Kiedy Klan Wilka opuszczał polanę, księżyc ledwo zniżył się na niebie. Wszystko działo się tak szybko, że większość członków dalej nie do końca rozumiała co się dzieje, a jeszcze inna część po prostu nie dawała myślom dojść do tego. Zatrzymanie tego wszystkiego było jednak zbyt trudne dla Gardeniowego Pyłka. W ułamek sekundy cały jej świat się zawalił, razem ze śmiercią Wąsatego Pyska jej serce rozbiło się na tysiące małych kawałeczków. Nie wiedziała co takiego ma ze sobą zrobić. Życie znów odebrało jej kogoś naprawdę ważnego, bez żadnego powodu, tak po prostu, jakby sprawiało mu to cholernie wielką satysfakcje. Kotka trzęsła się tak bardzo, że ciężko jej było w ogóle ustać na nogach, a co do tego nadążyć za reszta Klanowiczów, którzy chcieli jak najszybciej uciec od tamtych zdarzeń oraz deszczu, który przecinał powietrze niczym pazury ogromnego zwierza. Obraz przed oczami był tak niewyraźny, że gdyby nie dźwięki głośnego szlochu Spopielonej Paproci, myślałaby, że już dawno wszyscy wrócili do obozu, zostawiając zdruzgotaną wojowniczkę po środku ciemnego lasu. Krople deszczu uderzały jej w pysk mieszając się ze łzami co sprawiało, że widoczność nie mogła być jeszcze gorsza. Mocniejszy podmuch zimnego wiatru przeszył liliową stawiając wszystkie jej włoski do pionu. Po chwili nadszedł jeszcze silniejszy, który sprawił że nogi pod Gardenią tak bardzo się ugięły, że zaraz potem leżała już na mokrej ziemi. Dłuższy moment zajęło jej pozbieranie się i znalezienie siły by w ogóle mogła się podnieść i dalej kierować się w stronę tak bardzo upragnionego, ciepłego legowiska. Przez błoto które uczepiło się jej dłuższej sierści na brzuchu i piersi poczuła się jeszcze cięższa i jeszcze bardziej bezsilna, jakby te ostatnie pokłady siły właśnie ją opuściły i zostawiły na środku lasu całkowicie samą. Powlokła łapami, mozolnie posuwając naprzód. Gdzieś w oddali słyszała skomlenia i odgłosy rozmowy, które nasilały się z każdą chwilą, więc albo postanowiono na nią poczekać, albo była już bardzo blisko obozu. Jednakże okazało się, że żaden domysł nie był zgodny z prawdą. Koty wracające ze zebrania trafiły na sporą grupkę wojowników i uczniów, którzy zaalarmowani odgłosami dochodzącymi z polany, wyszli na spotkanie swoim przyjaciołom. Widocznie od spotkania nie minęło wiele czasu, ponieważ Jaskółczy Śpiew wciąż łkała głośno wtulona w pierś Borsuczej Gwiazdy, a Nocna Burza z niedowierzaniem wpatrywała się w truchło jej brata. Gardeniowy Pyłek pozostawała całą drogę tak bardzo w tyle, że nawet zapomniała jak wyglądał jej ukochany po tym jak uderzył w niego piorun. Całe ciało kocura było przeraźliwie poparzone, futro występowało tylko w rzadkich kępkach, a gdyby ktoś nie znał go wcześniej, nie umiałby nawet powiedzieć jakiego koloru była sierść. Jeszcze rano syn lidera był tym umiłowanym przez liliową wspaniałym płomienno-rudym kocurem z błyszczącymi dwukolorowymi oczami. Teraz leżał parę zajęczych skoków od niej, bez swojej ognistej szaty, bez życia. W jednej chwili przez jej ciało przebiegła tak koszmarna fala rozpaczy i cierpienia, że wojowniczka nawet nie zdawała sobie sprawy, że coś może wywołać tak piekielny ból. Nie umiała go porównać do żadnej z ran odniesionych podczas treningów, te lekkie zdrapania były niczym w porównaniu z tym co czuła w tej chwili. Momentalnie łapy się pod nią ugięły, a z pyska uleciał cichy skrzek. Koty, które wcześniej nawet nie zauważyły jej obecności, teraz odwróciły głowy w jej stronę, niektóre poczuły to co ona, wiedząc jak bardzo kotka kochała swojego partnera. Jej droga przyjaciółka, Szepczący Wiatr szybko podniosła wzrok znad ciała Wąsika i chcąc podejść do wojowniczki by pocieszyć ją i wspomóc w tej trudnej chwili została bardzo szybko zatrzymana przez przeraźliwy wrzask w który ukochana martwego kocura włożyła wszystkie swoje emocje, od ogromnego smutku i uczucia całkowitej bezsilności, po niesamowitą wściekłość i rosnącą w niej pretensje do Gwiezdnych. Ten krzyk sprawił, że po chwili jeszcze kilka kotów przybyło w to miejsce. Skowyt Gardeniowego Pyłku trwał jeszcze dłuższy moment, aż nie zamienił się w przeciągły szloch, a sama liliowa nie padła po raz kolejny na brudną ścieżkę, zalewając się łzami. W pewnym momencie, poczuła tak szaleńczą potrzebę bliskości, że sunąc powoli brzuchem po ziemi, przeczołgała się do ciała Wąsatego Pyska i nawet nie zważając w to, że wbija pazury w nieruchomą pierś kocura, przycisnęła swój łeb do jego szyje tak mocno, że skóra z czoła przysłoniła jej oczy, z których znów popłynęła kaskada łez. Członkowie Klanu Wilka, zmęczeni wydarzeniami tej nocy, marzyli jedynie o swoich legowiskach z miękkiego mchu. Borsucza Gwiazda podszedł do swojej dawnej uczennicy i polizał ją za uchem, nawet on nie ukrywał łez, nikt tego nie robił. Point wtulił swój pysk w futro na jej szyi, a wojowniczka czując ciepło, podniosła łeb i zauważając jaki ból kryje się w ślepiach jej przywódcy, zrozumiała, że świat nie zawalił się tylko jej, przodkowie postanowili odebrać jednocześnie ukochanego, syna, ojca, brata i przyjaciela. Dla roztrzęsionej, przepełnionej goryczą kotki była to arogancja, której nie dało się opisać słowami. Poczuła w jednej chwili, że cała jej miłość i zaufanie do Klanu Gwiazdy gdzieś znika. Jak dobrotliwi i szlachetni Gwiezdni mogli zrobić coś takiego. Liliowa pomyślała również o innych kotach ugodzonych piorunem, oni również mieli swoje rodziny, a może nawet tak jak Wąsaty Pysk, partnerów i kocięta. Chciała wyszeptać mentorowi jakieś słowa pocieszenia, przecież stracił syna, ale jej pysk nie chciał wydać żadnego innego dźwięku, poza skrzekiem i chlipaniem. Rycząca Burza i Dzika Zamieć, wykorzystując moment w którym Gardenia nie trzyma pazurami swojego partnera, wzięli martwego na grzbiet i zaczęli kierować się znów w stronę obozu. Borsuk dotknął czołem głowy kotki mrucząc pocieszająco. Potem wstał i ruchem ogona zachęcił ją do dalszej drogi, pomagając jej ustać na równych łapach.
Kiedy dotarli do obozu, na środku od razu zrobiło się niezwykle tłoczno. Pierwszym głośniejszym dźwiękiem był krzyk rozpaczy zwykle spokojnego Nagietka, wrzask brata zwrócił uwagę śpiącej w legowisku Pokrzywki, która leniwie wypełzła z niego. Chwile przeciskała się przez tłum, a kiedy stanęła przy zwłokach również moment spędziła na domyślaniu się kto miał bliższe spotkanie z ogniem. Jej wzrok powędrował na ogon, gdzie tkwiła osmolona, ruda i pręgowana kępka futra. Szylkretka na początku zaczęła się trząść, zaciskając zęby i mrużąc oczy, tylko żeby nie pokazać po sobie zbyt dużego przejęcia, jednak emocje zwyciężyły i z wrażenia uczennica usiadła, przymykając ślepia z których popłynęły samotne łzy. Inne koty zadawały zastępcy wiele pytań, a te które znały okoliczności snuły domysły czym rdzawy wojownik zasłużył sobie na taką okrutną i nieoczekiwaną śmierć. Kiedy Borsucza Gwiazda przeszedł przez wejście razem z Gardeniowym Pyłkiem, momentalnie przy nich aż zawrzało od kocich głosów. Lider starał się uspokoić burze, która wciąż szalała w środku jego serca, ale kotka tylko odeszła gdzieś na ubocze, wlokąc za sobą ogon, ale również i tylne łapy. Przysiadła ciężko, próbując przemyśleć wszystko co się stało. Szybko doszła do wniosku, że te wszystkie wylane łzy sprawiły, że opuścił ją smutek, tak na prawdę nie czuła zbyt wiele w tym momencie. Była w niej pustka, po prostu nie czuła nic. Jednak szybko znów przebudził się w niej gniew skierowany w stronę przodków, którzy w tym momencie byli jedynym i największym złem tego świata. Wzniosła puste ślepia na gwiezdną skórkę, która od momentu ustania deszczu, lśniła jasno razem z księżycem na nocnym niebie. Wojowniczka wykrzywiła pysk w gniewnym grymasie i zagryzła zęby. W jej ślepym spojrzeniu zalśniła jasno iskierka furii, która szybko przerodziła się w płonący ogień. Wbiła pazury w miękkie podłożę i zadrżała spazmatycznie. Przez jej grzbiet przeszedł bolesny dreszcz, który sprawił, że wszystkie włoski na grzbiecie stanęły pionowo. Pierwszy raz od śmierci swej największej miłości udało jej się powiedzieć cokolwiek
- Ten paskudny Klan Gwiazd odebrał mi tak wiele - wysyczała cicho z tak ogromnym jadem, że brzmiało to bardziej jak niezrozumiałe psyknięcie niż obraza najświętszej rzeczy dla kotów. Po chwili dodała tak głośno, że te obelgę na pewno usłyszeli w najdalszych krańcach srebrnej skórki - Ci plugawi gwiezdni zabrali mi wszystko!
Wszystkie koty wlepiły wzrok w te zwykle cichą, ułożoną wojowniczkę, która teraz pożarta przez gniew, wrzeszczała, ale nie ze smutku czy ze straty, ale z czystego wstrętu do wielkiego Klanu Gwiazdy. Ślepia Gardenii były przepełnione takim rozwścieczeniem, że nawet jej syn i córka nie poznali matki po utracie ojca. Liliowa wstała i zamachnąwszy się dziko ogonem podbiegła do wystającego konaru, na którym Borsucza Gwiazda stawa, kiedy przemawia do klanu. Na pyskach starszych wojowników odmalowała się irytacja i zdenerwowanie, przecież jako zwyczajna wojowniczka nie miała prawa nawet myśleć o zajmowaniu tego miejsca. Gdzieś w tłumie było słuchać szmery rozmów, niektóre były pełne zaszokowania, a wśród innych było można wyłapać ironiczne sformułowania. Stojący z tyłu obozu lider wpatrywał się niewzruszony w sylwetkę dawnej uczennicy, jakby czekał na wyjaśnienia lub przeprosiny i odejście Gardenii do legowiska z podkulonym ogonem. Niestety liliowa nie okazywała ani wstydy, ani nawet krzty zawahania. Przeleciała dzikim wzrokiem zebrane koty, a potem jej pysk przybrał wyraz niewyobrażalnego obrzydzenia czy pogardy.
- Klanie Wilka! Nasi przodkowie właśnie pokazali nam, ile dla nich znaczymy. Uważają nas na głupie, niepotrzebne robaki, które można w każdej chwili zgnieść łapą! Po co mamy wierzyć w coś co traktuje nas w taki sposób?! Niech ta bezrozumna zgraja gwiezdnych kociaczków zrozumie co czuje się podczas straty najważniejszej osoby życia! Ja nie dam im kierować swoimi czynami! Dlaczego my nie możemy robić tego, co oni tak bezkarnie czynią?! - wywrzeszczała gniewnie. Zebrane koty były tak zdezorientowane, że słowa wojowniczki mało do którego dotarły w całości. Większość Wilczaków zrozumiała sens jednego lub dwóch zdań, ale nawet to wystarczyło im by poczuć niechęć i wrogość do swojej dawnej przyjaciółki. Przez tłum przeszedł złowrogi pomruk. Nagle koty rozstąpiły się, a naprzód wystąpił Borsucza Gwiazda razem z Płonącym Grzbietem. Zimne, karcące spojrzenie lidera spotkało się z dzikim i wręcz szalonym wzrokiem Gardenii.
- Gardeniowy Płatku, opamiętaj się i pożałuj swoich słów. Gwiezdni na pewno przebaczą ci te chwilowe zwątpienie - rzekł ze stoickim spokojem, a nawet nutką litości dla pomylonej. Posłał jej ciepły uśmiech i cichy pomruk, ale na ten czyn wojowniczka wydała z siebie wariacki chichot, który z czasem nasilił się do opętanego śmiechu. Jednakże przywódca wciąż miał nadzieje, że jego droga uczennica odzyska jasność umysłu i powróci do bycia kochaną i opiekuńczą Gardenią - Proszę, zejdź do nas i daj sobie pomóc. Rozumiem co czujesz, wielu z nas rozumie, nie jesteś sama. Uwierz.
- To ja pomagam wam! Pomogę wam wyjść spod władania tyranii Klanu Gwiazdy! Powinniście być wdzięczni i oddawać cześć mi, a nie tym obłąkanym duszkom na niebie, co sobie nocą świecą! Ja jestem warta wiary! - znów zaśmiała się pręgowana, ale tym razem jeszcze bardziej psychicznie i nienormalnie. Niektóre koty wydały się być niezwykle przerażone tej nagłej zmianie nastawienia, zwłaszcza ci, którzy widzieli jak żałośnie łkała jeszcze parę chwil temu.
- Chyba opętały cie koty z Miejsca Gdzie Brak Gwiazd! Uspokój się, albo będziemy zmuszeni wygnać cię dla dobra reszty klanu Gardenio, przemyśl to! - wycharczał Płonący Grzbiet, a parę kotów z tłumu poparło go pomrukami i skinięciami głowy. Na widok poparcia dla rudego zastępcy kotka poczuła narastający gniew i o mało co nie rzuciła się z pazurami na rdzawego. W ostatniej chwili zrozumiała, że tak nie zdobędzie poparcia
- Wszyscy jesteście głupcami. Będę patrzeć z góry jak ten klan popada w ruinę! - krzyknęła i zeskoczyła z pnia, potem wybiegając z obozu. Wojowniczka biegła przez las, czując jak bardzo niepotrzebne jest to wszystko. Nie miała dosłownie niczego. Jej ukochany nie żyje, dzieci są jednymi z głupich Wilczaków, a mentor, który zastąpił jej ojca, sam prawie wygnał ją z klanu, odrzucając świetlaną propozycje. Adrenalina płynąca w krwi kotki dodawała jej siły podczas wykańczającego pędu przez trawiaste tereny. Nawet nie wiedziała jak długo już biegnie, jej serce biło jak oszalałe, a płuca zaczęły palić ogniem. Łapy momentalnie stały się sztywne i bardzo ciężkie. Liliowa zwolniła do powolnego chodu i obejrzała się za siebie. Nawet nie zauważyła kiedy pędziła przez ogniste trawy. Była na skraju terenów Klanu Wilka. Chciała to zakończyć, raz a porządnie. Miała zawzięty wyraz pyska, a szum krwi w uszach zagłuszał większość dźwięków, tak jak odgłos zbliżającego się kota gdzieś w oddali. Gardenia znów zaczęła biec przed siebie, tym razem wolniej, ale wciąż uparcie brnęła naprzód. Po długim i o wiele bardziej wyczerpującym biegu, zatrzymała się na krańcu wysokiego klifu. Słońce właśnie wschodziło, a jasne promienie słońca oświetliły pysk wyczerpanej pręguski. Ciepły wiatr zawiał, rozwiewając jej przydługie futerko. Pierwszy raz od wczorajszej nocy uśmiechnęła się szczerze i radośnie. Wzięła głęboki wdech morskiego powietrza i przymknęła ślepia wsłuchując się w wyciszający odgłos fal. Nie śpieszyła się. Po co miałaby to robić, przecież nie ma powodu do pospiechu, miała czas. Mogła spokojnie zapaść w sen, obudzić się, zapolować, popatrzeć na jeszcze wiele zachodów i wschodów, ale to również nie miało za wiele sensu. Otworzyła oczy koloru letniego nieba i odwróciła swój łepek w stronę dobiegającego szelestu. Kiedy zza krzewu jałowca wyjrzała głowa Nagietkowej Łapy posłała mu szczery, smutny i przepraszający uśmiech. Zaraz po tym odbiła się z miejsca i poczuła niewyobrażalną lekkość oraz ukojenie, nawet przed tym jak w swoje objęcia ujęły ją chłodne falę.
Another one bites the dust ᕕ( ᐛ )ᕗ
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz