Zapatrzony w dal, powoli przetwarzał kierowane do niego słowa. Uśmiech sam mimowolnie wpływał mu na pysk, im większe zawstydzenie słyszał w głosie przyjaciela. Zerknął na niego ze spokojem, tłumiąc chęć parsknięcia krótkim śmiechem. Teraz rozumiał, skąd to dziwne dopytywanie się o poprzednie zgromadzenie i towarzyszące temu, dosyć nietypowe jak na kremowego zachowanie.
Srebrny nie potrafił podejść do tematu na poważnie. Wciąż czuł się młodą, wolną duszą i w każdym aspekcie życia szukał możliwości na dobrą zabawę. Uwielbiał Piaszczystą Zamieć, pomimo tego, że kocur momentami zdawał się zbyt kurczowo trzymać ogona swej stukniętej matki i ślepo podążać za równie szurniętymi siostrzyczkami. Niebieski nie gardził żadną chwilą spędzoną w jego towarzystwie. Słowa, które teraz słyszał, poniekąd go zmieszały i sprawiły, że momentalnie zaczął kwestionować niektóre wybory w swoim życiu. Bo dla niego wspomnienie przelotnego liźnięcia w nos nie było aż tak pamiętliwe. Może to kwestia jego ówczesnego stanu, w którym niemalże zasypiał, ale widząc minę przyjaciela, aż głupio było mu nie przejmować się tym wydarzeniem.
— Haha, to jakaś propozycja? — rzucił w końcu, szczerząc się mocniej na widoczniejsze oznaki skrępowania. Krzyżujące się łapy, podkulony ogon i wzrok pełen niepewności, skupiony wprost na nim. — Czyli musimy się znowu przespacerować na zgromadzenie, aby powtórzyć tak czuły akt? Mamusia pozwala ci na spoufalanie się z takim "niecnym łobuzem" jak ja? — kontynuował, dalej utrzymując swój głos w żartobliwym tonie.
Bo jak inaczej miał to potraktować? Byli raczej przyjaciółmi, ciekawymi życia, relacji między kotami, ale wciąż jednak przyjaciółmi. Takie zachowania kojarzyły mu się z parkami w podeszłym wieku, którym do roboty nie zostało nic więcej, niż trącać się noskami po kątach obozu.
— Nie no, miałem... miałem na myśli tutaj... — wyparował cętkowany, momentalnie chyląc głowę. Srebrny czuł jego wzrok na własnych łapach, toteż przystąpił o kilka kroków bliżej. Kremowy zadrżał na jego ruch.
— Brzmi całkiem... — zawahał się — uroczo. Skoro chciałbyś zrobić coś uroczego, to znaczy, że uważasz mnie za takiego? — zagadnął.
— Ja...
Nie dane było mu usłyszeć odpowiedzi na to pytanie. Spomiędzy krzaków, niczym goniony przez dzika, wyleciał Malwowy Rozkwit, pędząc wprost na nich. Niebieski odsunął się w porę, pozwalając kocurowi wyhamować w taki sposób, by nie staranował żadnego z nich.
— O ja cię, zgubiłem was na moment i już myślałem, że nigdy was nie znajdę! — wysapał, brzmiąc na wycieńczonego szybkim biegiem. — Taki przerośnięty zając mi wyleciał zza krzewów, że myślałem, że mnie pożre! Ja mu uciekłem, ale chciałem was ostrzec, tylko nie... — zamilkł, przyglądając się to spokojnej minie Srebrnego, a to otępiałemu Piaskowi. — O nieeee, przerwałem wam w czymś prywatnym? Przepraszam. Już zaraz sobie pójdę, chyba was to coś nie dorwie...
— W niczym nam nie przerwałeś. Wspominaliśmy sobie ostatnie zgromadzenie, na którym dane nam było być, zanim mojej matce odbiło — westchnął srebrzysty, kręcąc głową. — Chyba już możemy wracać, prawda Piaseczku? — zamruczał, czując satysfakcję z reakcji kocura na zdrobnienie jego imienia. — No, chyba że chciałbyś coś ode mnie coś jeszcze — mruknął, puszczając mu oczko.
<Piasku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz