- W sumie masz rację - mruknęła, schylając delikatnie łeb, by zobaczyć, czy ktoś przypadkiem nie przygląda się kotkom ze zbyt dużym zainteresowaniem, wskazującym na próby podsłuchiwania. Nie ujrzała jednak nikogo takiego, więc z ledwo dostrzegalną ulgą z powrotem zwróciła oczy ku przyjaciółce.
- A, i dziękuję, że dałaś ucznia mojemu bratu - stwierdziła z szacunkiem, ale także nutką wdzięczności i radości w głosie. - Zasłużył sobie na niego, wierzę, że będzie dobrym mentorem.
- Też tak uważam, dlatego otrzymał swojego podopiecznego - odpowiedziała, szukając wzrokiem kocura.
Szylkretka zrobiła to samo. Jej kochany braciszek siedział sam w okolicach legowiska wojowników i spożywał mysz, a jego ogon wyraźnie drgał z podniecenia. Potem pójdzie z nim porozmawiać. Blady był... bardzo specyficznym przypadkiem. Bicolor powinien wiedzieć, z czym ma do czynienia. Mimo tego, zastępczyni wiedziała, że on sobie poradzi. Był najcudowniejszym bratem na świecie, więc nauczycielem będzie podobnym. Przynajmniej na to liczyła.
- Dziękuję jeszcze raz, że mi pomogłaś - wyszeptała ciepło na odchodnym, przejeżdżając różowym, szorstkim językiem po uchu starszej, lecz mniejszej z kotek.
Teraz, jak planowała, poszła do Ziołowego Nosa. W otoczeniu nie było nikogo, więc mogli bez obaw rozmawiać nie wychodząc z obozu, jedynie mówiąc szeptem.
- Hej - zamruczała, siadając koło niego. Właśnie skończył swój posiłek.
- Fitaj - mruknął szybko oraz niewyraźnie, jeszcze z pełnym pyszczkiem. - Witaj - powtórzył, gdy już przełknął resztki zwierzątka. - Chcesz o czymś porozmawiać? Bo ja... wiesz, Migotko, trochę się boję. Myślisz, że wyszkolę go na dobrego wojownika? Bardzo mi zależy, tak strasznie nie chcę zawieść... Ale w końcu to twój... No wiesz. Nigdy nikogo nie szkoliłem! Nawet nie do końca pamiętam swój trening!
- Będziesz świetnym mentorem - zapewniła, energicznie myjąc ogon. - Ale nie wiem, czy Blada Łapa będzie świetnym uczniem... musisz wiedzieć, że to bardzo specyficzny osobnik. Chłodny, małomówny, wyjątkowo nieufny... ciężki w wychowaniu i w nauce. Bardzo niedostępny, cichy, taki jakiś... inny.
- Zupełnie tak, ty - stwierdził z uśmiechem rozbawienia. - Znaczy, ekhem. Przepraszam, to porównanie było jednak nie na miejscu. Bardzo nie na miejscu.
- Może i masz rację - westchnęła. - W każdym razie, podchodź do niego powoli, na spokojnie, daj mu czas. Wierzę w ciebie, braciszku. I ty też w siebie uwierz. Bo wiem, że dasz radę.
***
Księżycowy Płatek zaginęła. Fiołkowa Bryza była ciężko ranna. Ciernista Gwiazda straciła życie.
A teraz w sercu obozu leżało zwęglone ciało Konwaliowej Rzeki. Złota Melodia rozpaczała bardzo długo i głośno. To musiało być dla niej bardzo bolesne, zwłaszcza teraz, na starość, gdy liczyła na spokojne przeżycie do końca. Kocięta krótkołapej również ciężko to zniosły. Migoczące Niebo zauważyła nawet żal u swych pociech, które w końcu uznawały już martwą wojowniczkę za prawdziwą matkę. O ich prawdziwych rodzicach wiedzieli tak właściwie sami rodzice, liderka oraz Ziołowy Nos. Nikt więcej. I dobrze.
- No to się porobiło... - oznajmiła smętnie długołapa, czując przy sobie dotyk buraski.
<Ciernik?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz