Siedział w kącie, bo tak właśnie zawsze robił. Nie wiedział, skąd tak właściwie się tam wziął. Czy jakimś cudem sam się tam doczołgał, a teraz już tego nie pamiętał? A może to matka go tam ulokowała, podświadomie czując, że właśnie to miejsce przypadnie do gustu jej jedynemu synowi?
Nieważne.
Najważniejsze było to, że w kącie, na uboczu legowiska stanowiącego obecnie cały ich wszechświat, było mu dobrze. Było tam ciszej i nieco ciemniej niż w centrum osłoniętego gałęziami krzewu raju dla kociąt. Mógł tam pobyć sam, nawet jeśli kilka kroków dalej były siostry i matka, czasem również ojciec.
Ojciec był zastępcą. Matkę wybrała Mroczna Puszcza. Były to pierwsze fakty, jakie wpojono w niewielkie móżdżki Mroku, Wilczek i Cisu. Rodzice mówili o tym tak, jakby było to coś niezwykle ważnego. On sam nie potrafił tego pojąć, ale przytakiwał, kiedy informacje te po raz kolejny pojawiały się w opowieściach matki. Zdawała się być tym zadowolona. Lubił, kiedy matka była zadowolona.
Teraz matki nie było w legowisku. Czasem wychodziła, a gdy wracała, przynosiła na swoim futerku ogrom zapachów, których wcześniej nie czuł. Nie podobało mu się to. Ostre wonie uderzały go, gdy chciał choć na chwilę zatopić pyszczek w jej futerku, sprawiały, że w nosie czuł nieprzyjemne swędzenie, a w głowie jeszcze gorsze pulsowanie.
Na szczęście zazwyczaj zapachy go nie atakowały. Nawet gdy mama mówiła czasem coś o zapachach spoza legowiska, a siostry jej przytakiwały, on nic nie czuł. On też jednak przytakiwał, bo wtedy matka była zadowolona.
— O czym myślisz, bracie?
Cichy i niski dźwięk rozbrzmiał tuż przy jego uchu. Odskoczył. Nawet jeśli lubił ciche i niskie dźwięki, były one o wiele mniej mile widziane, gdy ich źródło znajdowało się tak blisko niego.
— Och, Mrok… — miauknął. Jedynie drganie końcówki ogona zdradzało nieprzyjemne emocje. — Zaskoczyłaś mnie.
Nie zauważył nawet, kiedy znalazła się przy nim. Był zbyt mocno pogrążony w myślach. Dobrze, że matka tego nie widziała…
Lubił Mrok. Była jego siostrą. Po prostu czasami… przesadzała. Była zbyt głośna i wybuchowa, a do tego ciągle powtarzała te podniosłe słowa matki. Nie rozumiał, dlaczego tak postępowała. On oczywiście również chciał być dobrym potomkiem i powodem dumy rodziców. Nie czuł jednak żadnych silnych emocji, kiedy myślał o ważnej roli ojca, o tym, że matka (a za jej pośrednictwem zapewne również on i jego rodzeństwo) była wybranką jakichś wyższych bytów, a on sam miał wyrosnąć na wielkiego wojownika, który wybije wrogów klanu i kultu w pień.
Chciał tylko móc siedzieć cichutko w swoim kącie i przekładać kamyki, patyki i pióra, które znalazł.
Znowu się zamyślił. Nie słyszał części wypowiedzi siostry. To, co dotarło do jego móżdżku, bardzo mu się jednak nie podobało.
— …Boisz się walczyć?... pokonać strach… Mroczna Puszcza nad nami czuwa… trzeba zabić…
Siostra, czekając na odpowiedź, usiadła przed nim i spojrzała mu prosto w oczy. Od razu odwrócił głowę. Nie lubił kontaktu wzrokowego. Był nieprzyjemny.
— Nie boję się — wyjaśnił beznamiętnym tonem po chwili milczenia. — Po prostu nie wiem, dlaczego mam walczyć z kimś, kogo nie znam. Nie będę z nikim walczył, zanim nie dowiem się, dlaczego mam z nim walczyć.
Najchętniej w ogóle by nie walczył. Ale tego nie mógł powiedzieć. Zbyt bardzo się bał, że Mrok powie o tym matce, a ta znowu pośle mu to okropne spojrzenie. Albo gorzej… Już raz groziła, że zabierze mu jego skarby.
— Nie możesz tak mówić! — Mrok zdawała się być szczerze oburzona. — Jedyny powód, którego powinieneś potrzebować, to to, że Klan Burzy to nasi wrogowie. Wrogowie naszego klanu! Nasz klan jest najważniejszy, rozumiesz?
W całej podniosłości swojej wypowiedzi, siostra prawie zapowietrzyła się za sprawą tych niezrozumiałych dla niego wielkich emocji.
— Ja myślę inaczej — miauknął jedynie w odpowiedzi.
Dla niego był to solidny argument, ucinający całą tę dyskusję. Różnili się od siebie, było to widoczne już podczas tych pierwszych księżyców ich życia, i było to jak najbardziej w porządku. Nie widział sensu w roztrząsaniu sprawy. Wolałby porobić coś milszego i spokojniejszego, sam lub w towarzystwie Mrok.
Siostra jednak, jeśli wierzyć jej wyrazowi pyszczka, miała odmienne podejście do tej sytuacji i nie zamierzała się poddawać. Najwyraźniej jeszcze nie nauczyła się, że łatwiej byłoby jej przesunąć największy głaz, niż wpłynąć jakoś na własnego brata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz