TW: Opowiadanie zawiera opis zwłok, krew
Te wspomnienia już nieco zamazane w pamięci, ale ważne, nadal pozostawały żywe jakby scena odgrywała się w teatrze z opcją zapętlenia, gdzie każdy wykonywał własną niepowtarzalną rolę. Ciało Cienistej Łapy spoczywało na boku, Szakali Szał wpatrywała się w czaszkę rozbitą od siły uderzenia, a z pyska trupa wypływała powoli substancja z mdlącym i trującym fetorem. Śmierć. Tak właśnie pachniała śmierć. Rozłożone zwłoki, które leżały na słońcu już kilkanaście godzin, zdążyły zesztywnieć; ciemne gałki się zapaść, krew zeschnąć. Z oczu wychodziły pierwsze robaki, powiadamiające o postępującej degeneracji; o niebezpiecznych oparach charakterystycznych dla zmarłych. Trzymanie jej tutaj było zbyt ryzykowne, a mimo tego Mroczna Gwiazda przyniósł truchło jakby upolował najświeższą zwierzynę w całym klanie. Narażał wszystkich na choroby, na wymioty, na koszmary.
Siostra nieżywej kotki patrzyła z obrzydzeniem na to, co pozostało z rodzeństwa - i nie chodziło tu o nienawiść, jaką żywiła od czasu małego kocięcia do tego... czegoś. Nie, po prostu sam wygląd odstręczał ją od wepchnięcia nosa do czarnej sierści pokrytej kurzem. Szakal pamiętała, że należy pożegnać godnie tych, którzy przeszli na drugą stronę; szczególnie społeczeństwo oddające życie dla sekty, Mrocznej Puszczy, lecz ona teraz nie potrafiła. Po prostu nie mogła się zmusić do najłatwiejszej czynności, klanowej tradycji. Kultystka odeszła na bok, odwracając głowę od strasznej kostuchy. Uświadamiała sobie, że jest sama: nie było siostry, nie było brata. Nikogo w jej wieku.
— Nie zatracę się w płaczu dla kogoś, kto nie jest tego wart. — wymruczała cicho, kierując zielone oczy w stronę lidera — Ja wciąż się rozwijam i dorastam, odpychając od siebie skrajne emocje. Mądrzeję, idę za twoją radą, by być kimś, na kim można polegać. Lepszą wersją siebie, co po trupach idzie do celu.
Przywódca skinął głową. Wydawał się być zadowolony.
— I niech tak pozostanie. Ona odeszła, ty jesteś. Gwarantuję ci, że i tak czy siak nasza Cienista Łapa trafiła do Mrocznej Puszczy, by czekać na moje przybycie. Jeszcze się zobaczycie, ten czas nadejdzie.
— Wiem, jednakże... — westchnęła — Wszyscy w Klanie Wilka mieli bądź mają przyjazne rodzeństwo; krewnych z jednego miotu, na których mogą polegać. Bielicze Pióro dogaduje się z Chryzantemową Krwią, Kukułcza Łapa wspiera Jadowitą Żmiję. Ba! Nawet Chłodny Omen, który ponoć początkowo darł koty z Łasiczym Skowytem, jakoś znalazł wspólny język. A ja? Nigdy w życiu. Pomimo starań wyszło co wyszło, czyli wronia strawa z pieprzoną zgnilizną.
Przez głowę Szakalego Szału przelatywała kaskada wspomnień, zalewająca złość, agresję i niechęć noszoną w zlodowaciałym sercu. Przypomniało jej się, jak wspólnie biegały przez iglaste lasy, bawiąc się w berka z pazurami, zobaczyła ten uśmiech na pysku, który wynikał z wyładowania nadmiaru negatywnej energii. Echo przeszłości sprowadziło przed oczami scenę, gdzie malutka Szakal obserwowała poruszającą się biedronkę, a za nią stała jeszcze drobniejsza Cień, chodząca w sposób niemal kaczkowaty. Wtedy śmiały się, przerzucają zaciekle gałąź, która spadła obok robaka. Potrafiły czasami znaleźć wspólny temat, choć ich znajomość była co najmniej toksyczna. Czy złotawa chciałaby, by dzisiaj czarnawa jej towarzyszyła? Odpowiedź brzmiała donośniej niż zwykłe tak. Wspólne przechadzki, panowanie, polowanie na samotników - to marzenia, które plątały się w umyśle przyszłej liderki. Piękne, lecz niespełnione i niemożliwe do zaistnienia.
— Z resztą, nieważne. — powiedziała po długiej ciszy — Zakopmy tą przeszłość i zostawmy ją za sobą. Wyprawny wreszcie pogrzeb dla Cienistej Łapy.
Szakali Szał i Mroczna Gwiazda wzięli w zęby zwłoki, wyprowadzając je z obozu; daleko od domu, od świata żywych. Jak każdy inny został złożony przy Ciernistym Drzewie, tak buntowniczka klanu zepchnięta na skraj społeczeństwa dostała dalsze miejsce, całkowicie odosobnione. Gdzieś za współcześnie spalonym lasem, gdzieś na polu rzadko uczęszczanym przez wojowników. Splamiona hańbą i użalaniem się nad sobą odeszła na skraj, zapomniana przez innych. Tylko czasami złotawa siostra przynosiła róże zerwane z pobliskich terenów dwunożnych, a gdy płatki zasychały, przybierały kolor podobny do oczu zmarłej zza życia. Jej egzystencja, jej istnienie było jak sen. Sen, który wracał i przybierał różne postacie.
***
Szakala Gwiazda przechadzała się pośród krzewów, których jeszcze nigdy w życiu nie widziała. Obserwowała breję wylewającą się zza drzew. Była w miejscu tajemniczym i niespokojnym; strasznym jak koszmar, który nawracał się co trzeci dzień w łbie przestraszonego kocięcia, jednakże ona, liderka z wypranym mózgiem, uczona najgorszych czynów, czuła się jak w domu, podziwiając świecące się na niebiesko grzyby. Nie miała pojęcia, gdzie się znalazła. Tak samo świadomość nie podpowiedziała, że śni, a jej ciało obecnie spoczywa spokojnie w norze, oczekując powrotu duszy przywiązanej niewidzialną nicią. Szła dalej, krok w krok przed siebie na spotkanie; ku nieuniknionej przyszłości. Coś ją ciągło, jakaś nadnaturalna siła, której nawet nie miała zamiaru się sprzeciwiać. Czarne, szponiaste gałęzie oplatające złotą sierść sięgały aż do nieba, gdzie nie świeciła ani jedna gwiazda świadcząca o obecności "bohaterskich" zmarłych. Obce oczy obserwowały, dokładniej wżerały się w gościa zwiedzającego ten abstrakcyjny świat potworów i zmiennokształtnych istot gotowych do ataku. Przywódczyni Wilczaków otaksowała spojrzeniem gałąź, z której wystawały czyjeś kły i pazury, po to tylko aby smolista postać znikła migiem w dal, przerażona obecnością kogoś jeszcze; króla stąpającego wśród zadbanych ogrodów i fal. A przynajmniej tak być powinno w każdej bajce. Tutaj jednak rośliny kąsały, szukając skrawka duszy i zepsuta woda zapraszała do kąpieli, z której nigdy nie wychodziło się całościowo.
— Witaj, Szakali Szale. Choć teraz powinienem już zwracać się do ciebie Szakala Gwiazdo, czyż nie?
Dopiero, gdy kocur się odezwał, kotka wyczuła zmianę w głosie - wydawał się bardziej opanowany i cichy, choć słychać było go co najmniej głośno. Lecz nie to zszokowała przywódczynię: ten nagły pomruk pośród ciemnej mgły i błękit ciągnący się za duszą. Mroczna Gwiazda wyglądał inaczej niż zza życia. Blizna przecinająca oko połyskiwała słabą łuną, a białą szyję zdobiła lejąca się strugami posoka. Jego pysk splamiony był krwią, którą niedbale otarł.
Dopiero, gdy kocur się odezwał, kotka wyczuła zmianę w głosie - wydawał się bardziej opanowany i cichy, choć słychać było go co najmniej głośno. Lecz nie to zszokowała przywódczynię: ten nagły pomruk pośród ciemnej mgły i błękit ciągnący się za duszą. Mroczna Gwiazda wyglądał inaczej niż zza życia. Blizna przecinająca oko połyskiwała słabą łuną, a białą szyję zdobiła lejąca się strugami posoka. Jego pysk splamiony był krwią, którą niedbale otarł.
— Witaj, Mroczna Gwiazdo. — Ukłoniła się. On, ich dawny lider nareszcie przyszedł zza światów, robiąc tym samym Szakalowi niespodziankę. Cieszyła się mogąc ponownie ujrzeć znajomą twarz przybranego dziadka. — Nie spodziewałam się ciebie tutaj zastać i... nie w takim stanie. — Spojrzała na niezabliźnioną ranę. — Nie zasłużyłeś na to.
Dusza Mrocznej Puszczy zaśmiała się przenikliwie, a jej głos rozniósł się echem po wielkim, bezkresnym lesie.
— Och, te rany? Nie kłopocz się nimi. Nie przeszkadzają mi te... niedogodności. — odparł, a jego źrenice posunęły się w dół, patrząc kantem na cieknącą krew — Można się do tego przyzwyczaić. Ale dość o mnie. Niezwykle cieszy mnie, że moja Szakal przejęła panowanie po Stokrotkowej Polanie. Przyznam, że wybranie jej było błędem, który moi wierni kultyści zdołali naprawić. — Jego ślepia uważnie przyglądały się złotej, prawie jakby patrzył na trofeum, które sam zdobył. — Jestem z ciebie dumny.
Szakala Gwiazda głośno złapała powietrze, nie spodziewając się tego typu "komplementu". Zmarły van raczej nie należał do zbyt wylewnych, przynajmniej pod względem chwalenia danej osoby, toteż na pręgowanym pysku pojawił się uśmiech; szeroki i szczery, który ozdobił całościową mimikę ciała. Nieważne było to, że dawny lider kultu widział w złotawej bardziej przedmiot niż osobę. Nieważne było to, że została od dziecka zmanipulowana i nie odkryła nadal przykrej prawdy o Mrocznej Puszczy. Liczyło się zadowolenie w oczach rodziny, nawet tej przybranej. Ich miłość, uznanie.
— Pod moją władzą postaram się, by kult tylko bardziej się rozwinął. Chłodny Omen wprowadził zabezpieczenia, o których jak zgaduję, już wiesz. — zamruczała — Mimo tego klan napotkał problemy, jakie musiałam rozwiązać jako zastępczyni. Rozwydrzona Łapa pragnęła kontaktu z Klanem Gwiazdy. Czegoś, co mogło zniszczyć pracę naszych przodków. — Zaorała pazurami w czarnej brei. — Zgaduję jednakże, że nie jesteś tu po to, aby słuchać mych narzekań. Czy jest coś, co chciałbyś mi przekazać?
Pokiwał głową. Uważnie słuchał każdego słowa liderki, co można było spostrzec po analitycznym i nieco zamyślonym spojrzeniu, a jego wzrok nieco spoważniał, gdy złota skończyła swoją wypowiedź na pytaniu. Błękitne oczy i blizna przecinająca jedno z nich błyszczały złowrogo w ciemności.
— Tak. Przyszedłem do ciebie, żeby zdradzić ci coś względnie ważnego. Upadły Kruk jest mój. Cierpi za to, że mnie zabił - pośrednio, co prawda, wynajmując do tego zadania samotnika. Nie chcę, żeby ktokolwiek przeszkadzał mi w mojej... pracy. Ani kultyści, ani pozostali śmiertelnicy. Oczekuję od ciebie, że dopilnujesz, by nie umarł zbyt szybko. Długie życie z moim towarzystwem ma być dla niego nauczką. Śmierć mi to zniweczy. Nie martw się, Szakal, nie jest już groźny. Stał się szaleńcem, nie zrobi niczego wbrew mojej woli. Jeśli będę potrzebował się z wami skontaktować, by przekazać wam coś istotnego, zrobię to poprzez Upadłego Kruka. Nie opętam go, rzecz jasna, ale przekaże on moje słowa. Póki co nie chcę, aby ktokolwiek oprócz ciebie i Błękitnego Ognia o tym wiedział. Liczę, że mnie nie zawiedziesz i dotrzymasz słowa, Szakal. Twoja babcia byłaby z ciebie dumna.
Mina wessanej w mroczny świat liderki zrzedniała, gdy jej dawna teoria się potwierdziła. A jednak - Upadły Kruk nie oszalał bez powodu. Miała rację... nie, oni mieli rację: cały kult, Gęsi Wrzask; każdy, kto logicznie myślał.
— Domyślaliśmy się tego - podstępu za naszymi plecami, który miał osłabić klan od samego środka. — zawarczała, ukazując kły — Nie masz nawet bladego pojęcia, jak mój mentor oszalał na wieść o twojej śmierci; obiecał, że zrobi dywanik z prawdziwego sprawcy morderstwa. Jednakże jeżeli chcesz, aby pozostał przy życiu, niech tak będzie. Będzie cierpiał i błagał o litość, gdy nie dam mu ulgi w postaci egzekucji, zapłacze przed moimi łapami, a ja niewzruszona zignoruję mękę. W końcu jestem jego alfą, oprócz ciebie ja nim rządzę. — Uśmiechnęła się diabolicznie. — On już otrzymał karę, bo z moich pazurów i kłów stracił przyjaciela, Astrowy Migot. Mam nadzieję, że ten pchlarz siedzi w tej otchłani, kłaniając się przed twoim majestatem i wielkością Irgowego Nektaru.
Dawny przywódca Klanu Wilka słuchał niewzruszony słów liderki, a następnie uśmiechnął się niemal na sekundę.
— Wiem, Szakala Gwiazdo. Śmierć Astrowego Migotu posłużyła mi do rozniecenia w Upadłym Kruku gniewu do Burzaków, którzy wywołali pożar. Pomogłaś mi w mojej małej intrydze. — zaśmiał się mrukliwie — Niech tylko władza cię nie zaślepi, Szakal. Klan Wilka znajduje się teraz pod twoimi rozkazami, ale ty znajdujesz się pod rozkazem duchów Mrocznej Puszczy. Stoisz przed ważnym zadaniem — głos martwego lidera na chwilę ucichł — Szukaj sprzymierzeńców, Szakala Gwiazdo, a wrogów trzymaj jeszcze bliżej. Klan Klifu jeszcze nie przestał wam ufać, możesz to wykorzystać. Tymczasem sądzę, że inne klany mają równie dużo do zaoferowania. Rządź mądrze.
To były jego ostatnie słowa. Duch cofnął się do tyłu i zniknął w mroku, zanim przywódczyni zdążyła mu cokolwiek odpowiedzieć. Niebieskie, lodowate ślepia i przecinająca jedno z nich blizna rozpuściły się w ciemnościach Miejsca, Gdzie Brak Gwiazd jako ostatnie.
Szakala Gwiazda głośno złapała powietrze, nie spodziewając się tego typu "komplementu". Zmarły van raczej nie należał do zbyt wylewnych, przynajmniej pod względem chwalenia danej osoby, toteż na pręgowanym pysku pojawił się uśmiech; szeroki i szczery, który ozdobił całościową mimikę ciała. Nieważne było to, że dawny lider kultu widział w złotawej bardziej przedmiot niż osobę. Nieważne było to, że została od dziecka zmanipulowana i nie odkryła nadal przykrej prawdy o Mrocznej Puszczy. Liczyło się zadowolenie w oczach rodziny, nawet tej przybranej. Ich miłość, uznanie.
— Pod moją władzą postaram się, by kult tylko bardziej się rozwinął. Chłodny Omen wprowadził zabezpieczenia, o których jak zgaduję, już wiesz. — zamruczała — Mimo tego klan napotkał problemy, jakie musiałam rozwiązać jako zastępczyni. Rozwydrzona Łapa pragnęła kontaktu z Klanem Gwiazdy. Czegoś, co mogło zniszczyć pracę naszych przodków. — Zaorała pazurami w czarnej brei. — Zgaduję jednakże, że nie jesteś tu po to, aby słuchać mych narzekań. Czy jest coś, co chciałbyś mi przekazać?
Pokiwał głową. Uważnie słuchał każdego słowa liderki, co można było spostrzec po analitycznym i nieco zamyślonym spojrzeniu, a jego wzrok nieco spoważniał, gdy złota skończyła swoją wypowiedź na pytaniu. Błękitne oczy i blizna przecinająca jedno z nich błyszczały złowrogo w ciemności.
— Tak. Przyszedłem do ciebie, żeby zdradzić ci coś względnie ważnego. Upadły Kruk jest mój. Cierpi za to, że mnie zabił - pośrednio, co prawda, wynajmując do tego zadania samotnika. Nie chcę, żeby ktokolwiek przeszkadzał mi w mojej... pracy. Ani kultyści, ani pozostali śmiertelnicy. Oczekuję od ciebie, że dopilnujesz, by nie umarł zbyt szybko. Długie życie z moim towarzystwem ma być dla niego nauczką. Śmierć mi to zniweczy. Nie martw się, Szakal, nie jest już groźny. Stał się szaleńcem, nie zrobi niczego wbrew mojej woli. Jeśli będę potrzebował się z wami skontaktować, by przekazać wam coś istotnego, zrobię to poprzez Upadłego Kruka. Nie opętam go, rzecz jasna, ale przekaże on moje słowa. Póki co nie chcę, aby ktokolwiek oprócz ciebie i Błękitnego Ognia o tym wiedział. Liczę, że mnie nie zawiedziesz i dotrzymasz słowa, Szakal. Twoja babcia byłaby z ciebie dumna.
Mina wessanej w mroczny świat liderki zrzedniała, gdy jej dawna teoria się potwierdziła. A jednak - Upadły Kruk nie oszalał bez powodu. Miała rację... nie, oni mieli rację: cały kult, Gęsi Wrzask; każdy, kto logicznie myślał.
— Domyślaliśmy się tego - podstępu za naszymi plecami, który miał osłabić klan od samego środka. — zawarczała, ukazując kły — Nie masz nawet bladego pojęcia, jak mój mentor oszalał na wieść o twojej śmierci; obiecał, że zrobi dywanik z prawdziwego sprawcy morderstwa. Jednakże jeżeli chcesz, aby pozostał przy życiu, niech tak będzie. Będzie cierpiał i błagał o litość, gdy nie dam mu ulgi w postaci egzekucji, zapłacze przed moimi łapami, a ja niewzruszona zignoruję mękę. W końcu jestem jego alfą, oprócz ciebie ja nim rządzę. — Uśmiechnęła się diabolicznie. — On już otrzymał karę, bo z moich pazurów i kłów stracił przyjaciela, Astrowy Migot. Mam nadzieję, że ten pchlarz siedzi w tej otchłani, kłaniając się przed twoim majestatem i wielkością Irgowego Nektaru.
Dawny przywódca Klanu Wilka słuchał niewzruszony słów liderki, a następnie uśmiechnął się niemal na sekundę.
— Wiem, Szakala Gwiazdo. Śmierć Astrowego Migotu posłużyła mi do rozniecenia w Upadłym Kruku gniewu do Burzaków, którzy wywołali pożar. Pomogłaś mi w mojej małej intrydze. — zaśmiał się mrukliwie — Niech tylko władza cię nie zaślepi, Szakal. Klan Wilka znajduje się teraz pod twoimi rozkazami, ale ty znajdujesz się pod rozkazem duchów Mrocznej Puszczy. Stoisz przed ważnym zadaniem — głos martwego lidera na chwilę ucichł — Szukaj sprzymierzeńców, Szakala Gwiazdo, a wrogów trzymaj jeszcze bliżej. Klan Klifu jeszcze nie przestał wam ufać, możesz to wykorzystać. Tymczasem sądzę, że inne klany mają równie dużo do zaoferowania. Rządź mądrze.
To były jego ostatnie słowa. Duch cofnął się do tyłu i zniknął w mroku, zanim przywódczyni zdążyła mu cokolwiek odpowiedzieć. Niebieskie, lodowate ślepia i przecinająca jedno z nich blizna rozpuściły się w ciemnościach Miejsca, Gdzie Brak Gwiazd jako ostatnie.
***
Obudziła się. W mroku nocy, w norze otoczona własnymi pociechami smacznie chrapiącymi wśród mchu. Ogień? Pożar? Szakala Gwiazda nie miała czasu, by zadać kolejne ważne pytania, lecz mogła ze słów wywnioskować, że jednak to Klan Burzy stał za podpaleniem terenów, a nie przypadek losu czy też Gwiezdni. Te lisie serca rozpoczęły wojnę i ją zakończyły - w takim przeświadczeniu właśnie żyli; głupi i lekkomyślni. A ona? Mogła to wykorzystać, gasząc krwawymi pazurami czujność i szykując śmiertelną zasadzkę.
Powoli, cicho... a jednak skutecznie. Odbiorą to, co stracili.
Obudziła się. W mroku nocy, w norze otoczona własnymi pociechami smacznie chrapiącymi wśród mchu. Ogień? Pożar? Szakala Gwiazda nie miała czasu, by zadać kolejne ważne pytania, lecz mogła ze słów wywnioskować, że jednak to Klan Burzy stał za podpaleniem terenów, a nie przypadek losu czy też Gwiezdni. Te lisie serca rozpoczęły wojnę i ją zakończyły - w takim przeświadczeniu właśnie żyli; głupi i lekkomyślni. A ona? Mogła to wykorzystać, gasząc krwawymi pazurami czujność i szykując śmiertelną zasadzkę.
Powoli, cicho... a jednak skutecznie. Odbiorą to, co stracili.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz