Jeszcze bardziej wtulił się pleckami w ciepłe futro matki, zaś pyszczkiem przesunął po grzbiecie siostry, by ostatniecznie ułożyć go na główce szylkretki. Zamruczał cichutko, ciesząc się z otaczającego ciepłe oraz ciszy.
- Dzieciarnia wstawać! - rozbawiony, pełen radości i ciepła głos skutecznie obudził kocurka. Maluch podskoczył jak poparzony, strosząc jednocześnie futerko na całym ciele. Jaka była jego ulga, kiedy zobaczył u wejścia do kociarni nikogo innego jak Słoneczny Blask. Uśmiechnął się nieśmiało, podbiegając do taty i wtulając się w jego łapy. Piont zaśmiał się cicho, otulając go swoim ogonem i liżąc po łebku.
- Mlyem se - bąknął młodziak, chcąc dać do rozumienia, że jego mama chwilę temu zafundowała mu kąpiel. Zdziwił się lekko, czując na sobie czyjś ciężar. Tak, to była Cisza, która radośnie, chcąc powitać kocura, wbiegła prosto na młodzika. Mimo iż był trochę zdenerwowany na nierozważną siostrę, to szybko zmienił swoje nastawienie. Uśmiechnął się do niej lekko, wiedząc, co zaraz nastąpi. Tym raz też się nie mylił. Cisza otarła się pyszczkiem o jego policzek, mrucząca przy tym przepraszająco. Nie potrafił być na nią zły, to było pewniejsze niż jego uwielbienie do Słonecznego Blasku! Ziewnął cicho, mrucząc z zadowoleniem na bliskość swojego domniemanego taty, przymykając przy tym oczka. Ciepło wojownika było dla niego tak kojące, że aż zaczynał powoli przysypiać. Rozłożył się wygodnie między łapami pointa, czekając, aż ten zacznie jedną ze swoich wspaniałych opowieści.
- Możesz wejść, nie gryzą! - ciepły i radosny ton głosu kocura sprawił, że pręgowany zastrzygł uszami. Wejść? Co to w ogóle znaczyło. Popatrzył od dołu na tatę, by po chwili przenieść swoje spojrzenie na wejście do kociarni, gdzie dojrzał kota. Czarnego. W dodatku kocura! Liliowy stęknął głucho, zrywając się na równe łapki i wtulając się w miękkie futro Słonecznego Blasku, licząc na to, że wojownik go obroni. Zadrżał, widząc, iż nieznajomy podchodzi bliżej.
- Ic sobe - wydukał mało wyraźnie, strosząc futerko ze strachu. Liczył po cichu, że jego rodzice go obroną i przegonią intruza. Zamiast tego został złapany za skórę na karku i postawiony na środek kociarni. Skulił się nieznacznie, patrząc na czarnego przybysza.
- Czarny Potoku, to moje dzieci - zaczął z dumą, wypinając pierś do przodu. Młodziak przechylił główkę lekko w bok, rozluźniając napięte ciałko. Nie wiedział do końca, o czym dorośli rozmawiają, jednak nadal nie czuł się pewnie w towarzystwie kolejnego kocura, mimo iż było widać, że jaśniejszy kot bardzo lubi tego „nowego przybysza".
- Dzieciarnia wstawać! - rozbawiony, pełen radości i ciepła głos skutecznie obudził kocurka. Maluch podskoczył jak poparzony, strosząc jednocześnie futerko na całym ciele. Jaka była jego ulga, kiedy zobaczył u wejścia do kociarni nikogo innego jak Słoneczny Blask. Uśmiechnął się nieśmiało, podbiegając do taty i wtulając się w jego łapy. Piont zaśmiał się cicho, otulając go swoim ogonem i liżąc po łebku.
- Mlyem se - bąknął młodziak, chcąc dać do rozumienia, że jego mama chwilę temu zafundowała mu kąpiel. Zdziwił się lekko, czując na sobie czyjś ciężar. Tak, to była Cisza, która radośnie, chcąc powitać kocura, wbiegła prosto na młodzika. Mimo iż był trochę zdenerwowany na nierozważną siostrę, to szybko zmienił swoje nastawienie. Uśmiechnął się do niej lekko, wiedząc, co zaraz nastąpi. Tym raz też się nie mylił. Cisza otarła się pyszczkiem o jego policzek, mrucząca przy tym przepraszająco. Nie potrafił być na nią zły, to było pewniejsze niż jego uwielbienie do Słonecznego Blasku! Ziewnął cicho, mrucząc z zadowoleniem na bliskość swojego domniemanego taty, przymykając przy tym oczka. Ciepło wojownika było dla niego tak kojące, że aż zaczynał powoli przysypiać. Rozłożył się wygodnie między łapami pointa, czekając, aż ten zacznie jedną ze swoich wspaniałych opowieści.
- Możesz wejść, nie gryzą! - ciepły i radosny ton głosu kocura sprawił, że pręgowany zastrzygł uszami. Wejść? Co to w ogóle znaczyło. Popatrzył od dołu na tatę, by po chwili przenieść swoje spojrzenie na wejście do kociarni, gdzie dojrzał kota. Czarnego. W dodatku kocura! Liliowy stęknął głucho, zrywając się na równe łapki i wtulając się w miękkie futro Słonecznego Blasku, licząc na to, że wojownik go obroni. Zadrżał, widząc, iż nieznajomy podchodzi bliżej.
- Ic sobe - wydukał mało wyraźnie, strosząc futerko ze strachu. Liczył po cichu, że jego rodzice go obroną i przegonią intruza. Zamiast tego został złapany za skórę na karku i postawiony na środek kociarni. Skulił się nieznacznie, patrząc na czarnego przybysza.
- Czarny Potoku, to moje dzieci - zaczął z dumą, wypinając pierś do przodu. Młodziak przechylił główkę lekko w bok, rozluźniając napięte ciałko. Nie wiedział do końca, o czym dorośli rozmawiają, jednak nadal nie czuł się pewnie w towarzystwie kolejnego kocura, mimo iż było widać, że jaśniejszy kot bardzo lubi tego „nowego przybysza".
< Czarny Potoku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz