*przed mianowaniem Mrok*
To było dzisiaj. Jej próba spędzenia nocy w lesie. Nie czuła podekscytowania, tylko spokój. Statystycznie mało kociąt ginęło. W dodatku Mroczna Gwiazda nie mógłby tak po prostu pozwolić, żeby ta zginęła. Wiedziała, jak to będzie wyglądało. Każde z nich zostanie zaprowadzone gdzie indziej tak, żeby nie mogli się spotkać. Kiedy słońce zaszło wyruszyli. Szli w ciszy, a Mrok udawała, że się nie boi. Dotarli na miejsce, a wojownik, który ją przyprowadził odszedł. Wiedziała, że po nią przyjdą, więc nie musiała się ruszać z miejsca. Ale powinna. Mieli być z niej dumni. Mieli uwierzyć, że jest Mroczną Gwiazdą. Tylko co by tu zrobić? Pułapkę. Rozejrzała się w poszukiwaniu patyków. Bała się. Powinna w ogóle się nie ruszać, bo ruch przyciąga uwagę. Znalazła ich kilka. Oprócz tego usypała stos szyszek. Zrobiła dziurę w ostrokrzewie. Wbiła patyki w ziemię i zrobiła tak jakby… barykadę? Czy była skuteczna? Nie. Poszła po więcej patyków. Wyglądało to teraz tak: ostrokrzew z małym legowiskiem w środku otoczona kilkoma patykami i szyszkami. Za mało. Pracowała do świtu. Kiedy skończyła, wlazła do środka i przysypała wejście suchymi liśćmi, żeby ją zaalarmowały, gdy ktoś będzie wchodzić. Była bardzo zmęczona. Ledwo trzymała się na nogach po całej nocy noszenia gałęzi. Od razu zwinęła się w kłębuszek. Nie było jej jednak dane zasnąć. Słońce świeciło już jasno. Usłyszała kroki. Szeleszczący Wiąz po nią przyszedł!
- Mrok?! - usłyszała wołanie.
- Tu jestem! - zawołała. Zobaczyła zdziwionego kocura zaglądającego do jej norki.
- Sama to zbudowałaś? - zapytał.
- Tak. Żeby chronić się przed drapieżnikami. Nikogo nie było, ale ja czuwałam przez całą noc. - miauknęła.
- Dobrze. W twojej budowli przydałoby się kilka ulepszeń, jeśli ma wytrzymać całą noc. Ale jak na kocie spisałaś się bardzo dobrze. - pochwalił ją. Wyruszyli w powrotną drogę do obozu.
*****
Wyruszyli. Na początku szły w ciszy. Wtedy Mroczna Łapa odezwała się:
- To twoja szansa, wiesz? Nie każdy ma możliwość szkolenia wybranki Mrocznej Puszczy. - zaczęła, aby pośmiewisko klanu wiedziało, z czym ma do czynienia. Jeszcze nie chciała skreślać swojej mentorki, ale musiała pamiętać, że w dzieciństwie była ona płaczliwa. Zaranna Zjawa obróciła łeb, wbijając w młodą spojrzenie chłodnych ślipi.
— Nie liczy się to, kim jesteś, Mroczna Łapo. Liczą się twoje umiejętności i charakter, a nie pochodzenie — zatrzymała się, następnie odwracając w stronę swej uczennicy — słowa są puste. Udowodnij, że jesteś tak dobra, za jaką się podajesz. - miauknęła. Nie spodziewała się tego. Myślała, że kotka się poryczy, a ta wytrąciła ją z równowagi. Postawiła jej wyzwanie.
- Jednak sny od mrocznej puszczy i głos mrocznej gwiazdy w głowie coś znaczy, Czyż nie? - odparła lodowatym tonem.
— Głosy w głowie pojawiają się nie tylko przez duchy, Mroczna Łapo. Czasami są odbiciem tego, co o sobie myślimy. Ale przejdźmy do rzeczy. Nawet jeśli są prawdziwe, to wyłącznie ciężką pracą osiągniesz to, co ci przepowiadają. - odparła. Zmieniła zdanie o mentorce. Wszyscy zawsze tańczyli, jak im zagra, a tu... Ciężki przypadek.
- Dlatego ci to mówię. Musisz mnie przygotować, abym mogła wypełnić przepowiednię. - miauknęła spokojnie. Szkoda, że nie dostała żadnej przepowiedni, ale o tym Zaranna Zjawa nie musiała się dowiedzieć. - Zaczynajmy trening. - miauknęła rozkazująco jakby to ona tu rządziła. Zaranna Zjawa dała znak uczennicy, by poszła za nią. Przeciskały się przez gąszcz drzew, krzewów i innej roślinności, aż w końcu nie zaczęły iść po mniej zalesionym terenie. Już niedługo potem dostrzec można było przed nimi duże, stare drzewo o poskręcanych gałęziach bez ani jednego liścia. Wokoło rosła niezliczona ilość ciernistych krzewów, które jakby otaczały ogromną roślinę.
— To Cierniste Drzewo. Najpewniej rodzice ci o nim już opowiadali. To przy nim grzebiemy zmarłych. To drzewo nigdy nie ma liści. Gdyby poszło się dalej, któreś z cierni na pewno przebiłyby się przez skórę - a wtedy krew spłynie na ziemię, by odżywić ciernie jak i Cierniste Drzewo. Mówi się, że tutaj właśnie mieszkają duchy, które podczas zaćmień księżyca wychodzą z cieni by również napić się krwi wszelkich istot, które tutaj ją po sobie pozostawiły. — wyjaśniła. Wiedziała o tym, ale pokiwała głową. Jej rodzice robili dosłownie wszystko, aby ją przygotować do treningu. Najbardziej jednak interesowała ją walka. A może tylko chciała, żeby ją interesowała? To twoje przeznaczenie. Szepnął głos Mrocznej Gwiazdy, a może to była tylko kolejna rozterka umysłowa Mrocznej Łapy. Po co zabijać? Po co żyć w Mrocznej Puszczy, kiedy można w Klanie Gwiazdy? - Przestań! Zamknij się! - krzyknęła nie kontrolując swoich myśli. Zaranna Zjawa obróciła się zaskoczona. Chyba właśnie jej coś opowiadała. Mroczna Łapa złapała się za głowę. Za żadnym pozorem nie mogła powiedzieć o czym myślała. Nienawidziła samą siebie za takie myśli. - To moje przeznaczenie. - jęknęła cicho, przez przypadek znowu na głos. - Przepraszam. - mruknęła cicho w stronę mentorki. Niech jej będzie. Może tolerować Zaranną Zjawę, jeśli ta pomoże jej w treningu. - Głosów jest za dużo. Teraz jest też inny... - miauknęła. To były głosy? Może jej myśli? A może i to i to? Czuła się mocno zagubiona w tym wszystkim. Przez krótką chwilę chciała poprosić Zaranną Zjawę o pomoc. Szybko jednak odrzuciła ten pomysł.
— Rozumiem — miauknęła — jeśli można, przeniesiemy się do następnego miejsca na trasie — stwierdziła, po czym ruszyła w kierunku Potwornej Przełęczy. Poczuła ulgę, że Zaranna Zjawa szybko zmieniła temat. Nie miała ochoty o tym rozmawiać. Już chciała jej podziękować, ale uznała, że mentorka nie jest godna tych słów. Niczego w sumie nie zrobiła. Niech nie wpycha nochala w nie swoje sprawy. Nie spodobało jej się, że To Zaranna Zjawa wybrała, gdzie się teraz udadzą. Ale jej decyzja miała najwięcej sensu, poza tym nie chciała się sprzeczać. Nie chciała się też kłócić z mentorką: 1. Kiedy już będzie pod koniec treningu mogłaby zaniżyć jej wynik, 2. Kiedy już zostanie zastępczynią to może jej nie poprzeć. Posłusznie więc ruszyła za Zjaraną Zjawą. Gdy w końcu dotarły na miejsce, po znacznie dłuższym czasie niż gdy wcześniej szły do Ciernistego Drzewa, Zaranna Zjawa stanęła. Przed nimi z ziemi wyrastały dwie skały, na których spoczywało białe, lśniące skrzydło potwora dwunożnych.
— To Potworna Przełęcz. A to — uniosła łapę, by wskazać na ogromny lśniący obiekt — skrzydło latającego potwora dwunożnych. Kiedyś te właśnie potwory ugasiły pożar na terenach Klanu Wilka, przelatując nad nim i rozpryskując wodę na objęty językami ognia teren. Nikt nie wie, dlaczego to zrobiły — stwierdziła. Mroczna Łapa spojrzała na swoją mentorkę jakby właśnie powiedziała największe głupstwo świata.
- No nasi przodkowie z Mrocznej Puszczy kazali im to zrobić, a kto inny? - prychnęła z irytacją jak na małego kociaka, ale przypomniało jej się, że ma być miła, więc przestała.
— Mogło tak być, ale nie musiało — stwierdziła mentorka, po czym wstała i ruszyła dalej, tym razem jednak idąc w stronę, z której przyszły. Jednakże znacznie szybciej niż wcześniej dotarły do następnego miejsca.
— To granica z Klanem Klifu. — powiedziała po czym wskazała łapą na widoczne w oddali czarne punkty — to Czarne Gniazda. Niegdyś należały do nas, ale w związku z wojną przeciwko Klanowi Burzy i Nocy, Mroczna Gwiazda oddał je Klifiakom, którzy wsparli nas w tamtej walce. - opowiadała Zaranna Zjawa. Wiedziała to, podobnie jak wszystko inne o czym kotka mówiła, ale pokiwała głową. Zaranna Zjawa odwróciła się w prawą stronę po czym znów rozpoczęła ich marsz przez las. Tak samo szybko, a nawet szybciej niż wcześniej do granicy, dotarły do Wierzbowej Zatoczki. Mroczna Łapa zdała sobie sprawę, że Zaranna Zjawa czeka. - To Wierzbowa Zatoczka. - stwierdziła tylko. - Mała zatoczka. I tam jest ta wierzba. - wskazała ogonem na rozłożyste drzewo. Po co to robiła? Po nic. Zwiedzały bez sensu całe terytorium, jakby nie mogła uczyć się walczyć i jak najszybciej dołączyć do kultu.
— Dobrze — stwierdziła, po czym znów ruszyły dalej. Tym razem jednak ich droga była dłuższa, o czym świadczyć może między innymi fakt, że minęły podczas niej Cierniste Drzewo.
— Widzisz te kamienie? — Zaranna Zjawa wskazała na kilka skał wystających spod wody.
- Tak… - miauknęła ostrożnie Mroczna Łapa.
— Niegdyś dokładnie tu, było ich znacznie więcej. Tworzyły coś na wzór... mostu. — stwierdziła — ale zostały zepchnięte w rzeczną toń. Wiesz może, dlaczego? - spytała. Pysk Mrocznej Łapy wykrzywił się w grymasie, kiedy zorientowała się, że nie wie. Szybko jednak uśmiechnęła się, żeby się nie wydało.
- Żeby samotnicy lub inne niebezpieczeństwa nie przeszły na nasze terytorium. - powiedziała pewnym siebie głosem, mimo że wcale się taka nie czuła.
— A czy nie byłoby to uciążliwe dla kultu? Szukanie innego przejścia na drugą stronę dla własnych celów, gdy mieliśmy już jedno idealne? — spytała z powagą w głosie, wbijając spojrzenie chłodnych, pistacjowych ślipi w Mroczną Łapę — to nie nasi zniszczyli most, a samotniczka, imieniem Bylica. Była wrogiem Mrocznej Gwiazdy. Zniszczyła przejście, by utrudnić nam dorwanie jej. Mimo to Mroczna Gwiazda urządził w jej kryjówce prawdziwą rzeź. Nikt nie wie, co dalej się z nią stało. Nigdy więcej się nie pojawiła. - wyjaśniła jej.
Jak mogła być taka głupia? Kult zabijał samotników, a nie się ich bał! Dwunożni zaś nie byli wstanie przejść przez śliski most. Rodzice opowiadali jej o Bylicy. Ugh... Upokorzenie. Robiła wszystko, żeby nie patrzeć na mentorkę. Nie wiedziała... Za chwilę jednak odzyskała pewność siebie.
- Jeśli Bylica jeszcze żyje, kiedyś ja dopadnę. - obiecała.
— Nie bądź taka pewna swego sukcesu — stwierdziła, a następnie wstała. — teraz nie jesteś już pod pieczą swej matki. Tylko pod moją. I to ja będę karać lub nagradzać za to, co uznam za stosowne. Taka jest rola mentora. A teraz wracamy do obozu — stwierdziła, po czym ruszyła w jego stronę. Mroczna Łapa miała ochotę wydrzeć się na nią, że za takie postępowanie Mroczna Gwiazda ześle ją… no nieważne, gdziekolwiek byle nie tutaj. Była wściekła. I zawiedziona. I przerażona. I zrozpaczona. Posłusznie powłoka się w stronę obozu uznając ten trening jako osobistą porażkę.
*****
Spoglądała z bólem na rodziców w żałobie. Cis zmarł. Jej też ciekły łzy, ale nie wiedziała, dlaczego. Nie znała się na uczuciach. Nigdy nie była w tym dobra. Przez całe życie starała się być chłodna, niedostępna. Teraz zmarł bardzo bliski jej kot, a ona nie umiała sobie z tym poradzić. Nie mogła tego znieść. Była teraz słaba. Bardzo słaba. Gdyby ktoś zaproponował jej wiarę w Klan Gwiazdy nawet nie byłaby w stanie go dobrze okrzyczeć.
- Bądźcie silni. - miauknęła karcąco do rodziców. - Słabość to wada. Trzeba się podnieść i iść dalej. - powiedziała, ale głos ją zdradził. Obróciła się gwałtownie i wybuchła płaczem.
- Mówisz prawdę. Ktoś jednak powinien ponieść odpowiedzialność za śmierć Cisowej Łapy. - syknęła Jadowita Żmija. Mroczna Łapa przez chwilę zastanawiała się kogo mogliby obarczyć winą.
- Kto? - spytała cicho.
- Zastanów się. - poleciła matka.
- Kunia Norka. - syknęła. - Masz rację. Złość jest lepsza od smutku. - miauknęła z nienawiścią.
*****
Kiedy Wilcza Łapa zmarła Mroczna Łapa nie czuła smutku. Tylko wściekłość. Ta parszywa Kunia Norka! Jak Mogła zabić Wilczą Łapę!? Czuła ból na całym ciele, że prawie nie mogła oddychać. Śmierć Wilczej Łapy wstrząsnęła wszystkimi. I znowu była to wina Kuniej Norki. Była teraz co prawda więźniem, ale Mroczna Łapa nie miała zamiaru jej wybaczyć. Powinna wykryć chorobę Cisa! Zaopiekować się Wilczą Łapą i nie dopuścić do tego, żeby zjadła jagody śmierci. A Mroczna Łapa powinna bardziej nalegać, żeby została wojowniczką. Jęknęła cicho chowając łeb w łapy. Puste legowiska… Tam powinno spać jej rodzeństwo! Kunia Norka nie powinna żyć. Mroczna Gwiazdo! Dopilnuj, żeby spotkała ją kara, za to co zrobiła. Wydawało jej się, że Mroczna Gwiazda jej odpowiedział, ale mogły być to jej myśli. Ta odpowiedź trochę ją uspokoiła, więc zapadła w sen.
*****
Rano obudziła się z paskudnym katarem. Ciągle pociągała nosem i go ocierała o mech. Masakra. Była w tej chwili obrzydliwa. Trochę wstyd było jej pokazywać się cała zasmarkana Zarannej Zjawie, ale ostatecznie to zrobiła.
- Spokojnie, to częste w porze Nagich Drzew. Pójdę po zioła na katar. - pobiegła gdzieś do składziku, wyjęła trochę listków czegoś i poleciła połknąć. Mroczna Łapa posłusznie zjadła zioła. Spodziewała się, że będą obrzydliwe, a okazały się tylko lekko niesmaczne. Podziękowała grzecznie i z wdziękiem opuściła legowisko medyka.
[1908 słów]
[Przyznano 38%]
[wyleczona: Mroczna Łapa]
<Zjarana Zjawo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz