*dość dawno temu*
On… on nazwał ją
miękkim… miękkim kamieniem?!
Wściekła przyspieszyła, chcąc dorwać brata i mu solidnie przemaglować futro. Nie będzie jej przezywał, i to tak głośno, że całe sąsiedztwo mogło pewnie usłyszeć!
Brat również przyspieszył, przeskoczyli parę pułapek, a na samym końcu kocura pokarało za jego drwiny – Jerzyk zaklinował się w dziurze w płocie.
Dopiero teraz Cynia zdała sobie sprawę, jak duży stał się jej brat w tak krótkim czasie ich treningu. Syn Nastroszonego próbował różnych wygibasów, ale jak był zaklinowany w przejściu, tak był. Cynia obserwowała to z wrednym uśmieszkiem na pysku. Miał za swoje!
— P-pomocy! Utknąłem! — miauknął w końcu.
Podeszła do Jerzyka, po czym pacnęła go kilka razy w tylną łapę, co było znakiem wygranej. Z pyszczka szynszylowej wydobył się gromki śmiech, młoda zaczęła zwijać się po śniegu ze śmiechu. Naprawdę, jej brat, Jerzyk, utknął w… w dziurze w płocie
Dopiero po chwili wstała, uspokoiła oddech i odezwała się:
— To twoja kara, braciszku. Za nazwanie mnie miękkim kamieniem. Zostaniesz tu na zawsze. Miło było mieć ciebie za brata, Jerzyku. Będę o tobie zawsze pamiętać!
— Nie, proszę Cyniu. Siostrzyczko moja, nie zostawiaj mnie! — zachlipiał.
— No nie wiem, nie wiem — droczyła się z nim, następnie opierając się o płot, przez co ten zaskrzypiał lekko. Po chwili takich przekomażanek rodzeństwa, w końcu postanowiła pomóc bratu. Chwyciła go za ogon, po czym zaczęła ciągnąć, a po chwili kocur z impetem wylądował na niej. Był… Ciężki.
— Jerzyku, zejdź z siostry — Skowronek pojawiła się tuż obok nich, a oba młode koty od razu wstały z podłoża, czarna oczywiście po bracie, bo gdyby ten nie wstał, nie byłaby po prostu w stanie. — Dobra robota. Ale powtórzycie to jeszcze raz — stwierdziła, już miała się odwrócić, ale zwróciła się jeszcze do syna Jeżyk — następnym razem spróbuj przejść górą, a nie dołem.
***
*czasy obecne*
Miejsce na samochód dwunożnych abisynki było puste, co znaczyło, iż łyse istoty gdzieś pojechały i mogła bez skrępowania wejść do domu pieszczoszki. Tak więc weszła na ganek po schodkach, potem przez kocie drzwiczki i siup! Była już w Gnieździe Dwunożnych.
— Ciociu Cynamonko? — zawołała zachrypniętym głosem. Po chwili zza rogu wyszła cynamonowa kocica. Cynia natychmiast podbiegła do niej, by następnie na przywitanie przytulić się do starszej.
— Dzień dobry Cynio. Kochanie, masz straszną chrypę.
— Taaak — mruknęła młodsza, odsuwając się lekko od dziko pręgowanej — potrzebuję coś na to, bo jak nie zniknie, to ciocia Skowronek mi nie da trenować!
— Już znajdę coś dla ciebie — stwierdziła starsza, po czym ruszyła by znaleźć jakieś schowane gdzieś ziółka specjalnie na taką okazję. Już po chwili wyjęła je z jakiegoś kąta, do którego nawet dwunożni nie zaglądali, po czym dała je Cynii — następnym razem powinnaś przyjść od razu, gdy zauważysz objawy.
— Wiemmmm ciociu Cynamonko — jęknęła czarna, po czym posłusznie zjadła lek od kotki. Ta tymczasem również coś zażyła, choć młoda ledwo to zarejestrowała — ale myślałam że samo przejdzie!
— Zawsze powinnaś przyjść, gdy masz jakąś dolegliwość. Siostra twojej babci, Deszcz nie przyszła ze swoją chorobą, a to się źle skończyło.
Koteczka posmutniała, a następnie pokiwała głową.
— Wiem ciociu… przepraszam.
— Wszystko jest w porządku, Cynio. Ale następnym razem przyjdź wcześniej, dobrze?
— Dobrze.
***
<Jerzyku?>
[771 słów]
[Przyznano 15%]
Wyleczeni: Cynia, Cynamonka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz