samej wielkości i druga, mniejsza.
- A te dwie?
- To Brzozowy Szept i Psiankowa Szyja. Są teraz razem. Może nawet nas obserwują? - uśmiechnął się medyk. W tym uśmiechu kryła się nostalgia. - Chociaż to na pewno. Gwiezdni zawsze są obok gotowi przybyć z pomocą. Można nie rozumieć wielu ich postępować, ale nie mogła wątpić, że nas kochają i chcą dobra każdego kota. Nawet tego, który zwątpi, zataczając się w mrok. I każdy dobry kot, kiedyś będzie taką gwiazdą.
- Nawet ja?
- Oczywiście. Jesteś dobrym kotem, Dreszczyku. - miauknął Jeżyk. - Ale uważaj na siebie. Nie chce, żebyś tak szybko nas opuścił. Jesteś jeszcze młody, dopiero nadchodzi twój czas.
- Ty też nie odejdziesz tak szybko wujku, prawda? - spytał Dreszczyk.
Jeżyk na chwilę zamilkł. Zmrużył oczy w zamyśleniu, wpatrzony w gwieździste niebo. On, Rzeczka, Osiołek... kiedyś będą polować z przodkami. Miał nadzieję, że to nie nastąpi tak szybko i że Drżąca Łapa sobie poradzi z ich stratą, gdy będą musieli go opuścić.
- Będę cię wspierał niezależnie od tego, gdzie się będę znajdował. - obiecał Jeżyk. Nie znał działań losu, zatem nie chciał dawać bratankowi nadziei, że tak szybko nie umrze. Wolał go zapewnić, że bez względu na wszystko, zawsze będzie przy nim. Postanowił odrobinę zmienić temat. - Twój tata zawsze liczył na to, że jedną z gwiazd jest jego mama.
- Ale mówiłeś, że Brzozowy Szept ma swoją gwiazdę. - zdziwił się Dreszczyk.
Jeżowa Ścieżka również poczuł się zdziwiony. Nie wiedział o Sarnie? Chociaż w sumie sam Jeżyk dowiedział się dopiero będąc młodym asystentem medyka, jeszcze trochę przed szkoleniem Konwalii, gdy powiedział mu o tym Ośle Ucho.
- Ma. Tylko widzisz, Dreszczyku, Brzozowy Szept nie urodziła twojego taty. Kochała go jak własnego syna. Była jego mentorką. Wspierała go w każdej decyzji i pewnie bardzo by się cieszyła, gdyby cię poznała. Jednak prawdziwą mamą twojego taty była Sarna. Zginęła, gdy był jeszcze malutkim kociakiem. Twój tata i dziadek, trafili niewiele później do Klanu Burzy. Na szczęście zostali przyjęci. Kucykowy Ogon zakochał się na nowo, w Brzozowym Szepcie. Tak właśnie na świat przyszedłem ja, Psianka, Rzeczka i Sreberko. A potem życie płynęło dalej i dotarliśmy do tego momentu.
Dreszcz słuchał go uważnie. Każdego słowa. Gdy Jeżyk skończył, spodziewał się, że bratanek zada mu jakieś pytanie. Dalej leżeli obok siebie, ogrzewając i wspierając się nawzajem.
- Sreberko?
- Miałeś jeszcze jedną ciocię. - gdy te słowa opuściły pysk Jeżyka, poczuł napływającą kolejną falę smutku, połączoną z tęsknotą. Pamiętał siostrę, każdy szczegół pierworodnej ich miotu. Chciałby ją jeszcze kiedyś zobaczyć, chociaż na chwilę. - Nazywała się Srebrna Łapa. Uciekła, żeby zacząć życie jako pieszczoszka. Jeszcze na starych terenach. Liczę, że jej się udało i że jest szczęśliwa.
<Dreszczyku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz