Kurka przetoczył się po ziemi, Guziczek zaraz nad nim. Łapy młodszego przytrzymały go przy ziemi. Cóż można powiedzieć – Guziczek nabrał sporo siły, odkąd został uczniem.
– Chyba słabo ćwiczysz. – Kurka miał protestować, ale właściwie nie miał jak zaprzeczyć, zamurowało go trochę. Guziczek był bardzo blisko, nadal trzymając łapki na nim, aby ten leżał plecami do ziemi. Jakby tylko Kurkowe futro było trochę krótsze, może dałoby się dostrzec czerwony soczysty rumieniec, jaki go nakrył.
– Jestem już dużo silniejszy! Prawda? – Guziczek zdawał się być z siebie bardzo dumny i Kurka znowu nie miał podstaw, aby zaprzeczać.
– Tak, chyba dużo ćwiczysz. – Starszy wymknął się spod uścisku młodszego, co było zaskakująco proste. Kot dał mu zwyczajnie uciec. Otrzepał się i rzucił mu szczęśliwe spojrzenie.
– Większość na własną łapę. – No tak. Guziczek miał Miłostkę za swoją mentorkę. Kurka nie przepadał za tą kotką, bo zdawała się zaniedbywać trening Guziczka. A przecież kot miał zostać świetnym zwiadowcą! – Więc idziemy nad wodę? – Kurka otrzepał uszy i zaraz ruszył za przyjacielem, który ruszył dalej.
– A masz jakiś lepszy pomysł? – zagadnął. Guziczek milczał chwilę, po czym pokręcił głową.
– Nie bardzo – odparł. – Znaczy, wiesz ... zawsze można pójść nudzić się w obozie – miauknął.
– No nie. Siedzę tam ciągle po treningach! – Kurka miał powoli dość obozu. Ciągle było w nim głośno, za dnia od głosów kotów, za nocy wiatr przeszkadzał mu we śnie. – Wolę nawet nudny spacer, niż siedzieć pod jakimś niskim krzewem i się nudzić.
– Ty zawsze siedzisz pod krzakami? – Guziczek rzucił mu ciekawskie spojrzenie.
– No tak… no... – Kurka speszył się. To było zawstydzające, że nadal nie lubił otwartych przestrzeni, zwłaszcza gdzie niebo było bardzo dobrze widoczne. Zgromadzenia były naprawdę koszmarne do wytrzymania. – No wiesz… nie lubię otwartych przestrzeni, więc pod krzakiem czuję się bezpiecznie – przyznał się tylko i wyłącznie dlatego, że wiedział, że Guziczek nigdy by go za to nie zostawił. Znaczy… Nie zerwał z nim przyjaźni! Nie porzucił samego. Nie wyśmiał.
– Ach! To dlatego! Nie martw się! Ja cię ochronię przed każdą przestrzenią! – Guziczek roześmiał się i przyspieszył kroku do biegu. Kurka odetchnął i z zaskakującą werwą ruszył za nim w kierunku starego bukowego mostu. Guziczek był cudowny! Kurka mógł na niego liczyć!
Woda była spokojna tego dnia jak zazwyczaj. Kurka miał ochotę się zanurzyć cały, ale wiedział, że pływanie tak późno może się źle skończyć. Noce robiły się coraz zimniejsze i Kurka na pewno nie wyschnie do wieczora. Ale włożyć łap nikt mu nie zabraniał.
– Nie wiem, jak ty możesz lubić wodę. – Guziczek się skrzywił na ten widok.
– Ja nie wiem, jak można jej nie lubić. – Kurka zaśmiał się i chlapnął przyjaciela, po czym pokazał mu język.
– Osz ty! – Guziczek położył uszy po sobie i przybrał pozycję do ataku. Kurka prychnął na to rozbawiony i sam się naszykował. Starszy kot może i był słabszy, ale jego niewielkie rozmiary dawały mu całkiem niezłą zwrotność. Walczyli chwilę w zabawie, zanim Guziczek znowu nie przygwoździł go do ziemi.
– HA! Znowu wygrałem. – Kot zaśmiał się
– Prawda. Ale po prostu dałem ci wygrać! – zażartował Kurka. W odpowiedzi dostał tylko rozbawione fuknięcie. – Wspinamy się na drzewa? Idziemy na most? Za most? Z powrotem do obozu? Tyle opcji… – zagadnął w końcu Kurka, jak już pozbierał się z ziemi.
<Guziczku?>
[522 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz