Wracając do wspomnień. Mrówka miała dużo czasu na podsumowanie swojego życia. Zauważyła, że kiedy przywołuje te miłe, pozytywne wydarzenia, na jej pysku pojawia się lekki uśmiech. Wtedy, chociaż brzmiało to nierealnie, serce płonęło jej ogniem. Zawsze chciała być szczęśliwa i wielokrotnie zasmakowała tego niezwykłego uczucia. Życie dawnej wojowniczki zawsze było skupione na Owocowym Lesie. To właśnie w nim przyszła na świat jako córka Orła i Kostki. Na myśl o rodzicach poczuła znajome uczucie tęsknoty. Zdążyła pogodzić się z ich śmiercią i nawet wybaczyć swojemu ojcu, jednak czas nie leczył ran, a jedynie sprawiał, że stawały się mniej bolesne. Wraz z Mrówką w miocie urodził się Słonecznik. Była zżyta z bratem i często razem się bawili jako kocięta, wspólnie odkrywali świat. Nadal za nim tęskniła i czuła żal, że ją zostawił. Nie rozmawiali ze sobą od czasu jego ucieczki. Zastanawiała się, czy założył rodzinę? Jak sobie poradził poza Owocowym Lasem? Czy on również za nią tęsknił? Domyślała się, że brat zmarł. Na Mrówkę po śmierci czekała pustka. Ciemność, równie tajemnicza, co ona sama.
Głęboką więź zbudowała nie tylko z bratem, ale również rodzicami. Różnili się od siebie charakterami i poglądami, ale bardzo się kochali. Ich miłość i wzajemny szacunek, były doskonale odczuwalne przez młodą Mrówkę. Kostka dominowała w życiu ich małej rodziny i to ona podejmowała najważniejsze decyzje. Była dumna, odważna i waleczna. Imponowała swojej córce i nic dziwnego, że to właśnie po matce odziedziczyła najwięcej cech. Z dzieciństwa pamiętała zabawy z bratem i rodzicami, ale również głęboko zachowała opowieści ojca. Orzeł uwielbiał dzielić się ze swoimi dziećmi historiami, a ona chętnie słuchała, doceniając towarzystwo wojownika. Kocur był troskliwym ojcem, ale też nieśmiałym. Mrówka dobrze i ciepło wspominała okres, kiedy była kociakiem.
Gdyby ktoś zapytał złotej kotki za co najbardziej uwielbia Owocowy Las, zdecydowanie odpowiedziałaby, że dzięki drzewom to miejsce mogą nazwać domem. W sadzie, w którym Mrówka przyszła na świat, jeszcze zanim musieli się przeprowadzić, kochała się na nie wspinać. Była w tym naprawdę dobra! Mrówka opanowała także umiejętność walki i polowania. Kotka późno skończyła trening na ucznia, musiała mieć drugiego mentora. Jak na złość to stanowisko przypadło Perkozowi, młodszemu od niej kocurowi, którego znała jeszcze za czasów żłobka. Orzeł często przychodził odwiedzać kocięta swojej zmarłej przyjaciółki, traktując je niemal jak swoje własne. Mrówka pamiętała z tamtego okresu swoją zazdrość. Perkoz szybciej został wojownikiem, a ona okazywała nieposłuszeństwo, ignorując jego polecenia. Raz nawet spadła z gałęzi przez swoją upartość. Z czasem zbliżyli się do siebie. Mrówka zakochała się w Perkozie, ze wzajemnością. Nadal obdarzali się szacunkiem, zaufaniem i wsparciem. Czułości w ich partnerstwie nie brakowało. Stworzyli udany związek i doczekali narodzin kociąt. Mrówka posłała smutne spojrzenie na wyjście z legowiska starszych. Perkoz odszedł zbyt szybko. Powinni razem się zestarzeć, śmiać się z siwych włosów i problemów z chodzeniem. Uwielbiała się z nim droczyć. Jego śmierć była kolejną żałobą i cierniem w jej sercu.
Właściwie kotka często przeżywała żałobę po bliskich sobie kotach. Słyszała, że Owocowy Las, zanim stał się tak silnym miejscem i domem dla kotów, które zawsze były gotowe troszczyć się o siebie nawzajem, przeżył wiele strasznych wydarzeń. Była świadkiem jednego z najmroczniejszych i najokrutniejszych. Zawsze bolało ją serce, kiedy wracała wspomnieniami do tego dnia. Właśnie wtedy straciła matkę. Umarła bohatersko, broniąc Słonecznika. Dwunożni przedarli się przez Ogrodzenie, zabijali i porywali mieszkańców sadu. Drgnęła, przypominając sobie moment, w którym ratowała swojego ojca, pogrążonego w ciężkiej rozpaczy po śmierci Kostki. Podczas tego krwawego wydarzenia zginęło wielu pobratymców, zwłaszcza jej ciotka, Daglezja i wujek, Głóg. Od tego momentu żywiła nienawiść do Dwunożnych. Jej ojciec, Orzeł, załamał się po śmierci partnerki. Kostka odeszła pierwsza, ale tamtego dnia zabrała ze sobą chęci życia Orła. Ojciec już nie był tym samym kocurem. Cierpiał, był coraz słabszy i nieszczęśliwy. Pomagała mu, chciała, żeby wrócił do zdrowia. Opieka nad ojcem stała się rutyną. Ostatecznie popełnił samobójstwo.
Właściwie kotka często przeżywała żałobę po bliskich sobie kotach. Słyszała, że Owocowy Las, zanim stał się tak silnym miejscem i domem dla kotów, które zawsze były gotowe troszczyć się o siebie nawzajem, przeżył wiele strasznych wydarzeń. Była świadkiem jednego z najmroczniejszych i najokrutniejszych. Zawsze bolało ją serce, kiedy wracała wspomnieniami do tego dnia. Właśnie wtedy straciła matkę. Umarła bohatersko, broniąc Słonecznika. Dwunożni przedarli się przez Ogrodzenie, zabijali i porywali mieszkańców sadu. Drgnęła, przypominając sobie moment, w którym ratowała swojego ojca, pogrążonego w ciężkiej rozpaczy po śmierci Kostki. Podczas tego krwawego wydarzenia zginęło wielu pobratymców, zwłaszcza jej ciotka, Daglezja i wujek, Głóg. Od tego momentu żywiła nienawiść do Dwunożnych. Jej ojciec, Orzeł, załamał się po śmierci partnerki. Kostka odeszła pierwsza, ale tamtego dnia zabrała ze sobą chęci życia Orła. Ojciec już nie był tym samym kocurem. Cierpiał, był coraz słabszy i nieszczęśliwy. Pomagała mu, chciała, żeby wrócił do zdrowia. Opieka nad ojcem stała się rutyną. Ostatecznie popełnił samobójstwo.
W młodości raczej stroniła od kontaktów z pobratymcami, jedynie zdobywała się na kilka słów podczas patroli. Lubiła też ich obserwować. W ten sposób wiedziała, co się dzieje w Owocowym Lesie. Czujność i zdolność obserwacji wyróżniały ją jako wojowniczkę. Przyjaciół nie miała wielu. Na pewno mogła do nich zaliczyć Nikogo. Nigdy nie nazwała go tym wstrętnym określeniem. Długo się starała, żeby kocur otworzył się przed nią i kiedy wreszcie się to udało, mogli umacniać swoją relację.
Wspominając okres swojego szkolenia na wojowniczkę, zawsze przywoływała myślami mentora. Ale nie Perkoza. Ich relacji daleko było do mentor-uczeń. Pierwszym i jedynym prawidłowym mentorem złotej kotki był Krzemień. Uwielbiała wspólne treningi. Ich współpraca przebiegała dobrze i wiele nauczyła się od kocura. Wiedza, umiejętności i doświadczenie, które zdobyła jako uczennica, a które zawdzięczała właśnie szkoleniu z Krzemieniem, zostały z nią na całe życie. Oboje cieszyli się i byli dumni, kiedy została wreszcie wojowniczką. Ciężka praca się opłaciła i było to jedno z najlepszych wspomnień córki Orła. Tak, jak wtedy przewidywała, ceremonia mianowania została w jej pamięci na zawsze. Zaczęła lepiej rozumieć, co oznacza być mentorem, kiedy sama miała okazję się nim stać. Łuska była jej jedynym uczniem. Mrówka dobrze wyszkoliła kotkę i sprawdziła się w roli mentorki.
Pamiętała także drobiazgi, takie jak pierwsza złapana zdobycz: szara myszka. Na starość mogła popisać się całkiem niezłą pamięcią. Nawet teraz, przeciągając się w posłaniu z mchu i piór, nie pozwoliła swojemu umysłowi wyrwać się z krainy wspomnień. Miała to szczęście albo właśnie pech, że była jedynym starszym kotem zamieszkującym to legowisko. Wiązało się to z samotnością, ale także prywatnością. Zamglonym wzrokiem wpatrywała się przed siebie. Od zawsze uważała się za piękną kotkę, ale była świadoma, że wiek zrobił swoje. Na jej pysku i futrze widniały siwe włoski, oczy zdradzały mądrość i zmęczenie, nawet postawa kotki się zmieniła. Z powodu bólu w stawach, a także problemowi z łapami, złapaniem oddechu i brakiem energii, skazana była na przebywanie w legowisku. Musiała zrezygnować ze spacerów po obozie. Jedynym momentem, kiedy mogła zaznać świeżego powietrza, było wychylenie pyszczka przez wyjście z legowiska. Wiedziała, że to normalne dla jej wieku, ale i tak trudno przychodziło jej zaakceptowanie zmian. Samopoczucie kotki pogarszało się. Przeżyła więcej księżyców nawet od swojej babci, Szyszki. Powtarzała sobie, że nadal jest wyjątkowa. Piękne cynamonowo złote futro i pasujące żółte oczy. Nawet lubiła swoją półdługą sierść. Musiała wierzyć, że dalej jest silna i waleczna.
Jak wtedy, kiedy przeprowadzali się ze starych terenów na te zamieszkane obecnie. Albo kiedy rodziła swoje piękne, mądre kocięta. Urodziła w takim momencie swojego życia, kiedy mogła cieszyć się rolą wojowniczki i miłością Perkoza. Doczekali dwóch synów. Była dumna ze swoich dzieci, silnych i zdrowych. Starała się im dać tyle uwagi, wsparcia i miłości, ile tylko potrzebowali. Bławatek i Goździk zapełnili pustą przestrzeń w jej sercu. Kochała swoich synów i śmierć Goździka nadal była dla niej ciosem. Kotka nie mogła pogodzić się ze śmiercią swojego dziecka. Ten ból miał być z nią do samego końca. Przynajmniej Bławatek sobie radził. Był stróżem Owocowego Lasu. Dawno dorósł, liczył przecież pięćdziesiąt księżyców.
Skoro już mowa o Bławatku. Kotka podniosła pyszczek, zaalarmowana, kiedy do legowiska wszedł czarny kocur. Od razu rozpoznała swojego syna i rzuciła mu czułe spojrzenie. Bławatek usiadł naprzeciwko, odwiedzając swoją matkę. Kiedyś mieli okazję wspólnie zapolować. Na samą myśl o tym wydarzeniu, poczuła łzy gromadzące się w oczach, ale szybko zamrugała, pozbywając się ich, zanim zdążyłyby pocieknąć po policzkach. Chciałaby mieć w sobie dość energii, żeby wybrać się ponownie z synem poza obóz. Teraz nawet przeniesienie się do pozycji siedzącej oznaczało wysiłek, dlatego pozostała w poprzedniej pozycji. Leżała, wpatrując się w kocura, który opowiadał jej o tym, co się wydarzyło w Owocowym Lesie. Wiedział, że jego matka uwielbia plotki. Wdzięczna była mu jednak za coś innego niż przekazywanie informacji - za obecność. Nudziła się w tym legowisku, w każdych odwiedzinach innego kota znajdowała rozrywkę, a już szczególnie w kocie, którego kochała nad życie. Słuchała go, milcząc, bo wystarczyła jego sama obecność i głos, żeby poczuła się lepiej. Potem oderwała wzrok od swojego dziecka, zerkając na wyjście z legowiska. To jej ostatnia pora nowych liści.
— Jak się czujesz, mamo?
Ponownie wbiła żółte ślepia w swojego syna.
— Staram się nie narzekać. Chociaż dzisiaj wyjątkowo czuję się gorzej niż zwykle.
Bławatek zmrużył niebieskie oczy. Podobne do tych jego ojca. Nawet kiedy ona odejdzie z tego świata, pokrzepiająca była myśl, że zostawiła po sobie kogoś, kto będzie o niej pamiętał.
— Mam zawołać Witkę?
— To nie będzie konieczne. Jestem stara, Bławatku. Nawet najlepsze zioła nie są w stanie mi teraz pomóc. — westchnęła ciężko. Położyła jedną łapę na tej należącej do kocura. — Kot wie, kiedy nadchodzi czas, żeby odejść. Kiedy mnie zabraknie, musisz pozostać silny, rozumiesz?
Wszystkie słowa, które kierowała do swojego kociaka, były przemyślane. Może to będzie jej ostatnia noc, a może w ciągu kolejnych dni stan jej zdrowia się pogorszy. Zakładała różne opcje. Najważniejsze, że może się pożegnać.
— Nie mów tak. Jeszcze Agresta przeżyjesz.
Lekki uśmiech nadal zdobił jej pyszczek, natomiast od Bławatka wyczuła niepokój. Wpatrywał się w nią z zaniepokojeniem.
— Wiem, że sobie poradzisz. Jesteś młodym, silnym i zdolnym kocurem. Jeszcze całe życie przed tobą. Może poznasz kogoś, kto rozpali twoje serce? Wiem, że jako matka mogę być z ciebie dumna. Podążaj dalej swoją ścieżką, mój Bławatku. Płynie w tobie krew przywódczyni Owocowego Lasu, wielkich wojowników i moja. Dlatego wierzę, że jesteś w stanie pokonać każdą przeszkodę, która pojawi się na twojej drodze. Kocham cię.
To była ich ostatnia rozmowa. Mrówka była zmęczona, więc położyła się wcześniej spać. Mięśnie bolały ją bardziej i co jakiś czas wzdychała z wysiłku. Nawet nie miała siły się podnieść i zmienić pozycję. Pozwoliła swoim oczom zamknąć się po raz ostatni. Przeżyła niezapomniane, długie życie, ale jej czas nadszedł. Umierała ze świadomością, że nie jest sama i że nigdy tak naprawdę nie była. Owocowy Las na zawsze pozostanie jej domem. Mrówka nie bała się śmierci, powitała ją ze spokojem. Bławatek był z nią do samego końca. Bok dawnej wojowniczki uniósł się delikatnie, kiedy wzięła swój ostatni oddech. A potem zapadła ciemność.
Żegnaj, Mrówko [*]
Zmarła w wieku 128 księżyców
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz