Miał już się kłaść spać, gdy obudził go znajomy głos. Był to nie kto inny jak Jarząb. Kotka poinformowała wojownika o tym, że jej córki nie ma w legowisku uczniów. I nie wie ile czasu minęło odkąd zniknęła. Na razie nie chciała alarmować wszystkich kotów, tak też poprosiła vana, aby pomógł jej w poszukiwaniach pociechy, zakładając, że ta zrobiła psikusa.
Mniszek westchnął. Nie zdziwiłby się, gdyby kocię Jarząb na złość nie chciało pokazać się matce, kiedy ta ją nawoływała. Czekoladowa jasno pokazała, że jest zła na matkę i na Mniszka, za to że pilnowali, aby nic jej się nie stało. Dziwne zachowanie, naprawdę. Powinna się cieszyć, że był ktoś kto o nią dbał w jakimś stopniu. Niebieski nie miał tej przyjemności doświadczyć matczynej miłości.
Jak się okazało faktycznie Sówki nie było w obozie. Nie była chyba aż tak głupia, aby uciec, prawda? Chociaż kto wiedział tam tego kociaka. Nie rozumiał jej, nie rozumiał tego, dlaczego się tak zdenerwowała, gdy tłumaczyli jej, że zachowała się nieodpowiedzialnie. I teraz znowu zachowała się nieodpowiedzialnie po raz kolejny.
Zaczął węszyć. Udało mu się odnaleźć zapach kotki wymieszany z innymi zapachami reszty Owocniaków, był o wiele intensywniejszy. I prowadził do wyjścia z obozu. Mniszek stał wpatrując się w ciemny las przed sobą, w końcu połączył fakty.
— Wiem, gdzie jest Sówka. — miauknął do kotki
Oboje zaczęli się kierować do miejsca, które odwiedził razem z uczennicą za dnia. Jej zapach był bardziej wyczuwalny niż zapach kocura, co upewniło ich, że właśnie przechodziła tędy.
Mimo klejących się oczu z całych sił starał się nie zasnąć. Dzisiejszy dzień był naprawdę dla niego męczący, tak też chciał szybko wrócić do swojego legowiska. W tej chwili poza szukaniem zguby, zajmował się też uspokojeniem Jarząb, która obawiała się tego, że jej córka może natrafić na lisa.
Wreszcie dotarli do nory. Tym razem Mniszek ostrożnie zajrzał do dziury, przez którą dostrzegł skuloną uczennicę. Jarząb nie czekając ani chwili dłużej również weszła do nory, wpychając się przed chudego kocura. Odetchnęła z ulgą widząc, że córce nic nie jest, poza otarciami od kamieni. Zezowata kotka słysząc ich rozmowę otworzyła swoje oczka, zaspana przyglądając się dwójce starszym kotom. Rozpłakała się na widok matki, tuląc się do jej boku.
— Sówko! Czy ty zdajesz sobie sprawę jak bardzo mnie wystraszyłaś? Obiecaj mi, że już nigdy tak nie postąpisz...
Kocur chcąc dać im prywatności, wyszedł na zewnątrz. Słyszał jak młoda płacze, obiecując matce, że już nic tak głupiego nie zrobi. Miał nadzieję, że dotrzyma słowa, bo nie widziało mu się biegać kolejnej nocy i jej szukać. Ziewnął mrużąc oczy.
Chwilę zeszło kotkom na rozmowie. Jarząb pomogła rannej uczennicy wyjść na zewnątrz. Mniszek w ciszy się jej przyglądał, jej zaczerwienionym oczom. Nic nie powiedział. Pozostało tylko zaprowadzi Sówkę do Witki, i mógł się zdrzemnąć.
Ruszyli z powrotem do obozu. Gdy albinoska i czekoladowa zniknęły w legowisku medyka, kocur skierował się na wyczekany spoczynek. Miał po dziurki w nosie dzisiejszego dnia i nocy. Jednak nie dane mu było pójść spać, bo już po chwili napatoczył się na Larwę, który dziwnym trafem nie spał. Chciał z nim o czymś pogadać, a Mniszek zgodził się na to. Nie widział jednak jeszcze, że ta rozmowa przysporzy mu nie jednych problemów.
***
Nigdy nie planował założenia rodziny. Bo po co. Sam nie miał rodziny, to jaki sens było spróbowanie stworzenie własnej. Nie miał zielonego pojęcia na temat kociąt, poza tym, że przez pierwsze księżyce jedzą, śpią i piszczą domagając się uwagi, a później jeszcze dochodzi do tego, że jest ich wszędzie pełno. W skrócie były problematyczne. Nie widzieć czemu kocięta i młodzi uczniowie lubili się go uczepiać i denerwować go, mimo że ten od pierwszej interakcji z nimi starał się dać do zrozumienia, że się nie zaprzyjaźnią. Było tak z Sówką z tego co pamiętał, ze Skarbem również. Z jego własnymi kociętami też tak pewnie będzie.
— A czy będę mógł nazwać jedno z waszych kociąt? Proszę~ — Odkąd do uszu Skarba doszła informacja o ciąży Skoczek, kocur z całych sił starał się wybłagać przyszłych rodziców, aby pozwolili mu nazwać kocięta
— Nie! Jak będziesz miał własne to nazywaj je sobie jak chcesz... A od moich dzieci się odczep — mruknął czując się zestresowany tą całą sytuacją, która nie była mu ani trochę na łapę — Jeszcze się przecież nawet nie urodziły, uspokój się! — zganił kocura za jego zachowanie, na co Skarb nieco przerażony nagłym wybuchem przyjaciela zamilkł kuląc się
Bo w końcu mieli opuścić w ciągu księżyca norę kocurów, mieli znaleźć własną nore w której mogliby spokojnie przeczekać resztę zimę i ruszyć dalej. Daleko hen z dala od znanych kocurowi terenów. Mieli być tylko w trójkę, a skończyli w grupie, która lada moment miała się powiększyć o kocięta.
Właśnie kocięta. Ile ich mogło być. Jeden? Trzy? Sześć? A może dziesięć? Czy to w ogóle było możliwe, aby kotka urodziła dziesięć kociąt!? Chyba nie, brzuch Skoczek był mały, chyba. Nie ważne ile ich miało być, czuł, że nie sprosta oczekiwaniom. Zawiedzie jako ojciec, bo sam nie miał ojca, to było pewne. Niby mógł dać nogę teraz, porzucając ciążący mu balast, ale nie mógł. Wtedy nie mógłby już z nikim nawiązać żadnej relacji, co byłoby mu na rękę, ale poza tym nie mógłby spojrzeć na swoje odbicie w kałuży. Zawiódł tyle kotów, nie mógł zawieść kolejnych.
— Ja jeszcze chwilę się tu pokręcę, spróbuję coś upolować dla nas, a ty wracaj do nory — dodał nieco milszym tonem niż wcześniej, dostrzegając jak biały przez swoją długą puchatą sierść zamieniał się w śnieżną kule z każdym uderzeniem serca przez prószący śnieg — Poproś Wrzosa o zioła na wzmocnienie, bo inaczej złapie cię choróbsko. A ich powinniśmy unikać...
— No tak. Nie mogę zarazić Skoczek! Mogłoby jej to przecież zaszkodzić! I kociakom! — mówiąc to otrzepał się z puchu dość energicznie i pokicał w stronę, z której przyszli — Tylko wróć szybko, dobrze? Bo inaczej to ja nazwę wasze dzieci!
Kocur powstrzymał się przed rzuceniem wrednego komentarza, zamiast tego na słowa Skarba prychnął. Odprowadził młodszego wzrokiem, aż ten zniknął wśród otaczających ich wkoło drzew. Dźwięk dzwonka przy obroży mógł mu utrudnić pochwycenie wspaniałej zwierzyny, jednak musiał sobie radzić tak czy siak jakoś z tym ustrojstwem na jego szyi. Ruszył naprzód kierując się w stronę rzeki, mając nadzieję, że tam uda mu się dostrzec zwierzynę gaszącą swoje pragnienie. Szedł wraz z nurtem rzeki, jednak przez ten cały czas nie udało mu się dostrzec żadnej zwierzyny, chociażby marnego ptaka czy małej ryby mieszkającej w rzece. A nie chciał wracać z pustymi łapami. Wskoczył na kamienie tworzące przejście na drugą stronę rzeki, tej na której nie powinien nigdy więcej postawić swoich łap. Pamiętał jednak, że w sądzie, w którym mu przyszło kiedyś żyć roiło się od zwierząt nie ważne jaka pora panowała. Więc na pewno złapie tuż przy granicy jakąś jaszczurkę, albo hibernującego gryzonia w korzeniach drzew. Przemknie niepostrzeżenie, w końcu jego zapach zmienił się nieco i poza tym...
— Mniszek? — Znieruchomiał w połowie drogi zawieszający jedną z łap z powietrzu. Był pewien, że nieznajomy głos należy do kocicy, jednak nie był w stanie unieść spojrzenia na drugi brzeg w obawie przed ujrzeniem siostry, bądź matki. Albo gorzej, Kruchej. Tylko czy ich głos tak miło brzmiał? Nie, matka nigdy nie miała tak delikatnego głosu, a poza tym o ile jeszcze żyła, na pewno miała starczą chrypkę. Więc kto? Czyżby to były córki Miodunki? Kto poza nimi był w stanie pamiętać vana, który dopuścił się zamachu na Owocowy Las.
Po dłuższej ciszy kocur w końcu zdecydował się odpowiedzieć na pytanie, a z jego pyska wyszło tylko ciche "yhm". Wtedy też przeniósł spojrzenie z kamienia, na którym się zatrzymał, na Owocniaka. Nie była to żadna z kotek, o których w pierwszej chwili pomyślał. Był to nie kto inny, jak Sówka. Kiedy ostatni raz ją widział była jeszcze wciąż uczennica, a teraz skoro znajdowała się sama na granicy Owocowego Lasu wszystko wskazywało, że udało jej się ukończyć trening. Została zwiadowczynią, którą pragnęła od zawsze być.
— Cześć Sówko — wymamrotał kładąc po sobie uszy
<Sówko?>
W końcu Mnich wrócił na stare śmieci, to w końcu też mógł się odpis pojawić XD
(kocham ogólnie to, że to opko miało chyba z 3 alternatywne wersję, przynajmniej ta część po skipie ✨)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz