- Czekaj! - Usłyszała, razem z szelestem liści pod łapami siostry. - Dalej uważam, że to bardzo, bardzo zły pomysł!
Czekoladowa tylko szerzej się uśmiechnęła. Narzekania koteczki znaczyły, że będzie super. Zawsze gderała, a później pomysł Iskry okazywał się być czadowy i świetnie się bawiły.
Zadarła głowę wysoko do góry. Każdy oddech łaskotał jej nos, zostawiając po sobie małą chmurkę. Przyspieszyła, czując rozlewające się po ciele ciepło.
- Skąd wiesz, czy dobrze idziemy?
- Po prostu wiem. - Przymrużyła oczy, czując na futerku promienie słońca.
Parę razy została szarpnięta przez siostrę i okazywało się, że prawie weszła w zdradliwe błoto. Niezrażona szła dalej, ignorując coraz paniczniejsze spojrzenia rzucane w jej stronę.
- Wracajmy - wyjąkała szylkretka, gdy po kolejnej kąpieli (dziwnym trafem miała mniej szczęścia niż Iskra) jej futro zdecydowanie zmieniło kolor.
- Już niedaleko - czekoladowa nawet na nią nie spojrzała, chłonąc widoki. - Zaraz się rozejrzę.
Zanim Muszelka zrozumiała, co się szykuje (a widząc entuzjazm siostry, powinna spodziewać się najgorszego), Iskra, jak gdyby nigdy nic podeszła do najbliższego drzewa i wtopiła w nie swoje małe pazurki.
- Wracaj! - Nie miała pojęcia, co robić. Rozejrzała się, szukając pomocy, ale w okolicy nie było żywej duszy. - Wracaj! - do okrzyku dołączyły błagalne nuty. Koteczka autentycznie bała się o siostrę.
W tym czasie, Iskra zmuszała swoje puchate ciałko do największego wysiłku. W jej oczach płonęła determinacja. Całkowicie pochłonięta zadaniem, nie słyszała już krzyków siostry. Rytm wybijało jej szybko bijące serce, do spółki z krwią szumiącą w uszach. Wczepiła się w korę jakby od tego zależało jej życie i łapa za łapą ruszyła pod górę.
Gdy dotarła do pierwszego konara, przysiadła na nim i spojrzała w dół. Widok zaparł jej dech w piersi. Jeszcze nigdy nie siedziała tak wysoko. Uniosła łeb, uśmiechając się mimowolnie. Miała wrażenie, że jeśli rozłoży łapy, odleci jak ptak. Była niepokonana. I absolutnie wolna.
- Siostro - Muszelkę ścisnęło w gardle. Tak bardzo się bała, że czekoladowej coś się stanie!
Iskra jakby obudziła się z transu. Rzuciła ostatnie spojrzenie na okolicę i zaczęła schodzić. Czuła, jakby u łap wyrosły jej skrzydła, było tak niesamowicie…
Nagle jej łapy oderwały się od drzewa. Przez jedno uderzenie serca miała wrażenie, że nic nie waży. Jęknęła mimowolnie, gdy uderzenie o ziemię wybiło jej powietrze z płuc.
Nie mogła się ruszyć. Nie czuła swoich łap.
To była najgorsza chwila jej życia. Czucie wróciło, czekoladowa natychmiast zerwała się na równe łapy i otrzepała. Miała szczęście - nie była już wysoko, a rozmoknięta ziemia zamortyzowała upadek.
- I-iskra?
- To co, wracamy? - Uśmiechnęła się, jak gdyby nigdy nic. Szylkretka podbiegła do niej i przytuliła. - Tak się bałam!
Koteczka uwolniła się z jej uścisku. Na drżących łapach ruszyła w powrotną drogę. Gdzieś z boku dobiegło pełne ulgi westchnięcie.
<Powoli odgrzebuję się z opkami xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz