— A masz jakiś lepszy pomysł?
— Nie bardzo — odparł. Zastanowił się chwilę i miauknął:
— Znaczy, wiesz ... zawsze można pójść nudzić się w obozie.
— No nie. Siedzę tam ciągle po treningach! Wolę nawet nudny spacer, niż siedzieć pod jakimś niskim krzewem i się nudzić.
Guziczek zaciekawiony spojrzał na przyjaciela. Faktycznie, nie zawsze go widywał po swoich treningach, jasne, może dlatego, że sam spędzał poza obozem całe dnie nawet i bez Miłostki, ale czasem i wieczorami nie mógł dostrzec Kurki. Teraz przynajmniej wiedział, gdzie ten się krył.
— Ty zawsze siedzisz pod krzakami? — zapytał.
— No tak… no... — Kurka ewidentnie się speszył. Czarno-biały pamiętał, że przyjaciel nigdy nie był taki pewien wyjść, nawet gdy jeszcze siedzieli razem w żłobku. Tyle razy ile musiał go przekonywać… — No wiesz… nie lubię otwartych przestrzeni, więc pod krzakiem czuję się bezpiecznie — przyznał przyjaciel. No i teraz przynajmniej wszystko się wyjaśniło!
— Ach! To dlatego! Nie martw się! Ja cię ochronię przed każdą przestrzenią! — zapewnił młodszy i zaraz przyspieszył, tym razem na szczęście Kurka go doganiał!
Gdy dotarli do mostu z buku, obydwoje usiedli nad wodą. Guziczek jednak trzymał się od niej najdalej jak mógł, a Kurka włożył do niej łapy. Pewnie była zimna… Wzdrygnął się na samą myśl i spojrzał skrzywiony na twarz przyjaciela.
— Nie wiem, jak ty możesz lubić wodę.
— Ja nie wiem, jak można jej nie lubić — Kurka się zaśmiał.
Chyba ze wszystkich dźwięków, ten najbardziej fascynował Guziczka. Liliowy zawsze śmiał się głośno i tak pewnie, nawet jeśli często chował przy tym pyszczek w łapy. No i jego głos... Z tych nawiedzających go myśli wyrwało go uczucie wody na futrze. Wzdrygnął się i spojrzał na przyjaciela, który właśnie wystawiał do niego język. Ten mały…
— Osz ty! — syknął, ale wcale nie był zły. Znaczy, no może trochę, ale to tylko zabawa. Kurki w życiu by nie skrzywdził, nieważne co…
Przybrał pozycję do ataku, a Kurka odpowiedział mu tak samo. Zaraz rzucili się na siebie w zabawie. Chociaż Guziczek już wcześniej czuł, że przyjaciel był słabszy, a jednak teraz uciekał mu spomiędzy łap, bo był mały. Wreszcie jednak czarno-biały ponownie przypiął przyjaciela do ziemi. Ze śmiechem i dumą stwierdził:
— HA! Znowu wygrałem.
— Prawda. Ale po prostu dałem ci wygrać! — zaśmiał się liliowy, na co Guziczek prychnął. — Wspinamy się na drzewa? Idziemy na most? Za most? Z powrotem do obozu? Tyle opcji…
Kocur zastanowił się. Co by mogli robić? Jak raz mu się nie nudziło! Siedzenie z przyjacielem, nawet w ciszy i bezruchu, było w porządku. A jednak zrobienie czegoś ciekawszego byłoby fajne! No i nadal, jego łapki pragnęły ruchu. On chyba naprawdę nigdy się nie męczył. Rozejrzał się i wreszcie po chwili zaproponował:
— Może pójdziemy do Owocowego Lasku? Słyszałem, że teraz jest tam strasznie ładnie.
— Nie bardzo — odparł. Zastanowił się chwilę i miauknął:
— Znaczy, wiesz ... zawsze można pójść nudzić się w obozie.
— No nie. Siedzę tam ciągle po treningach! Wolę nawet nudny spacer, niż siedzieć pod jakimś niskim krzewem i się nudzić.
Guziczek zaciekawiony spojrzał na przyjaciela. Faktycznie, nie zawsze go widywał po swoich treningach, jasne, może dlatego, że sam spędzał poza obozem całe dnie nawet i bez Miłostki, ale czasem i wieczorami nie mógł dostrzec Kurki. Teraz przynajmniej wiedział, gdzie ten się krył.
— Ty zawsze siedzisz pod krzakami? — zapytał.
— No tak… no... — Kurka ewidentnie się speszył. Czarno-biały pamiętał, że przyjaciel nigdy nie był taki pewien wyjść, nawet gdy jeszcze siedzieli razem w żłobku. Tyle razy ile musiał go przekonywać… — No wiesz… nie lubię otwartych przestrzeni, więc pod krzakiem czuję się bezpiecznie — przyznał przyjaciel. No i teraz przynajmniej wszystko się wyjaśniło!
— Ach! To dlatego! Nie martw się! Ja cię ochronię przed każdą przestrzenią! — zapewnił młodszy i zaraz przyspieszył, tym razem na szczęście Kurka go doganiał!
Gdy dotarli do mostu z buku, obydwoje usiedli nad wodą. Guziczek jednak trzymał się od niej najdalej jak mógł, a Kurka włożył do niej łapy. Pewnie była zimna… Wzdrygnął się na samą myśl i spojrzał skrzywiony na twarz przyjaciela.
— Nie wiem, jak ty możesz lubić wodę.
— Ja nie wiem, jak można jej nie lubić — Kurka się zaśmiał.
Chyba ze wszystkich dźwięków, ten najbardziej fascynował Guziczka. Liliowy zawsze śmiał się głośno i tak pewnie, nawet jeśli często chował przy tym pyszczek w łapy. No i jego głos... Z tych nawiedzających go myśli wyrwało go uczucie wody na futrze. Wzdrygnął się i spojrzał na przyjaciela, który właśnie wystawiał do niego język. Ten mały…
— Osz ty! — syknął, ale wcale nie był zły. Znaczy, no może trochę, ale to tylko zabawa. Kurki w życiu by nie skrzywdził, nieważne co…
Przybrał pozycję do ataku, a Kurka odpowiedział mu tak samo. Zaraz rzucili się na siebie w zabawie. Chociaż Guziczek już wcześniej czuł, że przyjaciel był słabszy, a jednak teraz uciekał mu spomiędzy łap, bo był mały. Wreszcie jednak czarno-biały ponownie przypiął przyjaciela do ziemi. Ze śmiechem i dumą stwierdził:
— HA! Znowu wygrałem.
— Prawda. Ale po prostu dałem ci wygrać! — zaśmiał się liliowy, na co Guziczek prychnął. — Wspinamy się na drzewa? Idziemy na most? Za most? Z powrotem do obozu? Tyle opcji…
Kocur zastanowił się. Co by mogli robić? Jak raz mu się nie nudziło! Siedzenie z przyjacielem, nawet w ciszy i bezruchu, było w porządku. A jednak zrobienie czegoś ciekawszego byłoby fajne! No i nadal, jego łapki pragnęły ruchu. On chyba naprawdę nigdy się nie męczył. Rozejrzał się i wreszcie po chwili zaproponował:
— Może pójdziemy do Owocowego Lasku? Słyszałem, że teraz jest tam strasznie ładnie.
<Kurko?>
[461 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz