To słońce zawsze tak świeci?
Zapytał sam siebie podnosząc szanowny zadek i ruszył przed siebie dwa kroczki. Zauważył że rodzeństwo już się gania. Niestety. Na szczęście go nie zauważyli, będąc w drugiej części żłobka. Westchnął więc cicho i przypomniał sobie że wymyślił wierszyk, dla mamusi. Uśmiechnął się i starannie wylizał futerko na piersi. Przecież na tak ważną okazję musi wyglądać jak najpiękniejszy kot w lesie. Gdy skończył, zabrał się za lizanie boków i łapek. Kiedy już błyszczał, podniósł się i wymijając rodzeństwo przyszedł do mamy i z bananem na pysku oświadczył o tym, że specjalnie dla mamusi wymyślił wierszyk.
— Mamusiu, mam dla ciebie wierszyk!
Powiedział i poczekał na rekacje rodzicielki.
— Kochaniutki, to cudnie! Powiesz mi go? — Zamruczała z radością i ogonkiem smyrneła kocurka.
—Płatki kwiatków gdy widze mamusiu cię na myśl mą przychodzą, futerko twoje mięciutkie niczym trawka, ciągle chce przytulić cię i wszędzie z tobą biec. Tak dużo dla nas robić chcesz, zawsze nas ochronić. Kochanej mamusi układam więc wiersz, by.. em.. no nie wiedziałem co tu dać więc powiem że kocham cię! — Wyrecytował Kocurek.
— Oooo! Cudny, cudny, cudny! Kochani bierzcie przykład ze swojego braciszka! —
Na ostatnie słowa się nieco zawstydził. Nie lubił, jeśli ktoś ma się na nim wzorować.. każdy jest przecież inny, więc po co kogoś udawać?
— Em.. Dziękuję? — Wyszeptał, chcąc się upewnić że rodzeństwo nie będzie się na niego za to gniewać, bo to przez niego mama powiedziała że mają brać z niego przykład.. Zanim ktoś zdążył się odezwać, przez wejście do żłobka przeciskał się chyba jeden z uczniów. Zdążył już poznać klanowe role, a on był jakiś mały w porównaniu do mamy. Zauważył że ma żółte oczka i brązowe niczym kora sosny futerko.
Od razu przybiegł się przywitać, tym razem przeganiając rodzeństwo.
— Witaj! Moje serce raduje się ogromnie iż przyszedłeś nas odwiedzić! Oh, gdzie moje maniery.. Nazywam się Śpiew, a ty? —
Powiedział entuzjastycznie rudy, siadając na tyłeczku.
<Jeżowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz