Mimo ciężkiego okresu, jaki przechodziła zarówno ona, jak i cały jej klan, zawsze trzymała głowę na karku. Była wręcz pewna, że gdyby pozwoliła owej głowie odchylić się chociaż odrobinkę, owa odpadła by, jak owoc spadający z drzewa. Pliszkowa Łapa była uczennicą już od ponad połowy jej życia, a bura wcale nie była taka młoda. Podejrzewała, że może mieć takowe problemy przez przydzielonego jej mentora, ale nie była tego pewna. Po tak długim czasie uznała, że najwyższa pora wziąć sprawę w swoje łapy. Przecież nie będzie jej tam trzymać, aż wyląduje w starszyźnie! Ruszyła w kierunku legowiska uczniów, spodziewając się znaleźć tam bengalkę. I owszem, Pliszkowa Łapa tam była. Siedziała na swoim legowisku i grzebała łapą w ziemi. Cierń przez moment zastanawiała się, co kłębi się w głowie tej kotki? Przecież nie tak dawno temu straciła jedyną siostrę, a jeszcze wcześniej, matkę. Musiała czuć się okropnie, a bycie uwięzioną w roli ucznia najpewniej jeszcze bardziej ją dobijało. Ciernista Gwiazda nie mogła wytrzymać czterech księżyców zwłoki, a co dopiero dwudziestu trzech? Powoli ruszyła w jej kierunku, a gdy znalazła się dostatecznie blisko, uczennica podniosła na nią wzrok, najwidoczniej zaskoczona tą wizytą. Cierń spróbowała się uśmiechnąć w jej kierunku, ale na jej pysk wstąpił tylko krzywy grymas. W ostatnim czasie nie miała kondycji do uśmiechów. Fiołkowa Bryza była w okropnym stanie, a Księżycowy Płatek nadal nie wracała. Mimo iż bura nie potrafiła do końca zaakceptować takiej myśli, podejrzewała, że tortie mogła nie żyć, chociaż wciąż miała nadzieję. Tylko Orzełek, jej od zawsze "normalny" Synek żył sobie w miarę spokojnie (jeśli nie liczyć trwóg, jakich przyswarzały mu siostry), ostatnio coraz częściej spędzając wolny czas w towarzystwie Drżącej Łapy.
— Coś się stało? — zapytała uczennica. Ciernista pokiwała przecząco głową, po czym usiadła tuż przed legowiskiem kotki.
— Witaj, Pliszkowa Łapo. Chciałam porozmawiać o twoim treningu. Chyba obie przyznamy, że rozciąga się za długo — zaczęła spokojnie, nie chcąc jej spłoszyć. Nie znała jej zbytnio osobiście, rzadko kiedy zdarzało jej się od tak zagadywać członków swojego klanu, a właściwie, nie robiła tego w ogóle. Wiedziała jednak, że z owej kotki było niezłe ziółko, a tacy zazwyczaj dobrze sobie radzili z walką, czy polowaniem.
— Wiem, naprawdę! Po prostu... — urwała, sama chyba nie wiedząc, co po prostu. Cierń tego nie wiedziała, ale Sztormowe Niebo traktował ją coraz gorzej z księżyca na księżyc.
— Z uwagi na to, chciałam ci zaproponować, że cię sprawdzimy. Sama ocenię, jak radzisz sobie w walce, czy z polowaniem, a także twoją wiedzę na temat innych klanów, chociaż to ostatnie to raczej formalność. Nie możesz czekać w nieskończoność, bo zapuścisz tutaj korzenie — podjęła, przerywając trwającą kilkadziesiąt uderzeń serca ciszę. Uważała, że nie potrzebuje zgody Sztormowego Nieba, jeśli uczennica radzi sobie z tym, z czym radzić sobie powinna. Zresztą, jeśli faktycznie nie sprawia problemu, to syn Nocnej Gwiazdy mógł być pewny, że na jej warcie nie dostanie nawet pół ucznia więcej. Nie widziało jej się bezpodstawne kiszenie przyszłych wojowników w leżu uczniów. — Co ty na to?
< Pliszko? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz