— Nie, nie rozglądałam się… ale powinien być jeszcze w obozie. Chyba że już go wzięli na trening — miauknęła, pusząc sierść na piersi. Nawet nie zwróciła za bardzo uwagi, kto go miał szkolić. Nie brzmiała tak, jakby się bardzo przejmowała losami brata. Nadal się nie pogodzili, a ona nie zamierzała być tą pierwszą, która przeprosi – zresztą za co? To on zawinił. Ona go wcale nie ignorowała, próbowała inicjować każdą rozmowę. Mimo tych myśli, miała ochotę skakać z radości. Nic lepszego nie mogło jej się w życiu przytrafić. Nikła Gwiazda jednak dobrze dobierał mentorów, a przynajmniej dobrze dobrał jej.
Nie znała Bladego Lica aż tak dobrze, żeby się o nim jakoś szczególnie wypowiadać. Wiatr zaszumiał, poruszając liśćmi drzew. Wilczaki wiwatowali radośnie, podchodząc do nowo mianowanych i gratulując im co jakiś czas. Słotna Łapa czuła się dzisiaj jak najważniejszy kot na świecie – i to dużo bardziej niż do tej pory. Wszyscy zwracali na nie uwagę, każdy im posyłał jakieś miłe słówka oraz nadzieję, że będą przykładać się do nauki jak mało kto. Szylkretka nie przyuważyła, że jednak było parę kotów, które do nich nie podeszły, ale nawet ją to nie przejęło. W końcu to, co usłyszała, to jej, wcale nie potrzebowała przymuszonych gratulacji. Sama sobie też mogła pogratulować i byłaby równie zadowolona.
— Hej, Pomrok, a chciałabyś pójść może ze mną na trening? Może byśmy mogły, jestem ciekawa, czego nas nauczą — zaproponowała, przechylając łeb na bok. Będą ze sobą walczyć? Zapolują na lisy? Przegonią samotników z terenów Klanu Wilka? A może będą patrolować granice i dowiedzą się, jak dokładnie pachnie reszta klanów?
Pomroczna Łapa zamruczała jakby z ulgi. Pokiwała główką, nastawiając uszy.
— Chętnie — odparła, posyłając siostrze lekki uśmiech.
Słotna Łapa wstała nagle na cztery łapy.
— To poczekaj tu chwilę — poleciła, odbiegając do Zalotnej Krasopani.
— Mamo, czy pójdziemy na trening razem z Pomrok? Chciałabym nauczyć się razem z nią czegoś nowego — poprosiła, patrząc na szylkretkę z nadzieją. Nabrała parę oddechów, jakby jej nie starczyło tyle, ile miała obecnie w płucach.
Zalotna Krasopani obejrzała się przez ramię, spoglądając na Blade Lico, które był zajęty rozmową ze swoją nową uczennicą.
— Tak, możemy… w sumie czemu nie — odpowiedziała, wracając wzrokiem do Słotnej Łapy.
Brązowooka pognała prędko do swojej siostry, uśmiechając się do niej raz jeszcze. Śnieżnobiały zagadnął do Zalotnej Krasopani, umożliwiając młodej Słocie powrót do pogawędki z siostrzyczką.
— Zgadnij co! Możemy pójść, kiedy byś chciała? — zapytała, pokazując jej ząbki.
— Najlepiej teraz — odparła cichutko, nie rezygnując z rozpromienienia na pyszczku. Wstała szybko, idąc tuż obok Słotnej Łapy.
Wojownicy byli z przodu, a one wędrowały lekko w tyle. Słotna Łapa śledziła wzrokiem każdy krzew i ścieżkę, jaką im pokazano. Może Cień przebywał gdzieś nieopodal? Czy już zdążył się nauczyć czegoś nowego? Słotna Łapa musiała też się dowiedzieć nowości, w końcu nie mogła mu pozwolić, by stał się od niej lepszy w jakimkolwiek sensie. Jeśli ją zdenerwuje, to mu podrzuci po prostu ślimaki do posłania.
<Pomroczna Łapo, podobają ci się tereny Klanu Wilka?>
[504 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz