*przed zgromadzeniem*
Niepewnie weszła do wody. Zimny dreszcz przeszedł od łap aż po czubek ogona kotki. Nigdy nie sądziła, że będzie prawie z własnej woli moczyła się w wodzie. Biegnący Potok czujnie ją obserwowała.
— No dalej, Konopiowa Łapo. Dasz radę! — dopingowała ją mentorka.
Szylkretka posłała jej gniewne spojrzenie.
— Znaczy Konopio — poprawiła się lekko zawstydzona.
Umówiły się, że poza klanem nie będzie ją nazywać znienawidzoną formą imienia szylkretki. Nim jednak Biegnący Potok się zgodziła Konopia wielokrotnie odwalała szambo.
A to rozłożyła się na pniu służącym do wychodzenia i wchodzenia na wyspę, uniemożliwiając wyjście z obozowiska bez moczenia futra. Leżałaby tam pewnie cały dzień, ale Płotkowy Skok zrzuciła ją do jeziora. Nieumiejąca pływać Konopia prawie się utopiła i Biegnący Potok musiała ją wyławiać. Następnie przemoczona i zasmarkana trafiła do medyków. Pomimo że Słodki Język zdawała się miłą kotką, Konopia uparcie odmawiała wzięcia lekarstw. W końcu jak wybuchnie epidemia, Nocniaki zachorują i będzie łatwiej ich zaatakować. Dopiero gdy Poziomkowy Blask na niej leżał, a Karasiowa Łuska trzymała jej pysk medyczce udało się wepchnąć w nią lekarstwa.
Innym razem Konopia z Bocianem wleźli na wierzbę rosnącą na wyspie i także uparcie odmawiali zejścia. Gdy tylko jakiś Nocniak odważył się wejść na drzewo wspinali się jeszcze wyżej, aż sami mieli problem z zejściem. Wtedy przez łeb Konopii przeszedł pomysł zeskoczenia do wody i przepłynięcia na drugi brzeg, by uciec. Z tym wszystkich emocji nie przewidziała, że skok z tak wysoka może boleć. Znów trafiła do medyka tym razem w towarzystwie Bociana, który też nieźle uderzył o taflę wody. Wtedy ku zaskoczeniu Lisiaków Pstrągowa Gwiazda ich odwiedziła. Poinformowała ich, że jeszcze jeden taki numer, a zostaną do nich przydzieleni wojownicy, którzy nie będą ich odstępować na krok.
— Halo? — miauknęła Biegnący Potok, szturchając lekko kotkę. — Po tylu przygodach z wodą nadal się jej boisz?
Konopia uśmiechnęła się lekko i pokręciła łbem.
— Dobra pokazuj co i jak — mruknęła, wchodząc głębie.
Mentorka podążyła za nią. Po chwili obydwie miały wodę po brodę. Konopia z całych sił udawała, że wszystko jest dobrze i wcale nie boi się jej. Biegnący Potok zaprezentowała jej jak ma poruszać łapami, a Konopia z lichym efektem próbowała to naśladować. Dopiero po jakimś czasie w miarę ogarnęła co i jak. Właśnie miały przechodzić do nurkowania, gdy zmachany Biały Kieł do nich podbiegł.
— Mufelka! — zawołał.
Kotki spojrzały na niego.
— Mufelka się zle cuje, zemdlala — dodał ciszej. — Pstrongowa Gwiazta kazala cie poinformowac — miauknął, spoglądając smutno na Konopie.
Szylkretka jak poparzona wyskoczyła z wody. Z Muszelką było źle odkąd trafili do Nocniaków. Od śmierci Bursztyna kompletnie się załamała. Prawie nic nie jadła. Każdego dnia marniała. Konopia pędem ruszyła w stronę obozowiska. Jednak nim dotarła do legowiska było już za późno.
* * *
Z mokrymi polikami obudziła się gwałtownie. Pokręciła łbem, próbując odgonić dawne wspomnienie. Ciężko oddychając, rozejrzała się. Nie byli już u Nocniaków. Byli wolni. Drugi wschód słońca spędzili koło terytorium Klanu Burzy. Dziś mieli do niego dołączyć. Przedstawić się nowymi imionami, by Nocniaki zbyt łatwo nie wyłapali, gdzie uciekli. Udawać krewnych Mokrej Gwiazdy. Bocian wątpił w jej genialny plan, ale czy mieli inne wyjście? Klan Wilka po tym co widzieli na zgromadzeniu nie wydawał się zbyt dobrą opcją. Przeciągnęła się leniwie, widząc, że Bocian też już nie śpi.
— Mam nadzieję, że dostaniemy legowiska daleko od siebie, bo wijesz się, jakbyś miała robaki w tyłku — syknął Bocian, posyłając kotce niezadowolone spojrzenie.
Konopia chciała mu się jakoś odgryźć, ale biały uciszył ją machnięciem ogona. Ktoś się zbliżał. A dokładnie ich szansa wkręcanie się do klanu. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Dwie kotki wyłoniły się za drzew, a na widok obcych mimowolnie się zjeżyły.
— Kto wy? — mruknęła niebieska wojowniczka.
Lisiaki spojrzały po sobie, udając głupich, po czym uśmiechnęli się jak ostatni debile.
— Ja jestem... eeh, no... — teraz żałowała, że przez ten czas nie wybrała sobie imienia.
Podejrzliwy wzrok wojowniczki nie pomagał kotce.
— Pójdźka — miauknęła pierwsze co jej przyszło do głowy. — A to mój brat Oset — dodała.
Burzak zmarszczyła brwi.
Konopia chciała mu się jakoś odgryźć, ale biały uciszył ją machnięciem ogona. Ktoś się zbliżał. A dokładnie ich szansa wkręcanie się do klanu. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Dwie kotki wyłoniły się za drzew, a na widok obcych mimowolnie się zjeżyły.
— Kto wy? — mruknęła niebieska wojowniczka.
Lisiaki spojrzały po sobie, udając głupich, po czym uśmiechnęli się jak ostatni debile.
— Ja jestem... eeh, no... — teraz żałowała, że przez ten czas nie wybrała sobie imienia.
Podejrzliwy wzrok wojowniczki nie pomagał kotce.
— Pójdźka — miauknęła pierwsze co jej przyszło do głowy. — A to mój brat Oset — dodała.
Burzak zmarszczyła brwi.
— To nam wiele nie wyjaśnia. Co tu robicie? — kontynuowała wojowniczka.
Konopia podeszła nieśmiało do kotki.
— Bo my jesteśmy siostrzeńcami Mokrej Gwiazdy — miauknęła cicho.
— Dalekimi — dodał Bocian.
— I nasza mama i tata zmarli... — zmyślała szylkretka. — A zawsze opowiadali nam o cudownym Klanie Burzy i jego dzielnych wojownikach — pitoliła Konopia, ocierając wymuszone łzy.
Niebieska wojowniczka westchnęła, spoglądając na swą uczennice.
— Śmieszni są — stwierdziła liliowa szylkrerka. — Ej, weźmy ich do klanu — miauknęła do mentorki.
Rzeczny Nurt wlepiła baczne spojrzenie w Lisiaki, obserwując ich uważnie.
— W sumie, Mokra Gwiazda na pewno ucieszy się z żyjącej rodziny — miauknęła, odwracając się na pięcie. — Macie iść za nami i nic nie kombinować, jasne?
Konopia i Bocian pokiwali energicznie łbami, podążając za kotką.
<Jakis Burzak chce przywitać nowych członków?>
Uwielbiam ich xD
OdpowiedzUsuńKlanie Burzy, nadchodzimy!
OdpowiedzUsuńWitamy witamy🎉 będzie zabawaXD
OdpowiedzUsuńchętnie przyjmę sesję xd
OdpowiedzUsuń