— Spadaj mały — warknęła w końcu do młodzika, podnosząc tyłek i kierując się w stronę wyjścia.
Wylegiwanie się na słońcu wydawało się lepszą rozrywką niż niańczenie kociaków Niebiańskiego Lotu. Tym bardziej, że jakoś nie przepadała za tym kocurem szczególnie. Czując jak Lew wgryza się jej w ogon, nie pozwalając odejść, napuszyła się zdenerwowana. Tylko tego jej teraz brakowało. Trzepnęła ogonem, lecz kociak uparcie się go trzymał, nie mając najmniejszego zamiaru go puścić. Posłała mu zabójcze spojrzenie, na które niezlęknione kocie wgryzło się jedynie mocniej, irytując coraz bardziej wojowniczkę.
— Jesteś mi to winna — mamrotał z pretensjami, nie wypuszczając ogona Sroki z pyska. — To przez ciebie przegrałem!
Sroczy Żar przewróciła okiem i zawróciła do kociaka. Zastanawiała się jakim cudem zgodziła się na dokarmianie tych małych bestyjek. Stanęła nad Lwem i spiorunowała go zdrowym okiem. Lecz ten nadal zdawał się niezłomny. Już miała zamiar wyrwać siłą swój ogon z ząbków malca, nie zważając na to czy przypadkiem paru ich nie straci, ale widząc płonącą w oczach Lwa determinację, zrozumiała, że ten i tak szybko jej nie odpuści. A ostatnie na co miała ochotę to spędzić tu cały dzień. Westchnęła i pokręciła łbem ze zrezygnowaniem.
— Niech ci będzie — wymamrotała nie do końca zadowolona z przebiegu spraw. — Jaki masz plan?
— Plan? — oczy kociaka rozszerzyły się szeroko, a z pyszczka wypadał zaśliniona kita Sroki.
— No plan — powtórzyła kotka, starając się ignorować stan swojego ogona. — Taktykę bitewną, przecież nie leci się na wroga bez żadnej strategii — wymądrzała się wojowniczka, udając, że ona wcale tak nie robiła za młodu.
Kociak wpatrywał się w nią zaciekawiony.
— No to wymyśl mi plan wojowniczko — zażądał zuchwale. — W końcu masz większe doświadczenie, co nie? — dodał, wskazując na jej pusty oczodół.
Sroka prychnęła na komentarz malca. Wolałaby mieć z powrotem oko niż wyglądać na doświadczoną wojowniczkę, ale to też nie tak, że jej to nie schlebiało. Zawsze była łasa na pochwały, dlatego też nie przejęła się rozkazującym tonem głosu Lwa i zajęła się wyznaczonym jej zadaniem. Zwróciła wzrok w stronę dokuczającym Szybkowi bliźniakom, zastanawiając się jakby tu zaatakować kociaki. Nie za bardzo wiedziała jak niby ma poprowadzić tą kompanie. W końcu trzy księżycowe kocie i jednooka wojowniczka zdecydowanie byli nietypowym składem bitewnym. Na mysi rozum mogłaby po prostu wskoczyć Kasztanowi i Żołędziowi na grzbiety i tym samym wygrać całą bitwę.
Ale gdzie w tym zabawa?
— Dobra słuchaj — mruknęła do kociaka, mając już jakiś zarys pomysłu. — Ty zajdziesz ich od tyłu, a ja zwrócę ich uwagę. Gdy puszczę ci sygnał wyskoczysz i powalisz Kasztana, a ja zajmę się Żołędziem, rozumiesz Lwi Pazurze?
— Do dzieła Jedno Oko! — zawołał dumie Lew, nie zważając na minę Sroki, której zdecydowanie nie podobało się nadane jej imię. — A jaki sygnał mi puścisz? — dopytał nim ruszył przed siebie.
— Na pewno się zorientujesz — rzuciła z przekąsem wojowniczka, podchodząc pewnym krokiem do braci Lwa.
<Lewku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz