Kotem okiem obserwował czarną kotkę posilającą się wróblem. Jej łysy ogon otulał szczelnie ciemne łapki, a niebieskie ślipia czujnie się rozglądały dokoła. Zdawała się zestresowana. W sumie zawsze była wśród innych kotów. Ale Mysia Łapa znał jej inną stronę. Raz przypadkiem podczas treningu napotkał się na kotkę. Ta siedziała wśród gęstwiny liści. Chciał do niej podejść, gdy zorientował się, że z kimś rozmawia. Niebieskie ślipia wpatrzone były w niewielki kamyczek, a pysk poruszał się. Lecz kremowy nie słyszał nic. Kotka mówiła tak cicho, że nie potrafił jej usłyszeć. Światło przedostające się przez liście drzew oświetlało delikatnie czarne futro wojowniczki. Jej lekko wydłużony pysk uśmiechnął się lekko. Wtedy serce Mysiej Łapy zabiło szybciej i wtedy uświadomił sobie jak piękna jest Ciemna Dolina. Od tamtego czasu nie umiał spojrzeć na kotkę inaczej. Chciał się do niej jakoś zbliżyć, poznać lepiej, ale wojowniczka była bardzo zamknięta w sobie. Westchnął, spuszczając wzrok na łapy.
— Co ci? — miauknął Szczawiowa Łapa, podbijając do brata. — Chcesz wieczorem wykraść się z obozu? — szepnął do niego.
Myszek spuścił uszy. Normalnie od razu by się zgodził, ale jakoś dziś nie miał ochoty.
— Dam ci znać — odpowiedział bratu, który wybałuszył ślipia.
— Może idź faktycznie do Sokolego Skrzydła — zaproponował Szczawik, kierując swe długie łapy w stronę stosu ze zwierzyną.
Mysia Łapa jeszcze raz ukradkiem spojrzał na Ciemną Dolinę. Wątpił, czy Sokole Skrzydło mu pomoże. Widząc sylwetkę ojca, skierował łapy w jego stronę. Mama też zdawała się być nie z jego ligi, więc może mu jakoś doradzi?
— Tato! — zawołał, a liliowy odwrócił się z położnymi uszami.
Na widok syna lekko się uspokoił. Mysia Łapa przekręcił łebek. Zawsze ciekawiło go dlaczego tata jest taki nerwowy.
— Tato, jak poderwałeś mamę? — zapytał Myszek wprost.
Zaskoczony Żywica otworzył aż pyszczek.
— N-nie w-wiem — miauknął nieśmiało. — Z-zaprzyjaźniliśmy się, a-a potem s-się zakochaliśmy w-w sobie... A-ale to Berberysowa Bryza p-pierwsza p-powiedziała, że m-mnie lubi, j-ja uważałem, że n-na nią nie z-zasługuję — dodał, otaczając się ogonem.
Mysia Łapa westchnął. Tata okazał się bezużyteczny w tych sprawach.
— Dzięki — miauknął niechętnie, rozglądając się za kimś pewniejszym w swych uczuciach.
Widząc biało-niebieskie futro, już wiedział do kogo podbije.
— Wujku! — zawołał Bluszczowy Poranek.
Zielone ślipia spojrzały na niego z góry.
— Czego?
Mysia Łapa zebrał się w sobie i miauknął pewnie.
— Wujku, jak wyrwałeś Makowy Kielich? Naucz mnie zdobywać samice proszę!
— Po co takiemu małemu lisiemu bobkowi jak ty to? — burknął potężny wojownik, po czym usiadł. — Słuchaj uważnie, musisz być bezpośredni i pewny siebie! Odważy i dumny! Najlepiej uratuj jej życie, wtedy na pewno będzie twoja, musisz też podkreślać swoją męskość i odwagę jak najczęściej!
Kocurek pilnie słuchał wuja, zapamiętując szczegółowo wszystkie jego rady. W sumie nie było to trudne z tego co mówił Bluszczowy Poranek. Uratuj życie, podkreśl męsko, bądź super i jest twoja. Zdawało się to być w miarę logiczne, ale jedna rzecz nie pasowała tu Myszkowi. Skoro właśnie tak się zdobywało serce samicy, to jakim cudem jego tata to dokonał? Już szybciej widział Berberysową Bryzę ratującą mu życie niż na odwrót.
— Dziękuję Wujku! — miauknął wdzięczny Myszek. — A jak dokładnie było z tobą i ciocią? — dopytał.
Bluszczowy Poranek nagle speszony położył uszy.
— Czy to ważne? — burknął. — Zmykaj już, muszę upolować dla Makowego Kielicha wróbla, bo na wszystko inne marudzi — pogonił ucznia, ruszając w stronę wyjścia z obozu.
Mysia Łapa popędził w stronę legowiska uczniów.
— I jak było u Sokolego Skrzydła? — zapytał Szczawiowa Łapa, przeciągając się leniwie.
— Nie byłem — przyznał się. — Możemy wycieczkę przełożyć? Muszę się na jutro wyspać — poprosił brata, uśmiechając się jak głupi.
Szczawik przyjrzał mu się podejrzliwie, po czym westchnął.
— Niech ci będzie — mruknął, wskakując na swoje legowisko.
Mysia Łapa podszedł do swojego i ułożył się na mchu. Jutro czekał go wielki dzień.
* * *
Schowany w krzakach, przypatrywał się siedzącej nad kamyczkami Ciemną Dolinę. Zauważył, że często tu przychodziła. Siedział, zastanawiając się, jak dokładnie powinien uratować jej życie. Iglasty lasek z paroma liściastymi drzewami zdawał się być pozbawiony jakichkolwiek większych niebezpieczeństw. Nawet węże były niejadowite. Westchnął ciutkę za głośno. Zaskoczona Ciemna Dolina odwróciła się w jego stronę, kładąc uszy. Jej niebieskie ślipia przerażone, obserwowały go pilnie.
— Ciemna Dolino... ja... — mimo słów wujka przychodziło mu to trudniej niż myślał. — Ja... ja jestem bardzo odważny i chce cię bronić i... i się z tobą zaprzyjaźnić... — miauknął zawstydzony.
Kotka obserwowała go jeszcze chwilę po czym uciekła.
I tak oto Mysia Łapa dostał pierwszego kosza w życiu.
Biedaczek :c Przeuroczy jest, a jego nauki u rodziny cudowne xD
OdpowiedzUsuń