Gdy główka rudzielca uderzyła o twarde podłoże kociarni, z jego gardełka wydobyło się ciche parsknięcie. Spojrzał spod byka na swoich braci, którzy posyłali mu przepełnione triumfem spojrzenia niebieskich oczu. Próbował zrzucić bliźniaków ze swojego ciałka, jednak wszelkie starania kończyły się klęską, a on coraz bardziej się męczył. Na nic zdawały się szamotaniny, desperackie drapanie na oślep czy też wiązanki przekleństw, jakimi uraczał rodzeństwo; jego sytuacja nie polepszyła się w żadnym stopniu.
— I co teraz, Lwi Pazurze? Już nie jesteś taki odważny, nieprawdaż? — zaśmiał się Kasztan, przy okazji trącając rudego łapą w pysk. Lew w odpowiedzi usiłował ugryźć buro-białego w łapę, ale skończyło tylko się na dostaniu w zęby.
— Chłopcy, spokojnie...— do akcji wkroczyła Wschodząca Fala, która opiekowała się nimi niemalże przez cały czas. Królowa odepchnęła delikatnie łapą burych bliźniaków, po czym posłała pełen rozbawienia uśmiech tajemniczej wojowniczce siedzącej w rogu żłobka. Lew musiał przyznać, że niebieska kocica potwornie go zaintrygowała. Niewiele myśląc podbiegł do cętkowanej i bez żadnego słowa wskoczył na jej grzbiet, co spotkało się z zaskoczonym syknięciem ze strony mamy Jarzębinki.
— Hej, młody, co ty wyprawiasz?— odparła, usiłując strzepnąć rudą kulkę futra ze swoich pleców, co niestety jej się nie udało. Syn Niebiańskiego Lotu z uśmiechem wczepił się w niebiesko futerko wojowniczki — Ej, przestań!
Kocurek nie przewidział, że Sroka może po prostu wstać i go strzepnąć. Jęknął rozczarowany nagłym ruchem ze strony kocicy i nie przejmując się narastającym bólem w prawej przedniej łapie, wskoczył na ogon cętkowanej.
— Jesteś wojowniczką, prawda? — zapytał, próbując dosięgnąć łapą niebieskiej kity.
— Tak — ucięła krótko, po czym odwróciła się przodem w stronę syna Otylli — Możesz przestać?
— Nie! — zaprotestował rudzielec i z aroganckim uśmiechem na pysku przytwierdził ogon Sroczego Żaru do ziemi. Mruknął z zadowoleniem i zwrócił swe niebieskie ślipia na kocicę.
— Skoro jesteś już pełnoprawną wojowniczką, to możesz robić to całe...— kocurek zamyślił się na chwilkę. Jak to się nazywało?
— Mogę robić to całe co? — powtórzyła zaintrygowana siostra Zimorodkowej Pieśni, zniżając nieco głowę do poziomu rudego, który zmarszczył brewki. Zaraz jednak powrócił jego znany uśmiech, świadczący o nagłym oświeceniu.
— No możesz robić TRACH! — krzyknął imitując okrzyk wojenny oraz stanął na tylnych łapkach. Oczywiście musiał przewrócić się do tyłu, ale czy obchodziło go to? Ależ skąd! Podskoczył na równe łapki i niczym niezrażony kontynuował — No i PACH, BACH I BUM! — roześmiał się, próbując naśladować pozycję łowiecką, którą podpatrzyl z braćmi, gdy zakradli się do legowiska terminatorów. Na wspomnienie eskapady zerknął ukradkiem na swoich braci; Szybek, jak zwykle, siedział w kącie i prychał na zaczepki bliźniaków. A gdyby tak...?
— Ej, ty, wojowniczko! — zawołał w stronę niebieskiej, która uniosła w zdziwieniu brwi — Pomożesz mi w walce z tymi mysimi móżdżkami, dobra? Pożałują tego, co mi zrobili! — wrzasnął z aroganckim uśmieszkiem, kierując się w stronę potomków Nieba.
<Sroczy Żarze?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz