***po ceremonii mianowania***
To jak zupełnie nowy rozdział. Coś, czego nie było, nagle się pojawiło i przynajmniej na jakiś czas już tak zostanie. Szałwia była uczennicą! W zasadzie nie tyle Szałwia, co Szałwiowa Łapa. Może mama miała rację? Może faktycznie nie było się czego bać? Czekoladowa czerpała wielką pociechę z ciepła ciał swojego rodzeństwa, które leżało w legowiskach blisko niej. Niesamowite, że sam odgłos oddechu najbliższych ci kotów może zadziałać aż tak uspokajająco, prawie usypiająco. Nad klanami rozciągała się już czarna noc rozświetlona bladą tarczą księżyca, ale Szałwiowa Łapa nie spała. Nadal. Wiedziała, że na jutrzejszym treningu może być zmęczona, ale nic nie mogła na to poradzić. Ogarnęło ją zbyt wielkie podekscytowanie, by spokojnie się położyć i zamknąć powieki. Mimo wszystko przełamała się i udało jej się w miarę wygodnie ułożyć. Do zaśnięcia była jednak nadal daleka droga.
Młoda cieszyła się ogromnie, że jej mentorem nie został jakiś słabo znany jej wojownik, a "dobra ciocia", do której zawsze mogła się udać po pomoc. Jagodowa Skórka i Imbirowy Pazur urodziły kocięta w dosyć niewielkim odstępie czasowym, więc i ich kociaki, i one zdążyły się dobrze poznać. A przecież Jagodowa Skórka była taka miła i kochana... Szałwiowej Łapie zrobiło się na sercu ciepło, kiedy pomyślała o kilku zabawach z Jagódką, jakie zdążyła odbyć podczas pobytu w żłobku. Z miłych wspomnień wyrwało ją nagle ciche miauczenie Szakłakowej Łapy.
- Nadal nie śpisz? - spytał.
- Jakoś nie mogę zasnąć... Ale nie martw się, wszystko w porządku - pisnęła, kiedy zauważyła zatroskany wyraz pyska kocurka.
- Ale... jesteś pewna?
- Tak, tak, możesz spokojnie spać - posłała mu przyjazne spojrzenie. - Zobaczymy się rano.
Po tym jak Szakłakowa Łapa znowu zasnął, Szałwii bardzo dokuczała cisza. I to taki rodzaj ciszy, który jest nie do zniesienia. Od takiej ciszy aż dzwoni w uszach! Chyba jedynym sposobem na pozbycie się jej był sen. Płytki, krótki, ale jednak sen. Kotka nie spała zbyt długo, ponieważ kiedy zamykała oczy, słońce migotało już nad horyzontem.
<W sumie, to nie trzeba kontynuować. Chyba, że komuś się bardzo nudzi *-*>
To jak zupełnie nowy rozdział. Coś, czego nie było, nagle się pojawiło i przynajmniej na jakiś czas już tak zostanie. Szałwia była uczennicą! W zasadzie nie tyle Szałwia, co Szałwiowa Łapa. Może mama miała rację? Może faktycznie nie było się czego bać? Czekoladowa czerpała wielką pociechę z ciepła ciał swojego rodzeństwa, które leżało w legowiskach blisko niej. Niesamowite, że sam odgłos oddechu najbliższych ci kotów może zadziałać aż tak uspokajająco, prawie usypiająco. Nad klanami rozciągała się już czarna noc rozświetlona bladą tarczą księżyca, ale Szałwiowa Łapa nie spała. Nadal. Wiedziała, że na jutrzejszym treningu może być zmęczona, ale nic nie mogła na to poradzić. Ogarnęło ją zbyt wielkie podekscytowanie, by spokojnie się położyć i zamknąć powieki. Mimo wszystko przełamała się i udało jej się w miarę wygodnie ułożyć. Do zaśnięcia była jednak nadal daleka droga.
Młoda cieszyła się ogromnie, że jej mentorem nie został jakiś słabo znany jej wojownik, a "dobra ciocia", do której zawsze mogła się udać po pomoc. Jagodowa Skórka i Imbirowy Pazur urodziły kocięta w dosyć niewielkim odstępie czasowym, więc i ich kociaki, i one zdążyły się dobrze poznać. A przecież Jagodowa Skórka była taka miła i kochana... Szałwiowej Łapie zrobiło się na sercu ciepło, kiedy pomyślała o kilku zabawach z Jagódką, jakie zdążyła odbyć podczas pobytu w żłobku. Z miłych wspomnień wyrwało ją nagle ciche miauczenie Szakłakowej Łapy.
- Nadal nie śpisz? - spytał.
- Jakoś nie mogę zasnąć... Ale nie martw się, wszystko w porządku - pisnęła, kiedy zauważyła zatroskany wyraz pyska kocurka.
- Ale... jesteś pewna?
- Tak, tak, możesz spokojnie spać - posłała mu przyjazne spojrzenie. - Zobaczymy się rano.
Po tym jak Szakłakowa Łapa znowu zasnął, Szałwii bardzo dokuczała cisza. I to taki rodzaj ciszy, który jest nie do zniesienia. Od takiej ciszy aż dzwoni w uszach! Chyba jedynym sposobem na pozbycie się jej był sen. Płytki, krótki, ale jednak sen. Kotka nie spała zbyt długo, ponieważ kiedy zamykała oczy, słońce migotało już nad horyzontem.
<W sumie, to nie trzeba kontynuować. Chyba, że komuś się bardzo nudzi *-*>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz